I kolejny miesiąc za nami. Nie mam pojęcia kiedy on minął. Ledwie wczoraj pisałam dla was podsumowanie 3 miesiąca, a tu już przeleciał następny. Jak dalej będzie czas uciekał w takim tempie, to obudzę się za tydzień mając 40lat szykując Julę na studniówkę :D
Przez pierwszą połowę ostatniego miesiąca niewiele się działo. Julka intensywnie odkrywała własne ręce. Wciąż im się przyglądała z zainteresowaniem i ćwiczyła chwytanie i trzymanie. Postępy poczyniła ogromne. Teraz, gdy chce coś załapać po prostu świadomie wyciąga rękę i łapie. Wszystko co jest w pobliżu zaraz znajduję się w jej obślinionej dłoni. Bawi się zabawkami, wyjmuje z buzi i wkłada do niej spowrotem smoczka (oraz wszystko inne), zaczęła ciągnąc mnie za włosy, a tatusia za brodę... Jak dobrze, że za 3 tygodnie idę do fryzjera się obciąć :) Ostatnio zaczęła też szczypać, łapać mnie za nos, ucho, wargę. Już nic nie jest bezpieczne, gdy w pobliżu ją jej łapki.
Obecnie, już po obeznaniu się z rączkami nadszedł czas na nogi. Ciągle dotyka swoich kolan i stóp oraz podejmuje próby własnoręcznego zdejmowania skarpetek.
Nasz wieczorny rytm i spokojne noce pozostały bez zmian, za to w dzień, moja dziecko zmienia się w straszliwą marudę. Na początku myslałam, że przechodzimy kolejny skok rozwojowy, jednak trwa to już prawie 3 tygodnie i wiele wskazuje na to, że Jula zaczęła ząbkować. Poza tym, że całe dnie płacze marudzi i ślini się na potęgę (dosłownie wszystko mamy ostatnio w ślinie), wkłada wszystko do buzi, to przy dotnięciu w dziąsła drze się w niebogłosy jakby ją obdzierali ze skóry, a po pomsarowaniu dentinoxem po chwili się uspokaja i przestaje krzyczeć. Przyznam bez bicia, że już mam dosyć. A to dopiero początek. Całe szczęście, że przynajmniej noce przesypia. W dodoatku moja córcia ostatnio weszła z fazę przylepy mamusi. Ciągle chce być na rączkach i się we mnie wtula, albo muszę siedzieć cały dzień tuż przy niej. Tylko zniknę jej z oczu lub odejdę kawałek i już zaczyna się płacz. Jak ktoś inny ją weżmie to czesto kończy się to podobnie. Cały czas jest tylko "do mamusi, do mamusi". Tak, jak przez pierwsze trzy miesiące w ogóle jej nie musiałam nosić, tak teraz to nadrabiam. Szkoda tylko, że wazy już bliżej 6kg niz 3... Stwierdziłam więc, że to świetna okazja, by zacząć korzystać z naszej chusty, niestety to chyba nie dla mnie. Gdy już uda mi się zamotać, Jula tak się wierci i rozgląda na wszystkie strony, że po chwili mi się wszystko luzuje i muszę to robić od początku. Pewnie za słabo dociągam, jednak mimo kilkukrotnej obecności na warsztatach z chustonoszenia lepiej nie potrafię. I kończy się to tak, że po godzinie prób zła jak osa, poddaje się i rzucam naszą chustę w kąt. Może kiedyś się nauczę, a może to po prostu nie dla mnie? Sama nie wiem. Parę razy się udało zamotać nas dobrze, jednak nie potrafię wykonać wtedy żadnej czynności. Fakt, mała jest spokojna, czasem śpi, a ja mam obie ręce wolne, jednak tak mi to przeszkadza, że w ogóle tego nie wykorzystuję.
