piątek, 22 września 2017

Wyprawkowe hity i kity - pierwsze półrocze

Przyszłe mamy są stale zasypywane milionem gadżetów, które muszą koniecznie mieć. Producenci prześcigają się w wciskaniu nabuzowanym hormonami kobietom dosłownie wszystkiego. A jak wiadomo, każda mama chce dla swojego dziecka najlepiej i niczego mu nie odmówi... Kupuje każdy z tych niezbędnych gadżetów, oczami wyobraźni widząc, jak bardzo ułatwia jej to życie. Dziecko się rodzi, wyprawka jest gotowa, szkoda tylko, że połowę rzeczy, z każdym miesiącem przykrywa coraz grubsza warstwa kurzu...

Spokojnie, ja też byłam na tym miejscu. Skrupulatnie studiowałam wszystkie listy wyprawkowe, zapewniające że tych milion akcesoriów jest mi całkowicie niezbędnych. W zeszyciku zapisywałam każdą rzecz, jaką znalazłam w internecie i na blogach parentingowych, z przekonaniem, że bez niej się nie obędzie. Na koniec lista była naprawdę długa... Na szczęście nie wszystko udało mi się zgromadzić, bo miałabym pokaźną kolekcję kompletnie niepotrzebnych rzeczy. Życie wszystko zweryfikowało. Mamy swoje "must have", "przydasie" z których korzystamy, jednak tylko okazjonalnie, oraz graty, które tylko zawalają nam miejsce i niepotrzebnie uszczupliły portfel. Pragnę więc pomóc przyszłym mamom i pokazać naszą wyprawkę, wraz z opisem. Wiadomo, każde dziecko jest inne i to co się u nas sprawdziło, może nie zdać egzaminu przy twoim maluchu, jednak mam nadzieję że uda mi się rozwiać chociaż część wątpliwości. Co więc jest naprawdę potrzebne? Mając półroczne doświadczenie, podpowiem ci. Ja sama, za drugim razem, wyprawkę skompletowałabym zupełnie inaczej.

Mamy, korzystamy...

-Przewijak -  Często spotykam się z opinią, że jest zbędny i tylko zawala miejsce, jednak ja nie wyobrażam sobie funkcjonowania bez niego! Dziecko ma swoje miejsce to przewijania, przebierania, smarowania balsamem itp, jest to wygodne dla mojego kręgosłupa, ponieważ mogę stać wyprostowana i nie boję się zabrudzonego łóżka. Mimo iż Jula ma pół roku, dalej z niego korzystamy i ciężko mi z myślą, że niebawem będzie trzeba się pożegnać... Niestety, panna zaczyna za bardzo się wiercić. Na początek jednak, na pewno warto! Chociaż przyznam, że lepszym miejscem byłaby odpowiedniej wysokości komoda, niż łóżeczko...

-Karuzela - Okazało się, ze melodyjki z karuzelki uspokajają i naprawdę zajmują moją córkę. Najpierw kupiliśmy taką wypasioną, z projektorem wyświetlającym gwiazdki na suficie... i Julka miała ją kompletnie gdzieś! Nie interesowały jej ani światełka, ani maskotki. Później dostaliśmy się do testowania z Canpol Babies i dostałyśmy karuzelę z kolekcji "Piraci"i to okazał się strzał w dziesiątkę! Duże zabawki w kontrastowych kolorach i głośne melodyjki królują u nas do dzisiaj. Najpierw przy usypianiu, obecnie przy przebieraniu. Jula, jak chyba każde dziecko nienawidzi się przebierać. Wkładanie rękawów zawsze powoduje histerię. Wtedy z pomocą przychodzi właśnie karuzela, która momentalnie ją uspokaja. Recenzję tej karuzelki możecie znaleźć w >TYM< wpisie


-Szumiś - Z początku się nie sprawdzał. Gdy mała chciała spać, to robiła to niezależnie od szumisia, a gdy płakała, to żaden szum jej nie uspokajał. Pierwsze miesiące ten uroczy pluszak zbierał więc kurz. Później się to zmieniło i dzisiaj ten miś ma honorowe miejsce w naszym łóżku. Gdy udało nam się wprowadzić stały rytm dnia (a właściwie wieczoru i nocy) szum pomagał się Julce wyciszyć do spania i tą funkcję spełnia do dziś. Opcja cry-sensor tez jest świetna, gdy Jula tylko zacznie jęczeć i się wybudzać, miś się załącza i pomaga jej ponownie zapaść w głęboki sen. Więcej o tym możecie przeczytać >TUTAJ<


