Mówi się, że ciąża to nie choroba, jednak czy faktycznie tak to wygląda? Na pewno jest stanem wyjątkowym i zasługuje na specjalne traktowanie. Wiele z was opowiadało mi o różnych nieprzyjemnościach, jakie napotkało w tym okresie, wiele pisało o tym na swoich blogach, forach czy różnych grupach. Przeczytałam całe, długie litanie narzekań, jacy to ludzie są pozbawieni współczucia, empatii i generalnie przyzwoitości.
Nie przeczę, że tak się zdarza. Nie przeczę, że może to nawet być notoryczne. Jednak widząc kolejną tego typu relację opowiadaną na gorąco, zastanowiłam się jak to było u moim przypadku. I wiecie co? Wróciła mi wiara w ludzi :)
Nie przeczę, że tak się zdarza. Nie przeczę, że może to nawet być notoryczne. Jednak widząc kolejną tego typu relację opowiadaną na gorąco, zastanowiłam się jak to było u moim przypadku. I wiecie co? Wróciła mi wiara w ludzi :)
Zrobiłam sobie podsumowanie z całego okresu ciąży, po prostu pełny rachunek sumienia i doszłam do wniosku, że chyba jestem w czepku urodzona. Dlaczego? A dlatego, że nie spotkała mnie ani jedna nieprzyjemna sytuacja. Ale zaraz. Jak to jest w ogóle możliwe? Przecież KAŻDY wokół snuje opowieści z piekła rodem, o tym jak źle ciężarne są traktowane! Mieszkam w Warszawie, ludzi multum, więc przekrój ich zachowań powinnam mieć pełny. Zaczęłam się zastanawiać dlaczego tak mogło się stać. Jakim sposobem ominęły mnie te wszystkie siarczyste kawałki i komentarze. Oto do jakich wniosków doszłam.
Po pierwsze ani razu nie dopominałam się o swoje prawa. A zdecydowana część konfliktowych sytuacji, o których słyszałam zaczęło się od tego, że ciężarna poprosiła aby ją obsłużyć poza kolejką, wpuścić do lekarza, ustąpić miejsce siedzące itp. I nie zrozumcie mnie tu źle, nie chcę absolutnie krytykować osób, które się dopominały. Wiem, że samopoczucie bywa różne, a dla mnie i tak ciąża okazała się być bardzo łaskawa. Większość nieprzyjemnych dolegliwości mnie ominęło, z dzieckiem wszystko w najlepszym porządku, ciąża zagrożona nie była, dodatkowych kilogramów aż tak dużo nie ma, nie mam obrzęków, żylaków, hemoroidów... A mimo to i tak się męczę, bywa mi ciężko, muszę usiąść, lub dokucza mi ból stóp. Co więc z tymi wszystkimi kobitkami, które nie mają tyle szczęścia co ja? W tym miejscu nie raz słyszałam donośne głosy mówiące: "to jak się tak źle czuje to niech siedzi w domu, zamiast jeździć autobusem i chodzić po sklepach". Ale zaraz zaraz, jakim prawem? Nie każdy mąż ma czas robić zakupy, ponieważ większość z nich pracuje całe dnie, a wiele kobiet zostaje całkiem sama! Facet je zostawił, albo mąż wyjechał w delegację. I co z nimi? Mają nie jeść, czy liczyć na łaskę kogoś z otoczenia? Nie każda z kobiet ma samochód, żeby tylko nim wozić swoje cztery litery. A nawet jak ma, to prawdopodobnie mąż wziął go do pracy i biedna kobietka musi wsiąść do tego autobusu. A gdzie tak jeździ? Chociażby na badania, lub na wizytę do lekarza! No tego się nie przeskoczy. A ponad to, ciężarówka to nie więzień, żeby z domu nie wychodzić. I tak wypadamy z życia towarzyskiego. Przestajemy pracować, znajomi nie zapraszają już na piwo czy na imprezę z wiadomych przyczyn i nagle ten kontakt z ludźmi zaczyna zanikać, a biedna przyszła mama tonie w samotności. No dajcie tej biednej kobiecie wyjść czasem do świata żywych! Zlitujcie się :)
Ale trochę odbiegłam od tematu. Wyjaśniłam, że w pełni rozumiem te z was, które w kolejkach i środkach komunikacji miejskiej upominają się o swoje prawa. Jednak ja do nich nie należałam i wciąż nie należę. Myślę, że właśnie tym sposobem uniknęłam wielu krzywych spojrzeń i złośliwych komentarzy.
