Miało mnie nie być, ale jestem. Kto śledzi mojego FB, wie że u nas w domu szaleje choróbsko. Więc słabo z czasem, siłami i motywacją. Jednak jestem. Jestem, bo chcę się wygadać, wypłakać i ponarzekać. Dziś więc będzie o niczym. Dziś zwyczajnie dam upust swojej frustracji i zmęczeniu. Jak sami już wiecie, cenię sobie szczerość i mówienie wprost, dlatego właśnie wprost powiem o wszystkim 'co mnie boli'.
Zacznę od tego, że choroba dopadła i mnie. Na wieczór wczoraj dostałam gorączki, dziś od rana jest niewiele lepiej. Co prawda, nie wypluwam sobie płuc, tak jak mój chłopak, kaszel mnie też nie męczy, jednak ból gardła i katar nie dający oddychać mnie nie ominął, no i jeszcze ta gorączka... Niby nic wielkiego, ale powiem wam, że już jestem wykończona tym wszystkim.
Poza tym, przez te paskudne choroby znowu mamy obsuwę. Mój K. miał rozłożyć starą szafę i złożyć w jej miejsce łóżeczko, jednak póki co rozłożył jedynie sam siebie i ledwo wstaje z łóżka. Ja z praniem i prasowaniem ubranek dziecięcych także się wstrzymałam. Po pierwsze z braku sił, a po drugie postanowiłam jednak zająć się tym, jak mieszkanie przestanie roić się od naszych zarazków. Więc znowu wszystko tymczasowo stoi w miejscu. Niby nic, jednak irytujące. Kiedy w końcu wzięliśmy się do roboty i zaczęliśmy działać, coś musiało oczywiście pokrzyżować nam plany.
W dodatku zdałam sobie nagle sprawę, że każda rzecz, która znajdzie się w kąciku naszej córci jest totalnie inna. Niby wiem, że w niczym to nie przeszkadza, a jej będzie to już w ogóle bez różnicy. Jednak cierpi moje poczucie estetyki. Z racji tego, że większość rzeczy dostaliśmy, nic do siebie nie pasuje. Wiem, że w tym miejscu już przesadzam i wydziwiam, ale jakoś boli mnie to. Chciałam, aby jej kącik był piękny i cieszył oczy, pełny słodkich, uroczych dodatków, w ładnej i przyjemniej kolorystyce, a boję się że takiego efektu nie uda mi się uzyskać. Nie wiem jak mam sprawić, by jakoś to wszystko estetycznie i ładne spasować ze sobą...
W dodatku zdałam sobie nagle sprawę, że każda rzecz, która znajdzie się w kąciku naszej córci jest totalnie inna. Niby wiem, że w niczym to nie przeszkadza, a jej będzie to już w ogóle bez różnicy. Jednak cierpi moje poczucie estetyki. Z racji tego, że większość rzeczy dostaliśmy, nic do siebie nie pasuje. Wiem, że w tym miejscu już przesadzam i wydziwiam, ale jakoś boli mnie to. Chciałam, aby jej kącik był piękny i cieszył oczy, pełny słodkich, uroczych dodatków, w ładnej i przyjemniej kolorystyce, a boję się że takiego efektu nie uda mi się uzyskać. Nie wiem jak mam sprawić, by jakoś to wszystko estetycznie i ładne spasować ze sobą...
Kolejna sprawa nie spędzająca mi snu z powiek dotyczy prowadzenia mojej ciąży i badań. Kończę już 34tc, a wczoraj miałam wizytę u lekarza. Po miesiącu. W między czasie się potwornie niecierpliwiłam i zastanawiałam czy wszystko dobrze, ale dotrwałam, myśląc że teraz będę miała częstsze wizyty, a ponadto zrobią mi wszystkie badania których i brakuje... I co? Następną wizytę u lekarza mam za miesiąc, czyli dwa tygodnie przed terminem porodu. Nie miałam ani razu robionej cytologii, ani badania GBS. Mam jedynie powtórzyć badania krwi i w 37tc zrobić USG, żeby sprawdzić czy córcia dobrze przybiera na wadze, bo ostatnie badanie pokazało, że jest o kilka tygodni mniejsza niż powinna. Niby wiem, że lekarz zapewne wie co robi, tym bardziej że chodzę do przychodni połączonej ze szpitalem położniczym, w którym będę rodzić, mimo to się martwię. Czy na pewno mogę nie mieć robionych tych badań? Czy jak pójdę rodzić nikt nie będzie miał do mnie pretensji o ich brak? Czy na pewno wszystko jest w porządku?