-Chusta - Używamy bardzo okazjonalnie, jednak bywają dni, kiedy jest niezastąpiona. Szczególnie gdy córka przechodzi skok rozwojowy i cały dzień płacze i wrzeszczy. Chusta w takich chwilach już uchroniła nas od śmierci głodowej (robiłam obiad z małą w chuście) oraz mnie od chronicznego bólu głowy. To naprawdę działa, maluch spokojniejszy, a i ręce wolne. Na szczęście Jula większość czasu sama się bawi i nie wymaga noszenia, więc chusta choć przydatna, większość czasu leży nieużywana.

-Bujaczek - Gdybym jeszcze raz kompletowała wyprawkę od razu postawiłabym na huśtawkę elektryczną. My przez długi czas mieliśmy zwykły bujaczek-leżaczek, jedynie z funkcją wibracji. A Julę uspokaja bujanie, a nie wibrowanie, więc nie zliczę ile godzin spędziłam siedząc na ziemi i ręcznie bujając. Wolną ręką przewracałam strony w książce, lub surfowałam w internecie, ale ile więcej mogłabym zrobić, gdyby miała urządzenie, które buja się samo... Jakiś czas temu do naszego domu trafił bujaczek elektryczny Kinderkraft Nani i ogromnie żałuję, że nie miałam go wcześniej, gdy był bardziej potrzebny. Teraz Julka robi się za duża, na taka zabawkę, jednak w pierwszych miesiącach byłaby zbawieniem. Tak, wiem, że bujaczki złe i niezdrowe, ale jeśli dziecko nie spędza tam całego dnia, to nie zaszkodzi, a mama będzie miała chwilę dla siebie ;)

-Smoczek - Niezależnie od tego czy planujesz podawać smoczka, czy nie, jeden awaryjny warto w domu mieć. Znam wiele mam, które mimo zarzekania się, że smoczka nigdy w życiu nie podadzą, po paru tygodniach wrzasków i wiszenia na piersi pobiegły do sklepu po ten zbawienny gadżet. I nie jest to żadną porażką, ani niczym złym. Jedne dzieci mają silniejszy odruch ssania, inne słabszy. Jedne potrzebują smoczka, inne same go odrzucają. Warto więc mieć chociaż jeden, awaryjny. Ja od początku uznałam, że wzbraniać się przed smokiem nie będę, kupiłam kilka, a Julka zaakceptowała tylko jedną markę. W dzień mało używa, ale nie zaśnie bez smoczka i na pewno jest to idealne narzędzie do uspokojenia dziecka. Szczególnie gdy, tak jak ja, nie karmi się piersią już, a dziecko wciąż ssać potrzebuje.


-Rożek - Na wielu listach wyprawkowych różek niemowlęcy uznawany jest za zbędny gadżet, nam jednak do tej pory zdarza się z niego korzystać. W pierwszych dniach towarzyszył nam cały czas, później do snu, a obecnie służy jako kołderka do wózka, lub mata do zabawy. Przesadziłam zaopatrując się w aż 4 sztuki, ale jeden moim zdaniem warto mieć.


-Katarek - Czyli najlepszy aspirator do noska. Kupiła za poradą innych rodziców, chociaż muszę przyznać, że z początku miałam ogromne wątpliwości. No bo jak to do odkurzacza? A do nie wyssie jej mózgu przez nos? Przy pierwszym katarze bałam się go użyć, więc wysłałam K. po zwykłą gruszkę do Rossmanna. Po paru dniach zapchany nos z nami wygrywał, więc się przełamałam i bardzo dobrze! Katarek jest super i powinien być obowiązkową pozycją w wyprawce każdego rodzica!


