Muszę się wam przyznać, że ostatnie tygodnie upłynęły mi na dość poważnym panikowaniu. Ciężko było mi napisać wam coś budującego, ponieważ sama nie czułam się zbyt silna w tym czasie. Przede wszystkim zaczęły mnie dopadać wątpliwości i paraliżować strach. Strach przed macierzyństwem, porodem, tym co nieznane. W głowie kłębiły się miliony pytań.
Jak ja sobie poradzę? Co ile i jak przewijać dziecko? Czy będę umiała je umyć i jakie kosmetyki powinnam kupić? Czy zdążę, czy o niczym nie zapomnę. Jak podnieść taką maleńką kruszynkę, jak się nią zająć? Poczułam się całkowicie przerażona.
Jak ja sobie poradzę? Co ile i jak przewijać dziecko? Czy będę umiała je umyć i jakie kosmetyki powinnam kupić? Czy zdążę, czy o niczym nie zapomnę. Jak podnieść taką maleńką kruszynkę, jak się nią zająć? Poczułam się całkowicie przerażona.
Od początku ciąży przeczesuję cały internet, przez artykuły i fora, po blogi czytając absolutnie WSZYSTKO co znajdę o ciąży i macierzyństwie. I teraz, już prawie na mecie, mogę powiedzieć jedno: mam wrażenie, że nic nie wiem. Albo wręcz, że im więcej czytam, tym mniej wiem. Oczywiście jestem w pełni świadoma, że to nie prawda, a po porodzie, zapewne wiele z tych informacji mi się przyda, jednak obecnie czuję jakbym miała w głowie czarną dziurę.
A sam poród? Dotarło do mnie w końcu to, co usilnie wypierałam przez calusieńką ciążę: że ja naprawdę będę musiała urodzić. Torby do szpitala spakowanej nie mam, nie wiem czy chce znieczulenie czy nie, nie wiem czy mam wszystkie badania, nie wiem nawet czy poznam, że właśnie rodzę. Wiem, że to głupia myśl, w końcu jak można nie rozpoznać porodu, prawda? Ale właśnie to mnie martwi. No i oczywiście ból, albo że poród okaże się ciężki i długi... W sumie to sama nie wiem czego się spodziewać i chyba właśnie to przeraża mnie najbardziej.
Widziałam przez aplikacje ciążowe w jakim tempie upływają tygodnie i zmniejsza się ilość dni do terminu. I się przestraszyłam. Jak to może być tak blisko skoro ja jestem nie gotowa?!
Tydzień choroby sytuacji nie polepszył, niestety. Wszystkie przygotowania stanęły w miejscu, więc miałam kolejny powód do płaczu, że nie zdążę. Koszmarne samopoczucie też było idealnym argumentem na kolejną litanię żalenia się i narzekania, jednak to wszystko już wiecie z wpisu o tym, że mam dość.
Na szczęście zaczęłam wracać do zdrowia. Dziś już czuję się całkiem nieźle, przespałam w końcu całą noc, w dodatku mogę nawet oddychać, więc wrócił humor i zapał i energia. A co więcej, spokój. I to mnie zaskoczyło najbardziej.
Zdałam sobie sprawę z tego, że zdecydowaną większość wyprawki mam już skompletowaną. Łóżeczko stoi już pięknie złożone, ruszyłam z pierwszą turą prania, do kupienia zostało nam jedynie kilka drobiazgów. I nagle poczułam, że dam radę. Ba, mogę nawet zdradzić, że poczułam się psychicznie gotowa. Wiem, że pewnie to się jeszcze zmieni, oraz że nie da się być na to gotowym, jednak tak właśnie czuję. W końcu przygotowuję się od tylu miesięcy, więc myślę, że bardziej gotowa już nie będę. No, chyba że za 2-3 tygodnie, jak odmalujemy ściany i upiorę w końcu wszystko. Ale już się nie spinam. Podchodzę do tego ze spokojem, na chłodno przeliczając ile zostało do zrobienia i w jakim czasie.
A jak sobie poradzę? Szczerze to nie mam pojęcia, jednak wszyscy mi powtarzają, że ten instynkt macierzyński naprawdę istnieje, więc pozostaje mi wierzyć, że on mnie poprowadzi. Oczywiście, dalej mam wiele pytań i obaw, jednak wiem, że to całkowicie naturalne. Każdy rodzic się boi, jednak zdecydowana większość jakoś daje radę ;) Na pewno wiele będę musiała się nauczyć, popełnię zapewne też wiele błędów, ale wiem, że tak ma być. A ja będę to robić najlepiej jak potrafię.
A przede wszystkim nie mogę się doczekać. Aż w końcu zobaczę swoją córeczkę i aż będzie tu z nami. Jestem ciekawa jak będzie wyglądać, w ogóle jaka będzie. A najbardziej chce się dowiedzieć co poczuję, gdy w końcu spojrzę na jej buzie i wezmę ją w ramiona. Już teraz sama myśl o tym przyćmiewa wszelkie moje obawy i wątpliwości. Wiem, że nie będzie łatwo. Jednak myślę, że warto.