Po drugie do końca 7 miesiąca nawet nie liczyłam na ludzką uprzejmość, ponieważ mój brzuszek był słabo widoczny. Ciąża zimową porą tego nie ułatwiała. W swetrach i grubych kurtkach co druga kobieta wygląda jakby w ciąży chodziła, a jakby się każdą z nich przepuszczało to mielibyśmy zastęp urażonych bab :) A mój brzuch wyjątkowo wolno się powiększał, więc byłam świadoma, że ludzie najzwyczajniej w świecie o mojej ciąży pojęcia nie mają. I faktycznie, do końca 7 miesiąca nikt specjalnie mnie nie traktował. Może poza moimi niektórymi znajomymi, ale ci z kolei często też przesadzali traktując mnie jak obłożnie chorą lub niepełnosprawną, kiedy ja czułam się całkiem sprawnie. Mogliście o takiej sytuacji przeczytać w jednym z moich poprzednich wpisów (>KLIK<). Ale tu po raz kolejny podkreślę zasługę mojego dobrego samopoczucia w tym okresie.
Obecnie, jak wiecie, jestem już w dziewiątym miesiącu ciąży, a brzuszek zaczął mi ciążyć i ciąży mi już nieraz ten mój błogosławiony stan. Na szczęście urósł na tyle, że niektóre bystre spojrzenia widzą go także w kurtce, a że coraz cieplej się robi, warstwy ubrań znikają, to i mniej się teraz chowa. I jak moje wrażenia? Ludzie są fantastyczni. Wszystkie kolejki są moje i wcale nie muszę stawać w tych uprzywilejowanych. Nieważne czy to Rossmann, Pepco, sklep osiedlowy czy poczta- wszędzie z uśmiechem wpuszczają mnie przed siebie. Nie wiem czy emanuję jakąś pozytywną aurą, czy o co tu chodzi, ale każdy jest tak uprzejmy, że na samo wspomnienie uśmiech ciśnie mi się na usta. A myślę, że z tej sytuacji jeszcze bardziej ode mnie, ucieszony jest mój chłopak, który bardzo często towarzyszy mi w tych zakupach i w pakiecie ze mną w kolejkach stać już nie musi.
Pewna sytuacja z tego tygodnia zaskoczyła mnie totalnie, bardziej niż reszta. Otóż wybrałam się do punktu xero, stanęłam grzecznie w kolejce pytając uprzejmie kto jest ostatni (część osób siedziała na ławce i czekała), na co pewien starszy pan postanowił mnie przepuścić i nawet nie chciał słuchać słów sprzeciwu. Prawdziwy Pan Dżentelmen. A tyle się słyszy o starszych ludziach pozbawionych szacunku do ciężarnych kobiet. Ale jak widać, z pokolenia Dżentelmenów, kilku z nich się jeszcze ostało :)
Z takich oryginalnych smaczków mam jeszcze pewną zabawną historię. Znacie jakieś ciążowe przesądy? Ja w ciągu ostatnich miesięcy poznałam ich całe mnóstwo, ale jednym zaskoczyła mnie ostatnio ekspedientka w mięsnym. Stoję sobie w kolejce, jeszcze kilka osób przede mną i nagle słyszę: "O proszę panią pierwszą, bo pani w ciąży". Podziękowałam oczywiście, przeszłam na przód i już miałam przejść do zakupów, gdy nagle: "Dziewczynka będzie, od razu widzę po kształcie brzucha". Ja zamarłam. Potwierdziłam, że spodziewam się panienki, ale tu ta rozmowa nie miała swojego końca. "Wie pani, musiałam panią przepuścić, żeby mi pani myszy potem nie nasłała." Zamarłam bardziej. Ekspedientka widząc moje zaskoczenie wyjaśniła mi, że przecież ciężarna, której się odmówi, ma wielką moc sprowadzania myszy na tych, którzy zaleźli jej za skórę. W dodatku zostałam uświadomiona o prawdziwości tego stwierdzenia historią jakiejś znajomej, na którą taka klątwa spadła. Cóż, z miejsca w kolejce chętnie skorzystałam, ale swoich nadprzyrodzonych mocy nie miałam okazji wypróbować. Może któraś z was miała okazję? :P
Tak więc ostatni miesiąc, może półtora czuję się jak gość honorowy w każdym miejscu w jakim się pojawię i jedyne co mnie zalewa to fala cudownej życzliwości ze strony innych ludzi. Zresztą pamiętajmy: złością i tonem roszczeniowym możemy ugrać co najwyżej złość, nieuprzejmość i krzywe spojrzenia. Za to uśmiech i życzliwość także się pomnaża :) Bądźmy więc uprzejmi, nawet się dopominając. Przecież można to zrobić z uśmiechem na twarzy. Na pewno to ograniczy nieprzyjemne sytuacje, kiedy 'nam się należy'.
