Wciąż słyszałam, że najgorszy jest ten ostatni miesiąc. Ponoć dolegliwości się nasilają, zmęczenie sięga zenitu, brzuch utrudnia normalne funkcjonowanie, a czas dłuży się niemiłosiernie... W tym miejscu po raz kolejny stwierdzam, że córcia funduje mi całą ciążę na opak.
Dla mnie ten ostatni miesiąc jest czasem zdecydowanie najpiękniejszym. Nie pamiętam kiedy ostatni raz spałam tak dobrze jak teraz, w dzień jestem pełna energii, hormony się uspokoiły i mój chłopak już nie ma codziennie domowego armageddonu, a wszystkie moje dolegliwości odeszły w niepamięć. Torbę do szpitala już mam nawet spakowaną, wyprawka gotowa, pranie zrobione. Zostało nam tylko czekać.
Dla mnie ten ostatni miesiąc jest czasem zdecydowanie najpiękniejszym. Nie pamiętam kiedy ostatni raz spałam tak dobrze jak teraz, w dzień jestem pełna energii, hormony się uspokoiły i mój chłopak już nie ma codziennie domowego armageddonu, a wszystkie moje dolegliwości odeszły w niepamięć. Torbę do szpitala już mam nawet spakowaną, wyprawka gotowa, pranie zrobione. Zostało nam tylko czekać.
No właśnie chciałam o tym czekaniu porozmawiać. Wszystkim się tak dłużą te ostatnie dni, z ogromną niecierpliwością oczekuje się przyjścia na świat tej małej istotki. A co ja na to? Mam coś do powiedzenia wszystkim tym niecierpliwym: WYLUZUJCIE!
Cieszcie się ostatnimi chwilami tylko we dwoje. Snem nieprzerwanym płaczem dziecka. Długimi kąpielami. Generalnie mam wrażenie, że w ostatnim tygodniach stałam się specjalistką od relaksu. A więc przede wszystkim odpoczynek! Ten mniej i bardziej aktywny. Wiosna pomału do nas zagląda i zachęca do spacerów, a także do wiosennych porządków (a syndrom wicia gniazda ma tu niezłe pole do popisu).
Wiem, że chce się już tulić i całować swoje maleństwo, a przede wszystkim po tylu miesiącach czekania w końcu je w ogóle zobaczyć i mieć przy sobie. Ale pamiętacie, jeszcze chwila i już dziecko będzie przy was cały czas. Ten moment nadejdzie i to lada chwila. Po co go przyśpieszać, skoro można cieszyć się ostatnimi chwilami ciąży.
Nadrabianie zaległości filmowych także sprawdza się idealnie. U mnie za to zadziałał jakiś przełącznik od kreatywności i zaczęłam robić ozdoby DIY dla córci. Mamy już girlandę z imieniem i zbieram się do próby uszycia czegoś. Polecam, świetna zabawa :)
Innym rozwiązaniem jest gotowanie. Przyznam się wam szczerze, że gotowania po prostu nienawidzę. O ile ostatnio zafiksowałam się na punkcie sprzątania, to kuchnia jest moim prawdziwym nemezis, z którym staram się unikać konfrontacji kiedy to tylko możliwe. Niestety czasami obiad zrobić wypada, a wtedy warto sięgnąć po przepis, który da nam poczucie wygranej z wrogiem. Czyli przede wszystkim danie musi być smaczne i dawać nam satysfakcję. Mam dziś dla was właśnie taki przepis.
Smaczne będzie na pewno, ponieważ nie znam nikogo, kto nie lubi pizzy :) A co z tą satysfakcją? Pamiętacie wasze postanowienia noworoczne? U kogo z was znalazło się wśród nich: schudnąć, zdrowiej się odżywiać, ograniczyć słodycze i fast foody, wrócić do formy sprzed ciąży, tudzież jakakolwiek inna wariacja na temat odchudzania? Pewnie u większości. A kto się tego trzyma, zważając na to, że mamy już marzec? Tym którym się udaje, gratuluję serdecznie. A co z tymi, którzy nie potrafią sobie odmówić niezdrowych przysmaków? Mam dla was dobre wieści. Przepis, który dzisiaj pokażę będzie w wersji FIT.
PIZZA Z CUKINII
Ciasto:
- 1,5 średniej cukinii
- 3/4 mąki pełnoziarnistej (może być tez żytnia lub razowa)
- 4 łyżki otrębów orkiszowych (można zastąpić żytnimi)
- 2 jajka
- Przyprawy (według smaku i uznania)
Cukinię ścieramy na tarce o dużych oczkach i wyciskamy nadmiar wody. Mieszamy z resztą składników.
Nagrzewamy piekarnik do 180 stopni. Na papierze do pieczenia (aby było bez tłuszczu) formujemy z ciasta placek i pieczemy przez 30 minut, po czym wyciągamy.
