Czas na kolejne podsumowanie!
Zaczynam 9 miesiąc ciąży, do terminu z USG zostały mi dokładnie 4 tygodnie, nadszedł więc moment na podsumowanie mojej ciążowej przygody. Pan Tatuś wyjechał dziś do Holandii pozamykać ostatecznie wszystkie nasze sprawy, więc na 3 dni zostałyśmy z malutką same w domu. Od rana tak się kręcę bez celu, trochę posiedzę, trochę posprzątam... Tak więc pomyślałam, że opiszę wam na jakim obecnie etapie jesteśmy. Zapraszam :)
#Samopoczucie - Odkąd wyleczyłam przeziębienie czuję się całkowicie dobrze. Brzuch nie boli, a młoda wierci się nieustannie ( a twierdzili, że pod koniec spokojniejsza się zrobi i mniej ruchliwa... niedoczekanie, mam wrażenie, że ona nigdy nie sypia! ciekawe czy po porodzie też będzie taka aktywna). Nie mam ostatnio ani zgagi, ani zaparć ani innych nieprzyjemnych dolegliwości, no generalnie bajka. Jedyne co, to dopadł mnie totalny leń. Dosłownie nic mi się nie chce ostatnio, mogę cały dzień siedzieć wgapiona w telewizor marudząc, że nic ciekawego tam nie leci :)
Co prawda, żeby zobaczyć stopy muszę się wychylić, a są okolice, których nie widuję już w ogóle. Plecy trochę bolą, ale ratuje mnie ciążowa poduszka, dzięki której mogę się wygodnie ułożyć w łóżku i przesypiam całe noce. Kocham swoją poduszkę.
#Samodzielność - O dziwo jak na ten etap ciąży jestem dość poradna. Sama podnoszę rzeczy z podłogi, sprzątam wszędzie, ścielę łóżko, wychodzę z wanny i golę się (też wszędzie). Oczywiście niektóre z tych czynności sprawiają mi trudność, ale na szczęście nie robią ze mnie kaleki. Jedynie co jakiś czas muszę usiąść, ponieważ gdy jestem dłużej na nogach brzuszek mi ciąży i czuję silne parcie na krocze. Ale jak pisałam, mój luby jest obecnie w drodze do Holandii, więc siedzę 3 dni sama i daję ze wszystkim radę. Poprosiłam go jedynie wczoraj, żeby przyniósł mi zgrzewkę wody, żebym za ciężkich rzeczy ze sklepu nosić nie musiała.
#Przygotowania - Ubranka mam już wszystkie uprane i uprasowane (w końcu), jeszcze została pościel, ręczniki, kocyki itp. W ten weekend malujemy ściany i będzie można przygotować całkowicie kącik małej. Może gdy już zobaczę efekt końcowy pokuszę się o własnoręczne wykonanie jakiś dekoracji pasujących, żeby ładniej było. Wyprawka w znaczniej większości skompletowana, brakuje kilku drobiazgów, w które się zaopatrzymy na dniach mam nadzieję, a resztę można będzie spokojnie dokupować gdy już córeczka będzie na świecie.