Pani doktor zaleciła mi dużo leżeć, odpoczywać i nic nie podnosić, jeśli nie chcę urodzić wcześniej, ponieważ córcia główkę ma bardzo, bardzo nisko, jakby się już chciała pchać. Co nie jest wskazane, przy jej niewielkim wzroście i masie... Lepiej więc żeby jeszcze swoje wysiedziała.
A tak w ogóle to najbardziej mam już dosyć tej ciąży. Linczujcie mnie jeśli chcecie, ale dla mnie mogłaby już się skończyć. Wszystko mnie boli. A najbardziej plecy i cycki. Jest mi potwornie ciężko, a wiem, że brzuch mam i tak malutki... Nie mam pojęcia jak żyją dziewczyny z większymi brzuchami, mnie to już wykańcza. W żadnej pozycji nie jest mi wygodnie, a ułożenie się do snu każdej nocy graniczy z cudem. Brzuszek mi przeszkadza, czuję jakby mnie rozsadzało... Nawet w spodniach ciążowych robi mi się niewygodnie. Że o stanikach to nawet nie wspomnę. I dosłownie cały czas coś mnie boli. A jak nie boli, to mam zgagę. Kilogramy rosną coraz bardziej, niezależnie od ilości spożywanego przeze mnie jedzenia, a młoda ostatnio 'uwidziała' sobie przytulanie się do mojego pęcherza.
Do tego na końcówce ciąży hormony szaleją jak głupie, serio mamy tu ostrą jazdę bez trzymanki, a większość współczucia powinien tu zgarnąć mój chłopak, który jakoś to wszystko jeszcze znosi. Płaczę z każdego powodu, a czasem i bez powodu, denerwuję się dosłownie o wszystko. Cały czas jest mi przykro. Czuję się bezużyteczna i nieatrakcyjna mimo wszelkich starań mojego K. aby przekonać mnie, że tak nie jest. W dodatku mam problemy ze skupieniem się. Nawet obejrzenie filmu wprowadza mój ospały i dziurawy mózg na wyższe obroty, bo wymaga skupienia się na fabule i literach przez prawie 2 godziny... A książki przerastają mnie po około 20-30 stronach. Potem już się gubię i nie mogę zebrać myśli. Ba, ostatnio nawet słowa gubię! Mówię o czymś i nagle się zacinam na jakimś słowie i koniec! Ach, no i oczywiście zaczynam się wpieniać, że mam problem z wysłowieniem się, a w konsekwencji czasem i płakać i zabawa się znowu zaczyna... No mówię wam, masakra jakaś!
Smaki mi się pozmieniały. Jednak zamiast mieć ochotę na mnóstwo rzeczy, okazuje się że nie mam ochoty na prawie nic i mało co mi w ogóle jeszcze smakuje. Jestem już tym zmęczona. Chciałabym w końcu zjeść ze smakiem coś co lubię. I czerpać z jedzenia przyjemność.
Jestem po prostu już zmęczona. I boję się. Mam wrażenie, że nic już nie wiem. Im więcej czytam o ciąży, macierzyństwie, porodzie, tym czuję się bardziej zagubiona i przytłoczona. I przerażona. Po prostu mam już tego wszystkiego serdecznie dosyć.
Pani doktor zaleciła mi dużo leżeć, odpoczywać i nic nie podnosić, jeśli nie chcę urodzić wcześniej, ponieważ córcia główkę ma bardzo, bardzo nisko, jakby się już chciała pchać. Co nie jest wskazane, przy jej niewielkim wzroście i masie... Lepiej więc żeby jeszcze swoje wysiedziała.
A tak w ogóle to najbardziej mam już dosyć tej ciąży. Linczujcie mnie jeśli chcecie, ale dla mnie mogłaby już się skończyć. Wszystko mnie boli. A najbardziej plecy i cycki. Jest mi potwornie ciężko, a wiem, że brzuch mam i tak malutki... Nie mam pojęcia jak żyją dziewczyny z większymi brzuchami, mnie to już wykańcza. W żadnej pozycji nie jest mi wygodnie, a ułożenie się do snu każdej nocy graniczy z cudem. Brzuszek mi przeszkadza, czuję jakby mnie rozsadzało... Nawet w spodniach ciążowych robi mi się niewygodnie. Że o stanikach to nawet nie wspomnę. I dosłownie cały czas coś mnie boli. A jak nie boli, to mam zgagę. Kilogramy rosną coraz bardziej, niezależnie od ilości spożywanego przeze mnie jedzenia, a młoda ostatnio 'uwidziała' sobie przytulanie się do mojego pęcherza.
