Odkąd tylko pamiętam nienawidzę zimy... A niestety w Polsce zima trwa
wyjątkowo długo. Czasem odnoszę wrażenie, że ciągnie się przez pół
roku!
Nienawidzę tego długiego ubierania się przed
wyjściem na dwór. Czapek elektryzujących włosy, duszących szalików,
grubych kurtek. Od zawsze jestem strasznym zmarźluchem, więc wychodząc
na dwór wyglądam jak okrągły bałwanek, przyzdobiony mnóstwem niepasująch
do siebie elementów, byle tylko było mi cieplej. Zimą nie potrafię
wyglądać pięknie, jestem bardziej jak cebula z warstwami, która próbuje
jakoś przetrwać do wiosny i nieustannie wypatruje jej pierwszych oznak.
Teraz,
gdy mam male dziecko muszę ubierać także je. Pocę się w kurtce i
czapce, wciskając Julkę w kombinezon i próbując jej zawiązać czapkę pod
szyją, z nadzieją że nic nie przeszkodzi nam w jak najszybszym wyjściu
(mamy wiedząc o czym mówię). A gdy juz uda nam się wydostać z domu,
spacerujemy niczym dwa bałwanki, pociągając nosem i marząc o lecie...
Zima
to także czas chorób. Nie pamiętam roku bym się nie rozłożyła w tym
okresie. Tym razem nie było inaczej, jednak Julkę tez dopadło. Najpierw
tydzień walka z jelitówką. Najgorsze były dwa dni gorączki, blisko
40stopni. Był to trudny czas. Jula była słaba i nie w humorze, nie miała
apetytu, męczyły ją biegunki, ja byłam osłabiona, z kaszlem, katarem,
gorączką i silnymi mdłościami. Gdy my zaczęłyśmy dochodzic do siebie
rozłożył się Tata... Kiedy w końcu cała trójka była zdrowa, radośc nie
trwała zbyt długo. Niespełna tydzień później nasza córeczka znowu była
chora. Tym razem męczący katar do pasa, ciągłe kichanie, furczenie,
problemy z oddychaniem spowodowane cieknącymi gilami, oraz duszącym
kaszlem. Przez ten okropny kaszel parę razy prawie dostałam zawału,
pewna, że Jula zaraz nam się udusi... Ma tez problemy z jedzeniem. Tak
pięknie i chętnie zawsze jadła, super sobie radziła, a nagle przy
zawalonym nosie i gardle krztusiła się nawet miękkimi i małymi
kawałkami... Teraz jest już trochę lepiej, ale apetyt dalej słaby, a
katar nie chce zostawić jej w spokoju. A to wszystko wydarzyło się od
początku lutego. Do końca stycznia byłam przekonana, że choroby nam w
tym sezonie nie straszne. Jedyne z czym miałysmy do czynienia do lekki
katarek. Myślałam sobie, że wystarczy tylko przetrwać luty i zaraz
będzie wiosna... Nie wiedziałam tylko, że luty okaże się taki pechowy.
Nie
znoszę tego, że zimą jest ciągle tak ciemno, szaro i ponuro. Mam dość
zmroku zapadającego przed 17-stą, tej paćki z na wpół rozpuszczonego
śniegu, tych bezkresnych ciemnych chmur, przez które nawet w ciągu dnia
muszę palić światło w pokoju... Może i potwornie narzekam, no ale muszę,
bo się uduszę! Po prostu mam dość tego wszystkiego! Zima wypompowuje ze
mnie całą energię, humor i wszelkie chęci do działania.
W ciągu paru ostatnich dni, co prawda świeci słońce, ale okazało się ono być zdradliwe! Grzeje mi miło w okna, myslę sobie, że wiosna się zbliża, że w końcu jest cieplej, śniegu nigdzie już nie ma... Więc ubieram lżej siebie i Julę, po czym okazuje się być -5 lub -10 (tak jak dzisiaj, brrr) stopni i po 20 minutach jesteśmy obie kompletnie przemarźnięte! Dzisiaj już nie dałam się nabrać, ubrałam się jak na Syberię i udało nam się zaliczyć spacer, ale niech to w końcu się skończy, zanim wszyscy wpadniemy w masową deprechę!
Tęsknię
za długimi, letnimi spacerami. Za spędzaniem całego dnia na dworzu. Za
słońcem. Za jedzeniem lodów z budki na powietrzu. Za wyjazdami na
wakacje i grillem na działce. Za tym, że wychodząc na dwór muszę założyć
jedynie buty. Za piknikami na trawie, mrożoną kawą i sezonowymi
owocami. Za rozpierającą energią, chęcia do życia, dniem trwających do
21, ciepłym letnim powietrzem. Nie musi być od razu lato, zadowolę się
pierwszymi oznakami wiosny. Pierwszymi kwiatkami i pąkami, temperaturą,
przy której wystarczy założyć jedynie bluzę lub sweter...
Wiosno, proszę, przyjdź i uwolnij nas od tej paskudnej zimy....
Hej, myslicie, że jak będę ubierać Julkę w motyw kwiatów, to wiosna szybciej przyjdzie? :P :P
piątek, 23 lutego 2018
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Jak się chcę, to i zima może być aktywna i można miło spedzać czas na dworze😀
OdpowiedzUsuńJa już mam też mam szczerze dosyć! Najbardziej wykańczają mnie te choróbska, poza tym moja skóra potrzebuje słońca - duuużo słońca! <3
OdpowiedzUsuńJa zime lubie :) ale musi to byc sniegu duzo taka typowa zima a nie byle co ;)
OdpowiedzUsuńpogrom z chorobami u nas spokój ale dookoła choroby.. w grupie synka w przedszkolu aż 6 dzieci na basenie w młodszej grupie 4 w starszej 5 dzieci a my tam mrozy lubimy i spędzamy cudne chwile i aktywni jesteśmy bardzo :D
OdpowiedzUsuń