#Wygląd - Pomijając fakt, że czuję się wielka jak wieloryb, gruba i brzydka, to patrząc obiektywnie wcale nie jest ze mną tak źle. Po pierwsze nie mam absolutnie żadnych rozstępów (tfu tfu, obym nie zapeszyła) i mam nadzieję, że tak już zostanie. Brzuszek nie jest za duży, skóra ładna, jędrna. Po drugie nie puchnę, więc nie mam wrażenia jakbym się zamieniła w balon, a dłonie i stopy są dalej smukłe. Na chwilę obecną przybyło mi około 10kg, więc wiem, że nie jest ze mną źle, mimo iż czuję się jak beczka :P
#Psychika - No i tu pewnie się rozpiszę bardziej. Pamiętacie jak ostatnio pisałam wam, o tym że się uspokoiłam (TUTAJ)? Otóż zaszło to o wiele dalej. Mianowicie w ogóle przestałam się przejmować, bo przestało do mnie docierać, że za chwilę w naszym domu pojawi się mały brzdąc. Im bliżej tym bardziej to dla mnie abstrakcyjne. Krągły brzuszek, w którym coś się cały czas wierci, już tak mi spowszedniał, że zapominam, że znajduje się tam prawdziwe dziecko. Po prostu czuję, jakby ten brzuch był nieodłączną częścią mnie i tyle, jakby się nic miało już nie zmienić. Ale przyznam wam, że z jednej strony to dobrze. Dzięki temu jestem o wiele mniej nerwowa i płaczliwa. Nie denerwuję się aż tak i przestałam panikować, więc to jedynie wyjdzie córci na zdrowie :)
A druga sprawa, o której muszę tu napisać, po raz kolejny zresztą, są moje dziury w mózgu. Ponieważ one się powiększają! Ostatnio chodzę totalnie otępiała, nie wiem co się w ogóle w okół mnie dzieje. Zaczynam zapominać treści rozmów, które przeprowadziłam (mimo iż pamiętam sam fakt, że miały one miejsce), a ostatnio nawet zapomniałam, że... prowadzę bloga! Ponadto od tygodnia myślę nad tym, by zacząć czytać jakąś książkę, póki jeszcze mam na to czas, jednak ostatnio trudno mi nawet film w całości obejrzeć, więc o czytaniu nawet nie wspomnę! Każda czynność sprawia mi trudność przez mój brak skupienia, łapię zawiechę co chwila i minuty mi uciekają... No po prostu masakra! I w zasadzie to jest mój główny powód do narzekania, poza tym czuję się naprawdę dobrze :)
Cóż, chyba opisałam już wszystko, a jeśli o czymś zapomniałam, to po tym co napisałam nie powinno to już dziwić nikogo.
Więc jak widzicie, końcówka ciąży wcale nie jest taka zła, a jedynie męcząca.
Jeśli podobał ci się mój post, zachęcam do śledzenia na bieżąco, co się u nas dzieje za pomocą FB :)
Super, że z psychiką wszystko ok;) bo to w sumie bardzo istotne.Szkoda, ze nie można sie wyspać i odpocząć na zapas:) udanej końcówki ciaży, duzo zdrówka i szybkiego porodu!
OdpowiedzUsuńJa nie dotrwałam do 9 miesiąca, obaj moi chłopcy urodzili się w 36 tygodniu. Powodzenia na tym ostatnim etapie, już niedługo będziecie tulić Maleństwo:)
OdpowiedzUsuńPowodzenia :) dużo zdrówka dla Ciebie i małej :)
OdpowiedzUsuńWiesz co jest najgorsze? Że te dziury w mózgu nie zarastaja. W drugiej ciąży czuję się już naprawdę niepełnosprawna umysłowo ;) po porodzie mózg będzie do wymiany, na bank ;) razem z cyckami 😁
OdpowiedzUsuńNo to mnie przestraszyłaś... Nie bardzo wiem jakim cudem może być jeszcze gorzej :P
UsuńMoże nie gorzej, ale tak samo źle ;)
Usuń3mam kciuki za rozwiązanie! :) Czeka Cię fajna przygoda z macierzyństwem :)
OdpowiedzUsuńNo to jesteś już praktycznie gotowa. Co do drobiazgów do dokupienia to pewnie się zdziwisz, że po urodzeniu dziecka brakuje Ci jeszcze masę rzeczy. Przynajmniej w moim przypadku tak było i też mi się wydawało, że wszystko już mam :) Pocieszę Cię, ja spuchłam dopiero po porodzie. Stopy miałam tak wielkie, że nie mogłam wejść w żadne buty.