-Poduszka do kształtowania główki - Nie jest to niezbędne, ale dla malucha, który całe dnie spędza leżąc na plechach może się okazać pomocne. Główka niemowlęcia jest jeszcze dość plastyczna i łątwo się odkształca i spłaszcza, a taka poduszka może temu zapobiec, lub pomóc jeśli już to się stało. Julka do tej pory na niej śpi, a wcześniej korzystałyśmy z niej w wózku. My mamy BabyProfil i bardzo polecam.


Zbieracze kurzu

-Laktator ręczny - Moje piersi okazały się nie współpracować z żadnym laktatorem. Miałam 3 różne firmy i żadna nie była w stanie wycisnąć ze mnie choćby kropli mleka. Nie wiem czy w przypadku elektrycznych byłoby lepiej, możliwe. Nie miałam okazji sprawdzić. Wszystkie porozdawałam karmiącym koleżankom, u których za to sprawdziły się świetnie.


-Myjka - Kupiłam jeszcze będąc w ciąży, przekonana że potrzebuję czegoś w stylu gąbki do mycia malucha. Myjka leży w pudełku, nierozpakowana, a do kąpieli używam jedynie rąk.


-Mata edukacyjna - Wydawała mi się to pozycja obowiązkowa na liście wyprawkowej, jednak Julka kompletnie się matą nie interesowała. O wiele lepiej bawiła się na ziemi lub na łóżku. Po jakimś czasie zwinęliśmy ją i wynieśliśmy do drugiego pokoju, ponieważ tylko niepotrzebnie zajmowała nam przestrzeń. Wiem że są dzieci kochające zabawy na macie, ale akurat nasze do nich nie należy.


- Łóżeczko - Oczywiście były wielkie plany, że córka od urodzenia będzie spać sama, ale finalnie tak się nie stało (o czym możecie przeczytać w >TYM< wpisie). Cały czas mówiłam sobie, że w końcu zaczniemy go używać, ale obecnie nie jestem tego taka pewna. Służy jedynie jako podstawka pod przewijak i zaczep do karuzelki... Stoi i się kurzy. Na początku czasem odkładałam tam Julę na drzemki w ciągu dnia, potem nawet przespała tam kilka nocy, jednak teraz zajmuje miejsce i zbiera kurz. Traktuję je jak kolejną szafkę i trzymam tam mnóstwo rzeczy, np. nieużywane zabawki, chusteczki nawilżane, kocyki, książeczki, artykuły higieniczne... Na pewno jednak nie pełni zadań łóżeczka, więc powoli myślimy nad rezygnacją z niego...


-Wózek 3w1 - Wózek sam w sobie uważam, że rzecz absolutnie niezbędną, jednak te wielofunkcyjne są jedynie stratą pieniędzy. Mimo iż mamy taki wózek musieliśmy kupić nową spacerówkę. Poprzednia jest zbyt ciężka by znieść po schodach, nieporęczna i niewygodna. Fotelik także nie ma odpowiednich testów i powinno się kupić nowy. Także zakup takiego wózka jest moim zdaniem bezsensu- lepiej kupić samą, porządną gondolę, fotelik, a potem poszukać odpowiedniej i lekkiej spacerówki.


-Buciki niechodki - Lekarzem nie jestem, jednak z tego co wiem nie powinno się zakładać bucików na stopy gdy dziecko jeszcze nie chodzi. Wiem, że słodko wyglądają, ale o wiele zdrowsze będzie założenie ciepłych skarpet. Dostaliśmy mnóstwo tego typu bucików i wszystkie leżą nieużywane w szafie.


Z czego całkiem zrezygnowaliśmy

-Sterylizator do butelek - Moim zdaniem strata pieniędzy. Ja wyparzam w garnku z gotującą się wodą, albo przelewam wrzątkiem. Ewentualnie są także woreczki do sterylizacji w mikrofali (niedawno dowiedziałam się o istnieniu czegoś takiego) i zajmują one zdecydowanie mniej miejsca niż sterylizator. Szczególnie gdy macie małą kuchnię.


-Podgrzewacz do butelek - Zamiast tego kupiliśmy dzbanek z filtrem do trzymania zimniej, przegotowanej wody, a gorącą mamy w czajniku. Mieszamy i uzyskujemy idealną temperaturę. Słoiczków nie używamy, ale jeśli wy tak, starczy kąpiel wodna, nie trzeba do tego specjalnego, drogiego urządzenia.