Do tego na końcówce ciąży hormony szaleją jak głupie, serio mamy tu ostrą jazdę bez trzymanki, a większość współczucia powinien tu zgarnąć mój chłopak, który jakoś to wszystko jeszcze znosi. Płaczę z każdego powodu, a czasem i bez powodu, denerwuję się dosłownie o wszystko. Cały czas jest mi przykro. Czuję się bezużyteczna i nieatrakcyjna mimo wszelkich starań mojego K. aby przekonać mnie, że tak nie jest. W dodatku mam problemy ze skupieniem się. Nawet obejrzenie filmu wprowadza mój ospały i dziurawy mózg na wyższe obroty, bo wymaga skupienia się na fabule i literach przez prawie 2 godziny... A książki przerastają mnie po około 20-30 stronach. Potem już się gubię i nie mogę zebrać myśli. Ba, ostatnio nawet słowa gubię! Mówię o czymś i nagle się zacinam na jakimś słowie i koniec! Ach, no i oczywiście zaczynam się wpieniać, że mam problem z wysłowieniem się, a w konsekwencji czasem i płakać i zabawa się znowu zaczyna... No mówię wam, masakra jakaś!
Smaki mi się pozmieniały. Jednak zamiast mieć ochotę na mnóstwo rzeczy, okazuje się że nie mam ochoty na prawie nic i mało co mi w ogóle jeszcze smakuje. Jestem już tym zmęczona. Chciałabym w końcu zjeść ze smakiem coś co lubię. I czerpać z jedzenia przyjemność.
Jestem po prostu już zmęczona. I boję się. Mam wrażenie, że nic już nie wiem. Im więcej czytam o ciąży, macierzyństwie, porodzie, tym czuję się bardziej zagubiona i przytłoczona. I przerażona. Po prostu mam już tego wszystkiego serdecznie dosyć.
A co u was? Czym wy jesteście zmęczeni? Czego macie najbardziej dosyć?
Czy w ciąży przeżywałyście podobne rzeczy?
A może wszystko jest w porządku i jesteście pełni sił, energii i motywacji i chcecie się nimi ze mną podzielić za pomocą dobrego słowa?
Kochana. Wdech, wydech. Ufff! Spokojnie. To normalne na tym etapie ciąży. W fazie wicia gniazda jest tak, że chce się przenosić góry, a gdy nie można dopada frustracja. Odpuść sobie książki. Nie pociesze Cie, ale takie stany naszego wrażenia niedorozwojowego trwają przez 2 lata po porodzie. Też miałam problem z mową, a z pamięcią mam do dzisiaj. Żyje według przypomnienń w telefonie, a i to czasem nie pomaga. Co do badań Gbs powinien być zrobiony. W mojej pierwszej ciąży lekarz go nir wykonał i czepiali sie w szpitalu. Robili dodatkowe badania młodemu i chyba nawet podali leki. W drugiej nie zdążyłam odebrać wyników. Bo w dzień badania poszłam do szpitala. Wizyty powinny być minimum co 3 tygodnie, a najlepiej co dwa.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się dzielnie. Dasz rade. I pamiętaj, że kobieta w ciąży jest najseksowniejsza ( słowa mojego M) oczywiście te co mają figurę :p a ty ja masz! Przytulam mocno. Jak chcesz się wygadać pisz na fp.
Właśnie słyszałam, że wizyty powinny być co dwa tygodnie, a badanie GBS robione. Więc zastanawiam się dlaczego tak nie jest. Tym bardziej, że nie wiadomo nawet czy "dotrwam" do ostatniej wizyty u lekarza i do ostatniego USG. Oby.