Zaczęłam też doceniać ostatnie tygodnie ciąży. Co prawda plecy bolą niemiłosiernie, brzuchem zrzucam rzeczy ze stołu jak próbuję przejść (co niezmiennie wywołuje atak śmiechu u mojego chłopaka), ale co tam. Czytam, oglądam filmy, spędzam wolne chwile z moim K, biorę długie kąpiele... Korzystam. Co prawda od wczoraj dostałam takiego powera, że nie mogę usiedzieć w miejscu ani chwili, więc samo odpoczywanie mi słabo wychodzi... Ale za to sprzątanie i przygotowania idą do przodu pełną parą! No i masa niepotrzebnych rzeczy, którymi próbuję zająć swój czas i spożytkować energię. Tak to się kończy, gdy się nareszcie wyśpię :) No mówię wam dostałam takiego kopa, że ho ho! Nawet nie miałam w planach pisania dziś posta dla was. Stwierdziłam, że chwilowo skończyły mi się pomysły i tematy, że powiedziałam to, co do powiedzenia już miałam, a poza tym ten koniec ciąży naprawdę narobił mi takich dziur w mózgu, że ciężko się zebrać i cokolwiek zrobić. Jednak od rana tak mnie nosi, że jakoś samo wyszło.
Na tym pozytywnym akcencie dziś zakończę. Może nie jest Walentynkowo, ale na pewno pozytywnie.
A jesteście ciekawi gotowej aranżacji kącika dla młodej?
Jeśli tak, to mogę się wam pochwalić, jeśli kiedyś ją skończymy :)
Jeśli podobał ci się mój post, zachęcam do śledzenia na bieżąco, co się u nas dzieje za pomocą FB :)
Pamiętam tę mieszaninę strachu i oczekiwania. Chociaż chyba w drugiej ciąży bałam się bardziej niż w pierwszej. W pierwszej po prostu nie wiedziałam co mnie czeka, a w drugiej nie wiedziałam, które z dwóch rozwiązań mnie czeka ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia- myśl pozytywnie. I polecam książkę Mundra- to wywiady z położnymi. Mi bardzo pomogła w drugim porodzie i w zrozumieniu o co tak naprawdę w tym chodzi ;)
Ciąża to piękny czas oczekiwania. Sądzę, że to normalne że radość miesza się ze strachem. Dużo pozytywnych myśli i ludzi wokół CI życzę :D
OdpowiedzUsuńno dokładnie dasz radę będziesz wiedziała o wszystkim intuicyjnie.... po prostu wszystko będziesz wiedzieć
OdpowiedzUsuńI to mi się podoba! Kochana dasz radę. Wierzę w Ciebie! Trzymaj się mocno, a wszystko pójdzie samo.
OdpowiedzUsuńTego pozytywnego nastawienia się trzymaj! Nie czytaj wszystkiego w internecie! Jako mama siedmioletniej dziewczynki mogę cię zapewnić, że każde dziecko jest inne, każde zachowanie i każda sytuacja jest inna, nic dwa razy sie nie powtórzy, a ty nie jesteś w stanie przygotować się na wszystko :) Zawsze coś cię zaskoczy, mile lub mniej, zawsze cię coś zestresuje i zawsze znajdzie się coś co cię ucieszy :)
OdpowiedzUsuńu mnie przy drugiej ciąży był spokój. Byłam wszystkiego bardziej świadoma i oczekiwałam niecierpliwie na przyjście na świat drugiego Pierdziocha. Pozytywne nastawienie pomaga przejść pozytywnei przez ciążę :) i przez poród też :)
OdpowiedzUsuńTo całkowicie naturalne że pod koniec ciąży i nie tylko, strach miesza się z radością.Będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuńOj hormony szaleją, szczególnie pod koniec ciąży, u mnie było podobnie
OdpowiedzUsuńPoczujesz wielką i bezgraniczną miłość do tej najpiękniejszej kruszynki na świecie :) Narodziny dziecka i pierwsze chwile razem to niezapomniane i niezwykłe uczucie. Powodzenia.
OdpowiedzUsuńMiałam dość podobnie pod koniec ciąży. U mnie sytuację pogorszyła kostka zwichnięta na 3 tygodnie przed terminem.
OdpowiedzUsuńPowodzenia! Co tu dużo pisać, wszystko przez hormony ;)
OdpowiedzUsuńNajlepsze dopiero przed Wami:)))
OdpowiedzUsuńW gorsze dni, wszystko wydaje się bardziej czarne :). Wystarczy trochę słońca i już patrzymy inaczej. Dasz radę najlepiej jak będziesz mogła, a jedno jest pewne tego dnia nie zapomnisz do końca życia :) właśnie tej chwili jak spojrzysz na swoją córeczkę :). W piątek wrzucę post o torbie szpitalnej, może się przyda? Trzymaj się kochana 😘
OdpowiedzUsuńDasz radę :) każdą z nas chyba dotyka taki lęk, nawet panika, że przecież nie damy rady, że nic nie wiem o dziecku, że nie będę wiedziała jak mu pomóc. Pamiętaj o swojej intuicji, ona Cię dobrze poprowadzi. A dopóki możesz to dbaj o siebie :)
OdpowiedzUsuńTo zupełnie naturalne. Wszystko minie kiedy się spotkacie :)
OdpowiedzUsuńEmocje podsycają hormony, zobaczysz już niedługo, jak zabawne były twoje obawy. Po urodzeniu wszystko ulega zmianie.
OdpowiedzUsuń