-Monitor oddechu - Julka nie miała żadnych problemów zdrowotnych, a w dodatku śpi z nami, więc na szczęście, nie kupiliśmy go na zaś. Oczywiście, gdy maluch śpi sam i się obawiacie, lub były jakieś problemy zdrowotne, lub jesteście rodzicami wcześniaka ten gadżet może być bardzo potrzebny, jednak warto przemyśleć jego zakup wcześniej.

-Elektroniczna niania - Wszystko też zależy od sytuacji i metrażu. W domku jednorodzinnym, lub kiedy maluch śpi od urodzenia we własnym pokoju warto kupić. Jednak w kawalerkach i mieszkaniach, gdzie dziecko ma kącik w waszej sypialni jest to zbędny wydatek.


-Kosz na pieluszki - W ciąży myślałam, że bez tego się nie obędzie. W wyobrażeniach widziałam jak smród z pieluszek unosi się po całym mieszkaniu uniemożliwiając oddychanie. W praktyce jednak, jeśli co drugi dzień wynosicie śmieci nie jest on potrzebny. Ewentualnie można pomyśleć o zakupie paklanek (woreczków na zużyte pieluchy) i korzystać z nich tylko przy grubszej sprawie ;)


-Suszarka do butelek - Tym razem coś czego nie mam i bardzo żałuję. Myślę nawet o zaopatrzeniu się w nią, bo ręczne obsuszanie wszystkiego robi się uciążliwe. Tym bardziej, że nie jest to drogi zakup.


Mam nadzieję, że pomogłam przyszłym mamom w ułożeniu listy wyprawkowej, a teraz pytanie do tych, których maluchy już są na świecie.
A co u was okazało się absolutnym "must have", a z czego nawet nie skorzystaliście? A może byście dodali coś innego jeszcze do mojej listy?
Opowiedzcie w komentarzach :)

17 komentarzy :

  1. Z kitami się zgadzam, oprócz ... laktatora :) u mnie spisał się właśnie ręczny, elektryczny nie zdał egzaminu, ale sądzę że to kwestia indywidualna każdej z mam :) Łóżeczko, tez miałam takie plany a skończyło się jak u ciebie :D Wózek 3w1, tak, też zakupiłam spacerówkę bo ta z 3w1 nie zdała egzaminu. No i buciki ... jak widze ogłoszenia "kupie buciki dla noworodka" to nie wiem czy płakać czy się śmiać, bo sama prawie sie na takie buciki nabrałam :)
    U nas odpadła juz chusta. Zuzia chce już chodzić i nie uśmiecha się jej być uwiązaną przy mamie :D Mata - to już za mała rzecz dla rozwijającego się dziecka, teraz się liczy duża podłoga :D Mata była dobra, ale dla małego dziecka, do kilku miesięcy.
    Poduszki nie używałyśmy nigdy, jakos nie widziałam potrzeby. JAk zapytałam lekarza to powiedział że to dobry marketing, nic więcej. Nie wiem dokladnie, bo nie korzystalam, jak wam pomaga to super :)
    Bujaczek - był dobry jak jeszcze Zuzia tak sie nie ruszała. Teraz nie lubi być w miejscu, wszystko co stanie jej na drodze do pełzania, mata czy leżaczek, omija szerokim łukiem :D
    Smoczek - córka go nie lubi :D

    Post fajny, te kity są chyba dla każdych mam kitami, a to co przydatne to już zależy od dziecka, ale w wiekszosci przypadkach się zgadzam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z rzeczy, które odrzuciliście u nas sprawdzała się niania elektroniczna - głównie na wyjazdach. Mogliśmy spokojnie zostawić dziecko w pokoju i zejść na dół w pensjonacie.
    W ogóle nie sprawdziła się natomiast huśtawka. Miałam nadzieję, że drugie dziecko skorzysta, ale nic z tego :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajne zestawienie! U nas rewelacyjnie sprawdził się i sprawdza do dzisiaj Szumiś. A jeśli chodzi o laktatory ręczne, to moim zdaniem powinny już dawno odejść do lamusa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tez się zbieram do napisania takiego wpisu. 👍🏻 U nas kosz na pieluchy jest hitem!