UsuńFakt, że dziury z mózgu mi nie miną tak szybko jest mało pocieszający, jednak dziękuję za szczerość. Przynajmniej wiem, że to nie ja jestem niedorozwojem, to po prostu ta ciąża :P
A za resztę słów dziękuję, dobrze usłyszeć miłe słowa, choć przy moich ostatnich wahaniach, pewnie na długo to nie pomoże ;)
Słońce! Jesteś już na samej końcówce, stąd to zniecierpliwienie. Hormony wariują, mózg jakby oszalał, a człowiek ma przecież tyle do zrobienia. Byle pierdoła doprowadza do szału. Rozumiem Cię doskonale. Pod koniec mojej ciąży także nie potrafiłam się skupić. Do tego wszystko wypadało mi z rąk, byłam powolna i niezdarna. Podobnie jak Ty zapominałam słów i to niestety utrzymywało się jeszcze jakiś czas po porodzie, czasem mam wrażenie, że rozkojarzona jestem do dziś. Kilka dni przed porodem frustracja sięgnęła zenitu i urodziłam. Maluszek też widocznie miał dosyć. Nie będę Cię pouczać, nie będę dawać rad, po prostu spróbuj być dla siebie dobra. Tyle rzeczy jest zbędnych wokoło Nas. Ja wiem, że dla małej chcecie wszystkiego, co najlepsze jednak nie takim kosztem, Ty jesteś najważniejsza, Ty i Twoje zdrowie i samopoczucie. Dobrze, że to wszystko napisałaś, przypomniałam sobie tę ciemną stronę ciąży :). Jesteś silną kobietą wiesz? A kącik cóż. Jeszcze przyjdzie czas na modernizacje i poprawki, ponad połowa rzeczy będzie zbędna sama zobaczysz :* odpuścić sobie, po prostu. Buziaki i trzymam za Was kciuki!
OdpowiedzUsuńEh, oby jakoś wytrzymać do końca... Niestety zaczynam panikować. Ciągle mam wrażenie, że coś zaniedbałam, o czymś nie pamiętam, a jeszcze z czymś innym nie zdążę. Po prostu jestem już zmęczona. Ale dziękuję za wsparcie i dobre słowa, zawsze można się poczuć odrobinę lepiej choć przez chwilę. A przede wszystkim poczuć, że ktoś cię rozumie, przeżył to samo i wie, co czuję...
UsuńA jeśli chodzi o ten nieszczęsny kącik dla dziecka, to wiem że to już marudzę i przesadzam, ale jak widzę takie piękne pokoje, inspiracje, zdjęcia, komplety pościeli i wszystkiego to jakoś mi się smutno robi. Wiem, że to nie jest tak istotne, jednak chciałabym żeby wszystko było idealnie...
Wiem jak to jest kiedy wszystko wali sie na raz. Wlasciwie to zawsze wszystko wali sie na raz. Ale nie przejmuj sie tak, wez gleboki wdech, to przejdzie. Odnosnie ciazy tio zadnego linczowania, szczerze? Ja mówilam tak samo ;) Tez mialam dosyc, byly dni ze bol kregoslupa przykulowal mnie dołozka i nie moglam wcale wstac... od 7 miesiaca mialam takie skurcze w kregoslupie ze az lapaly mnie zawroty glowy i pewnie gdybym wtedy nie stala obok czego kolwiek to bym nie raz pocalowala podloge... Wierz mi rowniez mialam dosc, w dodatku od 36 tygodnia 4 roznych lekarzy powtarzalo mi ze ja to na pewno za chwile urodze i tak co drugi dzien na wizytach u gina przez 6 tygodni, bo urodzilam dopiero pod koniec 42 tygodnia... Czasami ma sie dosc, czasami to az nie chce sie zyc, ale trzeba tez spojrzec na wszystko i z drugiej strony , niebawem skoncza sie twoje meki, pozostanie jedynie wstawanie w nocy do placzącego dziecka, ale ono wszystko ci wynagrodzi :)
OdpowiedzUsuńA więc byle do marca :) Tudzież byle wytrwać do porodu :P Gorzej, że czasu coraz mniej, a roboty jeszcze pełno...
UsuńZnam to :) U mnie tez pod sam koniec mialam najwiecej pracy i przygotowan, a kazdy kolejny dzien opoznienia nie nastrajal pozytywnie ;) Dasz rade :D My kobiety zawsze dajemy :)
UsuńOj doskonale Cię rozumiem. Przy końcówce sił coraz mniej, ale pamiętaj, że już za niedługo poznasz swoją Księżniczkę. Co do GBS to w szpitalu wymagają wyniku badania - w zasadzie tylko tego oraz oryginału badania grupy krwi. Jesli nie bedziesz miec wyniku GBS to profilaktycznie podadzą Tobie (albo dziecku - nie pamiętam jak to się odbywa) antybiotyk. Więc w sumie nic strasznego, ale lepiej mieć wyniki.