Oczywiście to nie jest tak, że Jula od rana do wieczora marudzi. W między czasie jest bardzo pogodna. Zaczęła śmiać się w głos i robi to co chwila, w końcu wszystko wokół jest taaakie zabawne. Wystarczy się do niej uśmiechąć, mówić coś albo ją łaskotać by się śmiała na całe gardło. Nabyła tez mnóstwo nowych umięjętności: nauczyła się obracać z brzucha na plecy i na odwrót, unosić klatkę piersiową opierając się na rączkach oraz wydawać nowe dźwięki. Zaczęła także dźwigać się do siadania (jestem w szoku, że tak szybko) oraz próbuje pełzać i starsznie wkurza ją fakt, że jeszcze nie potrafi i jej to nie wychodzi. Najchętniej by już siedziała i człapała. Pozycja leżąca w widoczny sposób ją bardzo nudzi i robi wszystko by zacząć oglądać świat z nowej perspektywy.
Jeśli chodzi o wzmożone napięcie mięśniowe i asymetrię, to bylismy jakiś czas temu u specjalisty, który stwierdził że diagnoza została wystawiona na wyrost i Julka jest absolutnie zdrowa, rozwija się prawidłowo i nie wymaga rehabilitacji. Więc nic, tylko się cieszyć.
Nie da się ukryć, że z miesiąca na miesiąc robi się coraz ciekawiej, a obserwowanie rozwoju Julki jest niezmiennie fascynujące. Prawie codziennie uczy się czegoś nowego, a każdy uśmiech wynagradza mi godziny marudzenia.
niedziela, 16 lipca 2017
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Tak naprawdę uciekający czas znacznie lepiej widać kiedy ma się już dzieci. My ciągle w tym samym wieku, a one, nie wiedzieć coraz starsze i większe 😂
OdpowiedzUsuńDzieci rosną zdecydowanie za szybko. Moja córeczka jest już taka duża w październiku 4latka i też nie wiem kiedy to przelecialo.
OdpowiedzUsuńOj kiedy to było... moja ma 5 lat a ja mam wrażenie jakbym dopiero wczoraj ją przywiozła ze szpitala ... Piękną masz kruszynkę :)
OdpowiedzUsuńJaką ma piękną sukieneczkę <3 Dopiero przy dzieciach widać jak czas szybko ucieka :)
OdpowiedzUsuńOjej, to już cztery miesiące? Ale ten czas ucieka. Dopiero po dzieciach to widać. Zdrówka na kolejne miesiące.
OdpowiedzUsuńŚliczna księżniczka. Korzystajcie z każdej chwili bo dzieci stanowczo za szybko rosną a potem zaczynają pyskować 😀
OdpowiedzUsuńUwielbiam te Twoje podsumowania to kolejne które czytam. Zastanawia mnie tylko czemu ten czas tak gna jak szalony.
OdpowiedzUsuńOjej czekam na te 4 miesiące, u naas za 6 dni miesiąc :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę fajny post powodzenia w kolejnych miesiącach ;)
OdpowiedzUsuńMacierzyństwo to przepiękna przygoda i ogromne wyzwanie! Klaudia J
OdpowiedzUsuńCzas ucieka jak szalony. Przy dzieciach widać to szczególnie.
OdpowiedzUsuńJa dalej nie mogę uwierzyć, że Ty już jestes mamą, a 4 miesiące to jak pół roku! :D
OdpowiedzUsuńDzieci szybko rosną, czas leci jak szalony :)
OdpowiedzUsuńMogłabyś poklikać w linki TUTAJ ? Dzięki :*
Fajny pomysł na podsumowanie miesiąca, żałuję, że sama na to nie wpadłam. U mnie zapraszam na opis umiejętności, jakie powinno posiadać dziecko po ukończeniu danego miesiąca.
OdpowiedzUsuńTrochę już zaczynam tęsknić do czasu kiedy moja Ami była maleńkim bobaskiem :)
OdpowiedzUsuńCo prawda to prawda, od kiedy synek jest z nami czas leci jak szalony ;)
OdpowiedzUsuń