    OdpowiedzUsuń
  5. Nam się przewijak przydaje, ale nie używam w pokoju, a jedynie w łazience przy rozbieraniu/ubieraniu przed kąpielą. Laktator też mi się nie przydał mimo, że ciągle karmię. Pewnie jestem dziwna, ale nie mogłam się przemóc do odciągania pokarmu ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. Też zrezygnowaliśmy całkiem z tego co i w Twojej liście i dodatkowo z przewijaka. W ogóle to był dla nas zbędny wydatek. Ale z kolei mata, to była jedna z ulubionych rzeczy naszej Hanki. Mogła nawet pół dnia leżeć i wpatrywać się w huśtające się zabawki i słuchać szeleszczących dźwięków :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię takie podsumowania :) U nas większość rzeczy, które sprawdziły się u Was są jest też w użyciu. Kup suszarkę koniecznie, bardzo ułatwia życie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. My akurat korzystamy z łóżeczka i nie wyobrażam sobie go nie mieć. Podobnie podgrzewacz do butelek, który był niezastąpiony przy nocnym karmieniu. Ale to tylko pokazuje, że każda z nas jest inna ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja mialam i kolyske i łóżeczko. Choć kolyska służyła nam przez jakieś 4 miesiące to nie żałuję zakupy. Miś nam sprawdza się do dziś nie mam zgody od Jasia by to oddać miałam podgrzewacz i kilka innych gadżetów z Twojej listy. Myślę, że każdej z nas potrzebne są podobne rzeczy choć z niektórych można zrezygnować.

    OdpowiedzUsuń
  10. Gdy urodziłam Córcię niewiele "gadżetów" posiadałam... Raz że niektóre nie były wtedy aż tak modne a dwa nie było mnie na to stać. Także dałam radę bez elektrycznej niani, wypażacza czy szumisia. Najbardziej jednak żałuje że nie posiadałam przewijaka i chusty. Za to u nas łóżeczko przydatne było do 2 roku życia a mata edukacyjna zamieniana w mini tunel też trochę była w użytku.

    OdpowiedzUsuń
  11. U nas świetnie sprawdzała się elektroniczna niania. Dzięki ekranowi z podglądem, wieczorem mogliśmy spokojnie odpocząć w pokoju na innym pietrze- mają jednocześnie dzieci na oku.

    OdpowiedzUsuń
  12. OMG nie zdawałam sobie sprawy, że o tyly ważnych i mniej ważnych rzeczach trzeba pomyśleć. Nie mam dzieci więc ominęło mnie to, ale dla rodziców napewno ciekawy wpis :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Kwestia indywidualna - mata edukacyjna (ale duzs, plaska bez palakow) w uzyciu przy jednym i drugim byla długo. Niania przydaje nam sie na wyjazdy i do rodziców, ktorzy mieszkają w domkach. Laktator warto miec chocby pozyczony pod ręką. Z pierwszym dzieckiem pomógł mi.z laktacja (elektryczny, chociaż też nie sciagal mi mega ilości)., przy drugim ani razu nie użyłam. :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dla mnie laktator był i jest nadal hitem nr 1 ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Całkowicie popieram tą listę u mnie było podobne. Teraz w drugiej ciący stwierdziłam że nosidło by się przydało. Ale zobaczę dopiero jak dzidzia się urodzi czy kupić.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nawiązując do Twojej listy:
    1. Moje hity:
    Elektroniczna niania - używam do dziś
    Leżaczek bujaczek - jedno bliźnie karmisz, drugie bujasz nogą :)
    Mata edukacyjna - jedno bliźnię cośtam a drugie ma zajęty czas :)
    Podgrzewacz do butelek - używałam długo, mimo, że karmiłam piersią. Później też do zupek.
    Przewijak - potrzebny
    Smoczek - warto jeden kupić i zobaczyć jak się sytuacja rozwinie
    Katarek - w trudnych przypadkach sluży nam do dziś
    2. Moje kity to na pewno myjki (podobnie jak Ty kupiłam i są, leżą nieużywane) oraz kosz na pieluchy (pieluchy pakowałam w foliówki i wynosiliśmy na bieżąco, po co to kumulować w domu?)

    OdpowiedzUsuń

Recent Posts

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.