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej mogę być o tyle spokojniejsza, e świat się nie zawali i nic złego nie spotka moje dziecko, nawet jeśli mi tego badania nie zrobią.
UsuńByle do marca... :)
Mogę niestwty tylko połączyć się z Tobą w bólu. Mam wszystkiego dość, wszystko mnie męczy i jestem po prostu jak flak. Niestety końcówka ciąży o tej porze roku nie należy do lekkich i przyjemnych. :/
OdpowiedzUsuńOj te poczucie estetyki - coś o tym wiem niestety ;)
OdpowiedzUsuńJa za to wkurzam się strasznie ostatnio na łóżko, które ma mój synek - takie wiesz, czerwone, kolorowe - wóz strażacki. No ale nie pasuje mi do reszty i kusi przemalować na biało ;)
Na końcówce też czułam się nieużyteczna i nieatrakcyjna, ale to chyba te hormony... ;) Pamiętam, że dla mnie końcówka była wyjątkowo ciężka, bo strasznie spuchłam, woda zatrzymała mi się chyba wszędzie gdzie mogła, łącznie z twarzą :P Nie mieściłam się nawet w buty zimowe i w lutym chodziłam w adidasach! Musiałam zrezygnować z noszenia obrączki, co bardzo mnie wtedy bolało. Niecierpliwiłam się. Ale... Kochałam te dni za to, że bezkarnie mogłam leżeć i nic nie robić. Za te cudowne, bolące kopniaczki z brzucha. Za torbę czekającą w przedpokoju. Może z perspektywy czasu wygląda to tak kolorowo, ale chętnie wróciłabym do tego czasu :)
OdpowiedzUsuńP.S. Co do lekarza - spróbuj się dowiedzieć o badanie GBS, wiem że to istotne przy porodzie!
Choroba może dobić, ale nie daj się! Pokoiki dziecięce mają to do siebie, że wręcz powinny byc pstrokate i nasza estetyka musi się z tym pogodzić :)
OdpowiedzUsuńZdrowiejcie! A Ty Kochana jak najwięcej odpoczywaj i wysypiaj się póki możesz ;)
OdpowiedzUsuńNie nie jesteś jedyną która ma dość. U mnie druga ciąża. 2,5 latek w domu (troche ratuje przedszkole do południa ).
OdpowiedzUsuńRozeszło mi się spojenie łonowe ledwo chodzę. Pod prawą nerkę mam
Wciśnięta stopę na lewej wyszedl piasek. Kosc tak Boli ze czasami próbując wdrapać sie na łóżko czukw sie jak niepełnosprawna emerytka. Chcialabym zeby to sie juz skończyło. Przez wszystkie choroby, moje problemy jestem w dupie z wyprawka. Polowy rzeczy nie mam dp tego zaczynam panikować bo przez kość najprawdopodobniej czeka mnie cesarka.
Jeszcze większą część dnia spędzam sama z dzieckiem i mam wyrzuty bo nie jestem w stanie siedzieć z nim na podlodze. Bawic sie. Nic.
W sumie większość kobiet po połowie ma dość ciąży ;)
OdpowiedzUsuńPrzytulam bidulo. Koniec ciąży do łatwych nie należy. I fakt trochę rzadko te wizyty. GBS bym zrobiła to dość ważne badanie. W pierwszej ciąży robiłam w 36tc, w drugiej w 39
OdpowiedzUsuńKońcówka ciąży wszystkim daje zawsze w kość! Wszystko już bokiem wychodzi i człowiek na nic nie ma siły, że o wenie już nie wspomnę:) Co do pokoju córki to powiem Ci, że to nie jest wydziwianie, zwyczajnie jest tak, że jak się siedzi z dziećmi w domu to chce się ulepszać świat wokoło siebie, bo to twoja "praca". Takie myśli o ulepszaniu domu ja sama traktuje jak ambitny projekt zawodowy...i choć wiem, że niewiele osób to rozumie, a wręcz patrzą na mnie jak na osobę, które "nie ma poważnych problemów" to się tym absolutnie nie przejmuję:)
OdpowiedzUsuńŻyczę abyś przetrwała, już niewiele czasu zostało...