Też często czułam się źle. Mdłości potrafiły mnie łapać w tramwaju czy sklepie, czy potrzebowałam pilnie usiąść gdy czułam kłucie i ból i ciężar. Wiem, że wiele z was czuje się o wiele gorzej. Wiem też, że choćbyście były najuprzejmiejszymi osobami na świecie zawsze zdarzy się cham, który wprowadzi konfliktową sytuację nie szczędząc złośliwych komentarzy. Jednak warto mieć wiarę w ludzi. A czasem po prostu postawić się w ich sytuacji. W zimę, w kurtce nie każdy domyśli się, że wasz brzuszek jest ciążowy. Nie każdy też ochoczo ustępuje gdy kobieta w ciąży rości się jak pani na włościach, mając się za świętą krowę. Tak, nasz stan jest szczególny, wyjątkowy. Nosimy w sobie nowe życie, więc powinnyśmy być traktowane z odpowiednim szacunkiem. W wielu przypadkach ciąża jest prawie jak choroba, a dolegliwości jej dotyczące już na pewno można by jako chorobę sklasyfikować. Jednak nie przesadzajmy.
A wszystkim tym dobrym ludziom, którzy są wobec nas życzliwi dziękuję w imieniu wszystkich ciężarówek. To dzięki wam powstał ten wpis, a moja wiara w życzliwość nie wymarła :)
A jak było u was? Zdarzało wam się spotykać miłych i uprzejmych ludzi? A może wręcz przeciwnie, trafiałyście na samych gburów pozbawionych empatii? Opowiedzcie mi w komentarzach jak was traktowano w czasie ciąży :)
Ja widzę, że ludzie z mojego małego miasteczka są w miarę przychylnie nastawieni do kobiet w ciąży. Wydaje mi się jednak, że każdy człowiek może poczuć się gorzej, nie tylko kobieta w ciąży. Wtedy to normalne, że prosimy o przepuszczenie w kolejce czy ustąpienie miejsca. Ważne, żeby tego nie nadużywać, bo ludzie przestaną poważnie traktować Twoje wiecznie złe samopoczucie.
OdpowiedzUsuńDla mnie w obydwu ciążach ludzie wokół mnie byli bardzo mili. Z jednym wyjątkiem, który dosłownie powalił mnie na kolana! Poszłam do naszego wioskowego sklepu po zakupy i akurat tak trafiłam, że ludzie wychodzili z mszy z kościoła obok i od razu zachodzili po zakupy, więc był tłok. Złapałam, co miałam kupić i poleciałam do kasy, stanęłam w jednej z dwóch kolejek i czekam grzecznie, gdzie tam nawet myśląc prosić o przepuszczenie. Ciąża nie choroba, a ja się czułam naprawdę dobrze i duży brzuch mi tak bardzo nie przeszkadzał. Podchodzi do mnie jakaś stara baba i się pyta, czy może zapłacić przede mną? Nie zdążyłam jeszcze nic powiedzieć i jakiś starszy pan z uśmiechem zauważył, że to mnie powinni przepuścić ze względu na błogosławiony stan i nie wypada się tak wpychać przed ciężarną. Raszpla już wyczaiła, że nie mam obrączki (serio? ktoś w ogóle nosi jakiekolwiek pierścionki w zaawansowanej ciąży i to jeszcze w czasie upałów?) i warknęła, że skoro mogłam się puszczać i rozstawiać nogi, to równie dobrze mogę na tych nogach postać.
OdpowiedzUsuńRany, no nieprawdopodobne! Zastrzeliłaś mnie totalnie tą opowieścią! Ale to chyba taka małomiasteczkowa mentalność moherów ;) Jak pisałam rożni ludzie bywają i takie sytuacje też się zdarzyć mogą.
UsuńPięknie napisany post, szczery i pozytywny. Pozostaje tylko życzyć Ci dalszej życzliwości od innych i pozytywnych relacji. Pozdrawiam serdecznie z Wietnamu :)
OdpowiedzUsuńPodczas ciąży spotkałam się z takim chamstwem i prostactwem, że to aż niesamowite. Do kasy facet tak się ścigał, żeby dotrzeć przede mną, że prawie mnie potrącił, a innym razem, kiedy byłam w kasie uprzywilejowanej, właśnie podeszłam i zaczęłam wykładać towar, zobaczył mnie w 8 miesiącu ciąży i puścił taką łacińską wiązankę, że uszy więdną...bo on biedny chciał kupić butelkę wódki...
OdpowiedzUsuńOj, to współczuję takich nieprzyjemności :/ Musiałaś bardzo źle trafiać...
UsuńTez raczej byłam z tych co nie proszą o obsłużenie bez kolejki i zazwyczaj ludzie sami mi to proponowali. Czasami bywały krępujące sytuacje, gdy ludzie za mną mówili, że powinnam być przepuszczona bez kolejki, a ludzie przede mną udawali że nie słyszą i nie widzą matki ciężarnej 😒
OdpowiedzUsuńJa też miło wspominam tą uczynność ludzi z okresu ciąży :) i miałam identycznie, bo właściwie do samego końca nie było widać brzucha pod płaszczem..