OdpowiedzUsuńAle Ci zazdroszczę tego samopoczucia! ja na końcówce naprawdę byłam jak wieloryb! Spuchnęłam okropnie i ledwo się ruszałam, bo wszystko mnie bolało! Byłam naprawdę duuuża, sam brzuch miałam ogromny :D Ale i tak mi się podobało, z takim małym człowieczkiem w brzuszku, który się wiercił i wbijał nóżki ;) P.S. Jak udaje Ci się przesypiać noce?! Ja chodziłam siku co 2 godziny :P
OdpowiedzUsuńczyli za chwilkę będziecie już razem :)
OdpowiedzUsuńja miałam termin na 7 października, a córeczka pojawiła się na świecie 11.
powodzenia! :)
Zdecydowanie panika nie wpływa nikomu na zdrowie, zwłaszcza w przypadku ciąży. O tej ludzkiej wiem niewiele, ale za to o psiej - sporo i wydaje mi się, że z biologicznego punktu widzenia nie ma dużej różnicy. I na przykład do ponad połowy ciąży suka, pod wpływem stresu, może "wchłonąć" potomstwo: nie wiem, jak to do końca działa, ale "u mnie" się zdarzyło: musieliśmy przeprowadzić zabieg na ciężarnej dziewczynce, związany z ciążą właśnie. Weterynarz widział z 6-7 szczeniąt, urodziły się trzy, pozostałe się rozpłynęły.
OdpowiedzUsuńEch, moje porównywanie ludzi do zwierząt jeśli o ciąże i dzieci chodzi to niestety, "skrzywienie zawodowe" :D
Życzę najlepszego :)
To już końcówka :) Pewnie odliczasz dni :) wiem jak to jest gdy się na coś bardzo długo czeka, tu na kogoś :) Życzę dużo zdrowia :) i odpoczynku
OdpowiedzUsuńale super najfajniejsze chwile za Toba i przed Tobą pamiętam wszystkie ciąze swoje i miło je wspominam... a 9 miesiące najbardziej się pamięta :P ciesz się chwilą przy drugim już nie będzie tak błogo :p
OdpowiedzUsuńpamiętam, że gdy sama byłam w ciąży, również wszystko robiłam i nie potrzebowałam pomocy ze strony otoczenia :) i nie bałam się porodu :) nie wiedziałam co mnie czeka, i to było piękne :D będzie dobrze :) przed Tobą rozciąga się to co najpiękniejsze <3
OdpowiedzUsuńKońcówka zawsze najcięższa.już za chwilę zaczniesz nowy etap :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Was! Ja dzieci raczej nie planuję... Ale kto wie.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci aby wszystko było dobrze. Powodzenia ---> www.wpuszczonawmaliny.blogspot.com :]
OdpowiedzUsuńczytam to co piszesz i jakbym widziala siebie doslownie 4 miesiace temu, bo taka jest miedzy nami roznica! :) i potwierdzam to ze ma sie dziure w glowie - pamiec juz nie ta i stan jej nie poprawia sie po porodzie :) duzo zdrowia ci zycze i szybkiego rozwiazania!
OdpowiedzUsuńps. pochwal sie zdjeciami :)
Ja na końcówce czułam się jak połączenia hipopotama z wielorybem. Ledwo chodziłam, prawie nie spałam i non stop się denerwowałam.
OdpowiedzUsuńŻyczę i z całego serducha i mocno trzymam kciuki fantastycznego samopoczucia i Kochana niedługo nowy etap przed Tobą <3
Ostatnia prosta! Trzymam kciuki!
OdpowiedzUsuńno to już ostatnie odliczanie :) dzielna badź, i wytrwała :)
OdpowiedzUsuńJa do końca ciąży miałam mega kopa do działania. Robiłam wszystko i to z takim powerem jAkiego nigdy nie miałam. Na 2 dni przed porodem nawet skurczy nie miałam!
OdpowiedzUsuńZ psychiką było u mnie nieco inaczej, ale jeśli byś była ciekawa
youngbabymumie.blogspot.com Zapraszam i pozdrawiam.