Z zagotowanej puszki pomidorów i przypraw przygotowujemy sos pomidorowy. Smarujemy nim naszą pizzę, dodajemy mozzarellę, ulubione warzywa, przyprawy. Jeśli chcecie, żeby wasz mężczyzna też zjadł polecam dodać kurczaka ugotowanego wcześniej na parze, lub białej szynki drobiowej. Wkładamy z powrotem do piekarnika na 20 minut i pizza gotowa. SMACZNEGO :)
***
Jak sami widzicie przepis jest bardzo prosty, więc nawet ja dałam radę. Mój facet, który dławi się od samych słów BIO, EKO i FIT, zjadł ze smakiem, więc uznaje to za swój osobisty sukces.
Podobał ci się ten wpis? Śledź nas na bieżąco na FB :)
Ozdoby DIY do pokoiku dziecka to super sprawa! Tworzenie ich napewno wypełnią ten ciągnący się czas, a efekty będą cieszyć oko :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że pizza w Twoim wykonaniu smakowała wybornie skoro i Twój partner zjadł z przyjemnością. Pewnie mój też dałby się namówić na taką wersję :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię cukinię. Sprawdza się w wielu daniach. Pizzy z nią jeszcze nie jadłam, choć ostatnio sama eksperymentowałam z przepisem na ten fit fast food 😉 (tylko u mnie był kalafior i fasola). A Twoją propozycję z wielką chęcią przetestuję. Bo np. makaron z cukinii, albo cukiniowe brownie, to moje hity jesieni 😍 😍 😍 Więc pizza może okazać się tym wiosennym!
OdpowiedzUsuńDla mnie też ten ostatni miesiąc ciąży był zawsze męczący i zawsze już chciałam, żeby minął jak najszybciej, żeby maluszek był już z nami... i nawet nie chodziło tutaj o samo spotkanie z naszym dzieckiem, tylko o zmęczenie faktem bycia w ciąży... Mimo tego, że wszystkie moje ciąże (czyli dwie) przebiegały bardzo dobrze i lubiłam w nich być, to siedem miesięcy wg mnie byłoby zdecydowanie wystarczającym czasem, żeby się tym stanem nacieszyć. Tym razem też tak pewnie u mnie będzie - właśnie czekamy na narodziny trzeciego bąbla ;)
OdpowiedzUsuńchyba codzienne przyjemności to jest to co pozwoli przetrwać ten czas ;)
OdpowiedzUsuńOzdoby do pokoju dziecka - to było to! Zwłaszcza, że ja od 28 tygodnia miałam nakaz leżenia...
OdpowiedzUsuńMasz bardzo dobre podejście na te ostatnie chwile we dwoje! A ozdoby DIY to świetna sprawa, nie dość, że mamy coś pięknego to jeszcze wielką satysfakcję, że zrobiło się to samemu.
OdpowiedzUsuńTrudno jest wyluzować ;D
OdpowiedzUsuńZawarłaś w tym wpisie wszystko co najważniejsze :) Relaks na samej końcówce to to, czego przyszła mama potrzebuje najbardziej! Na mnie relaks wymogła opuchlizna więc ostatni czas przeleżałam :D Ale dzięki temu nadrobiłam zaległości książkowo-filmowe :)
OdpowiedzUsuńspodziewalam sie pod koniec ciąży "lamentu" a dostałam przepis na pizze. Brawo ty! :D
OdpowiedzUsuńŚwietny przepis! A da się tak zupełnie wyluzować? ;)
OdpowiedzUsuńW ciąży może nie jestem, ale zaczynam dietę, więc ten przepis mi się na pewno przyda :)
OdpowiedzUsuńBrawo Ty. Dojrzałe spojrzenie, luz, codzienne przyjemności i smaczne jedzenie- ot przepis na sukces :)
OdpowiedzUsuńW pierwszej ciąży mi się dluzylo. Nie mogłam się doczekać, a teraz wiele bym dała za takie leniuchowanie. Tak naprawdę ciąża zwłaszcza pierwsza, jest jedynym ostatnim czasem dla kobiety i związku. Później już trzeba żyć inaczej.
OdpowiedzUsuńMój ostatni miesiąc ciąży był jedynym przyjemnym miesiącem: przestałam mieć ciążowe dolegliwości, organizm wreszcie zaczął akceptować pokarmy, brzuch nie ciążył :) Choć, kiedy byłam już po terminie, to czas zaczął mi się dłużyć, ale... to też było przyjemne :D
OdpowiedzUsuńbrawo własnie to jest najlepsze w ostatnim czasie relaks :D a ta pizza cukiniowa chyba wiem co chłopaką zafunduje na obiadek w sobote :P
OdpowiedzUsuńO cieście na pizzę z cukinii nie słyszałam, trzeba spróować.. :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam pizze, ale takiej jeszcze nie miałam okazji spróbować. ☺
OdpowiedzUsuńWow, pizza z cukinii :D Lubię takie eksperymenty :)
OdpowiedzUsuńW ciąży nie jestem, ale przepis z pewnością wypróbuję :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa efektu końcowego. I przetrwać można, ale czy cierpliwie :)
OdpowiedzUsuń