Oj, współczuję choróbska. Chyba wszystkich ten paskudny wirus złapał. Ja niestety już drugi raz choruję.
OdpowiedzUsuńCiąża nie zawsze jest taka fajna jak ją w filmach przedstawiają, gdzie kobieta jest piękna zgrabka i czuje się świetnie.
Trzymam kciuki za końcówkę :)
http://take-a-pencil-and-draw-world-of-race.blogspot.com
Nie będę oryginalna w tym co napiszę, ale Twoje emocje są naturalne na tym etapie ciąży. Wijesz gdniazdko, a dodatkowo masz świadomość, że do powitania Waszego maleństwa już bliżej niż dalej. Wszystkie te okoliczności powodują kumulację różnych emocji od obaw, szczęście i radość po zmęczenie i zniecierpliwienie. Jedyne co teraz możesz zrobic to spróbować odetchnąć i się uspokoić. Musisz zadbać o siebie, a tymi samym o maleństwo- doskonale o tym wiesz 😉. Pisać łatwiej niż zrobić, ale odpoczywaj ile tylko możliwe. Buziaki
OdpowiedzUsuńspokojnie powiem Ci tak przestań czytać już o ciąży macieżyństwie itd wyluzuj zrelaksuj się odpoczywaj... wyszystko zależy od Twojego nastawienia jak to było ze mną kiedy było blisko porodu... byłam bardzo pozytywnie nastawiona i poród wspominam bardzo miło i fajnie pomimo z e się zakończył cesarką... będzie boleć oczywiście ale Tyle kobie to przeżyło więc i Ty też dasz radę w końcu jesteś kobietą ;P przygotować się na ból to przydatna sprawa nastawić się pozytywnie na poród teraz to powinien być Twoim priorytetem :D
OdpowiedzUsuńJA GBS miałam robione, jednak cytologii nie. JEsli chodzi o wizyty to też miałam co miesiąc u lekarza, jednak miałam dwóch lekarzy i tak naprawde bylam co 2 tygodnie. Niemniej jednak, jesli mialabym jednego lekarza, to byłaby to wizyta co miesiac.
OdpowiedzUsuńDoskonale pamietam ten stan który opisujesz, bo to bylo tak jakby wczoraj! :) jednak to szybko zleciało. I nie czytaj za duzo o porodzie, ciazy! chyba ci juz starczy. Poród to i tak jest high level i to bedzie mialo swój przebieg, wszystko zalezy od poloznej i tak :)
Teraz sie musisz uspokoic, wyleczyc i odpoczywać bo to jest najlepsze w tym momencie dla ciebie i dziecka :)
Spokojnie :)
Ech, jak ja Cię rozumiem! W pierwszej ciąży "prowadziłam się" państwowo - badań jak na lekarstwo. Jak szłam rodzić (mocno po terminie) to patrzyli na mnie jak na głupią, że taka nieodpowiedzialna... Nawet ułożenia dziecka nie miałam potwierdzonego, czaisz???
OdpowiedzUsuńW drugiej ciąży czułam się naprawdę źle. Ciągle kroplówki, szpitale, do tego mega rwa - o wymiotach nie wspominając :( Lekarza miałam już prywatnego i nie żałuję ani złotówki u niego pozostawionej. A pod koniec męczyłam się tak jak Ty - w stanach totalnego wykończenia chciałam sobie rozciąć brzuch i sama wyciągnąć bobasa ;) Takie schizy! I wiesz co mi pomogło? Fizjoterapeutka-masażystka. Przyjeżdżała do mnie, kładła mnie na stole i stopniowo doprowadzała do stanu użytkowania. Może też spróbujesz??
Tak czasami myślę, że najlepiej w ogóle nie czytać o ciąży, bo można się przerazić i w jakieś kompleksy wpaść ;) Choroba wykańcza i wywołuje negatywne myśli. Wszystko będzie dobrze!
OdpowiedzUsuńA ja mam dość tego, że moje dziecko ciąąąąąąąąąąąąąąąąąąągle od października jest chore. Połowa czasu w domu, połowa w żłobku. Męczy się biedna, a ja razem z nią :(
OdpowiedzUsuń