OdpowiedzUsuńZ tymi myszami nie słyszałam. Ale ogólnie to temat jak rzeka, w którym nie raz brałam udział, i tylko ciśnienie sobie podniosłam
OdpowiedzUsuńPrzy pierwszej ciąży się krępowałam, przy drugiej sama prosiłam o ustąpienie miejsca
OdpowiedzUsuńw większości przypadków niestety nie miałam miłych doświadczeń w czasie trzech ciąż... niestety rzadko się zdarzało gdzie ktoś przepuścił w kolejce... ja zawsze kiedy ktoś ma mniej ode mnie a się mega nie spieszę przepuszczam a już jak widzę kobitkę w ciąży to już zawsze przepuszczę :D
OdpowiedzUsuńJa też raczej nie prosiłam o przepuszczenie w kolejce, bo po prostu nie miałam takiej potrzeby. Ale raz w poczekalni na badanie krwi wepchnęła się przede mnie starsza kobieta (z siłami dwudziestu) bo jej się spieszy.
OdpowiedzUsuńNie jestem w ciąży ale wiele razy byłam świadkiem (czasami niestety uczestnikiem) rożnego rodzaju zachowan czy to w komunikacji miejskiej czy sklepach, o których nawet nie mam ochoty pisać, bo aż ręce opadają. Wszystko zależy od ludzi, a Ci są niestety rożni. Wiadomo, że dużo więcej załatwi się uśmiechem i uprzejmością ale czasami po prostu się nie da. Mam tylko nadzieję, że kiedy będę w ciąży to spotka mnie jak najmniej takich sytuacji, bo nie sprzyjają one ani mamie ani dziecku. Pozdrawiam, K! :)
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak moja przyjaciółka opowiadała, że jej podróże do pracy (pracowała do końca 7. miesiąca ciąży) były straszne. Zatłoczony autobus, sporo "nieustępliwej" młodzieży szkolnej i niezastąpione starsze babcie, które nie odmawiały sobie komentarzy. No pewnie, bo po co z domu wychodzić - trzeba leżeć i czekać na poród... Mam jednak nadzieję, że standardem bardziej są te zachowania, z którymi Ty się spotkałaś ;) Wszystkiego dobrego na ten 9. miesiąc! :)
OdpowiedzUsuńJa miałam same przyjemne sytuacje, ale przyznaję, że nie oczekiwałam specjalnego traktowania. Każda uprzejmość mnie pozytywnie zaskakiwała.
OdpowiedzUsuńja tam się nigdy nie prosiłam o ustępowanie miejsca, ale przyznam, że byłam niemile zaskoczona, że w pierwszej ciąży nikt nigdy nigdzie mnie nie przepuścił :/
OdpowiedzUsuńJa też miałam same przyjemne sytuacje. Najbardziej się wzruszyłam, kiedy miejsca ustąpiła mi chyba siedmiolatka, która jechała z klasą na jakąś wycieczkę komunikacją miejska. Zresztą wydaje mi się, że z tym uprzywilejowaniem jest podobnie jak z karmieniem piersią. W internecie można znaleźć same złe opisy a ja karmię już osiem miesięcy i nigdy nic takiego mnie nie spotkało. A karmię w różnych miejscach. Choćby dwa razy w tygodniu w pociągu ;) więc bardzo publicznym miejscu.
OdpowiedzUsuńRóżnie to bywa w różnych miejscach. Ja mialam kilka nieprzyjemnych sytuacji, ale trudno...
OdpowiedzUsuńPomimo dwóch ciąż nie spotkałam się z większą nieuprzejmością wśród ludzi. Z reguły złośliwi byli starsi ludzie a bardzo mili młodzi :)
OdpowiedzUsuńOj niestety różnie z tym traktowaniem bywa. Ale są też sytuacje podnoszące na duchu :)
OdpowiedzUsuńZachowanie zwłaszcza mężczyzn w komunikacji miejskiej jest żenujące. Na palcach jednej ręki mogę policzyć sytuacje z zeszłego roku, kiedy wsiadłam do autobusu czy tramwaju, i kobiety nie stały, trzymając się barierek - a panowie wesoło udawali, że ich nie widzą, gapili się w okna i czytali gazety. Jak to jest możliwe, że w przeciągu 10 lat siedzenie, kiedy kobieta stoi, przestało być wstydem?
OdpowiedzUsuńKiedyś byłam w szoku, kiedy w jednym z dużych sklepów zobaczyłam biegnącą kasjerkę, która zwróciła się bezpośrednio do mnie, że zaprasza do kasy. W pierwszym momencie pomyślałam czemu zwróciła się do mnie, dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że zapewne przez mój brzuch 😊 To było miłe
OdpowiedzUsuń