Nie wiem czy to kwestia zimy czy może ciąży, ale dni zaczęły mi się potwornie dłużyć. Godziny i minuty ślamazarnie ciągną się w nieskończoność. I tak, powoli, mija doba za dobą, a jak jest się bardzo cierpliwym, to nawet tydzień za tygodniem. Często mam wrażenie, że zastygłam w miejscu i że czas postanowił urządzić sobie strajk i już w ogóle się na przód nie posuwać.
Co więcej, nawet mam wrażenie, że mój brzuch się zatrzymał i postanowił już więcej nie rosnąć. Wszystko zwolniło i nawet młoda się uspokoiła i akrobacji od jakiegoś czasu nie urządza i to do tego stopnia, że czasem się zaczynam martwić, czy w ogóle się jeszcze rusza (oczywiście rusza się, jednak tak rzadko i delikatnie, że zastanawiam się czy to w ogóle normalne?)
Każdy dzień stał się tak podobny do poprzedniego, że zaczynają mi się zlewać w jeden długi, nudny i mozolny ciąg. Patrzę w kalendarz z nieodpartym wrażeniem, że data terminu porodu nie przybliża się ani trochę. Wiecie co, potwornie długa ta ciąża! Czuję się jakbym od zawsze była w ciąży, już w zasadzie nie pamiętam jak to było wcześniej, a jeszcze tyle przede mną! Wyprawką się w zasadzie jeszcze nie zajęłam, ale mnóstwo rzeczy dostałam, więc mimo iż sama wciąż nic nie zakupiłam, to sporo rzeczy już mamy. W sumie to chciałabym się już zająć zakupami dla dziecka, urządzaniem naszego pokoju, może nawet wyprodukowaniem czegoś własnoręcznie... Myślę, że dużo zmieni i bardziej nas przybliży do tej marcowej daty zakup łóżeczka, które będzie już stało na honorowym miejscu czekając na powitanie swojej właścicielki. Jednak z kupnem jego czekamy, aż przyjadą do nas nowe meble, które są już zamówione. I tak naprawdę dopiero wtedy będziemy mogli zająć się totalnym przemeblowaniem naszego pokoju, w tym wygospodarowaniem w nim miejsca dla nowego członka rodziny. I tak oto czekamy, a czas nam się niemiłosiernie dłuży. I niby tyle jeszcze jest do zrobienia, ale jakoś kompletnie nie potrafimy się zorganizować. Mamy tyle do kupienia, mieliśmy jeszcze ściany odmalować... A jesteśmy w proszku! Ale jakoś tak zebrać też się ciężko, w końcu "mamy jeszcze tyle czasu", a poza tym chyba lepiej "poczekać, aż przyjadą zamówione meble". I tak mija dzień za dniem, całkowicie bezczynnie.
Nie mogę się doczekać, aż młoda będzie tu z nami. Aż przerwie tą nudną rutynę i wprowadzi własną, jednak taką która ma przy tym większe znaczenie. Tak, to całkiem możliwe, że po porodzie będę też narzekać, że mało czasu, że ciągle tylko karmienie i przewijanie, że nie mogę sobie raz w tygodniu domowego SPA zrobić, pół dnia oglądać seriale i spać do południa. Ale jak na babę przystało, czasem sobie ponarzekać muszę, a ta niekończąca się ciąża już tak mnie nudzi, że padło na dzisiaj. Czy wam pierwsza ciąża też się tak dłużyła?!
Czy ona się kiedyś skończy i poznam w końcu swoje dziecko? Bo na chwilę obecną mam wrażenie, że mój stan jest raczej permanentny :P Jeszcze w dodatku mój ciążowy brzuszek także się zatrzymał. O ile jakiś miesiąc temu nagle wystrzelił i powiększył się pokaźnie, to od jakiś trzech tygodni wygląda dokładnie tak samo. Zaraz zaczyna mi się 30tc, brzuch gabarytów niezbyt imponujących jak na ten tydzień, młoda kopniaków nie serwuje zbytnio, pokój nie urządzony, nic nie kupione, a na dworze -15 stopni i aż odechciewa się robić cokolwiek by ten stan zmienić. I tak sobie żyję, miedzy snem, wylegiwaniem się w wannie, czytaniem, blogowaniem i serialami. Eh, chyba nadszedł czas w końcu spiąć dupkę i wziąć się do roboty, skoro dopada mnie taki marazm. Nowy rok, więc muszę się zmotywować! Piszę wam o tym, to może poczuję się bardziej zobowiązana do działania i przestanę się usprawiedliwiać, że przecież jeszcze tyle czasu, a mebli nie ma i na dworze za zimno i w ogóle BUUUU :(
Tak więc czuję się zobowiązana i liczę na jakieś motywujące słowa. Dalej, możecie śmiało mi uświadamiać, że mam mniej czasu niż mi się zdaje i że nawet nie zauważę jak szybko to zleci :)
Nie wiem sama, czy moja ciąża aż tak długo mi się ciągnęła... Raczej cieszyłam się każdym dniem z brzuszkiem :) Nie myślałam o odliczaniu, o zbliżającym się porodzie i może to jest jakaś recepta na tą ciągnącą się dla Ciebie ciążę? :) Piękny ten stan, ciesz się nim! :)
OdpowiedzUsuńMnie też się odechciewa wszystkiego przy takiej temperaturze. Ale głowa do góry! najpiękniejszy czas przed Tobą! :) (podobno :P )
OdpowiedzUsuńwww.wkrotkichzdaniach.pl - coś na pobudzenie zmysłów :)
Za mną pierwsza ciąża, w sumie to zapomniałam już jak wtedy było i mocno zatęskniłam za tym stanem z powrotem :) Ale pamiętam jedno - miałam wrażenie, że ta ciąża trwa trwa i trwa! Miałam wrażenie, że ja w ciąży chodzę niczym słonica - blisko dwa lata :-D
OdpowiedzUsuńUwierz mi, czas ruszy szybko już na dniach i nie będziesz go potrafiła zatrzymać, a po porodzie będziesz tęsknić za tym wolnym rutynowym czasem :)
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej już córcia będzie na świecie... to oczekiwanie mnie wykańcza ! :P oczywiście, nie wykluczam, że będę a tym tęsknić, jednak na chwilę obecną mam już dosyć :)
UsuńMi obydwie ciąże minęły bardzo szybko. W pierwszej wręcz nie zdążyłam się nią nacieszyć, a już poszłam rodzić. Teraz kiedy mam dwójkę dzieci czas przecieka mi przez palce, dzień za dniem tak szybko mija, że czasem naprawdę mi żal...
OdpowiedzUsuńNie wiedziałam,że jest aż tak trudno. Zapraszam do siebie.
OdpowiedzUsuńA mi zaś czas bardzo szybko leci... nawet nie wiem kiedy zleciało mi to, a to już 7 miesiąc..:)
OdpowiedzUsuńoczywiście były chwile gdy się ciągnęła i tez miałam wrażenie że jestem od zawsze w ciąży.. to było dosyć długie ale wyprawka itp. przyspieszyły wszystko... a kolejne to nie wiem kiedy zleciały :P nie było po prostu czasu myśleć o ciąży przy jednym dziecku czy kiedy była już dwójka na świecie... Kolejny dowód na to że organizm wie co potrzeba by dobrze się do porodu przygotować...
OdpowiedzUsuńNo tak słyszałam, że przy kolejnych ciążach to już moment zlatuje. Mówi się nawet, że pierwsza ciąża trwa 40 tygodni, druga 9 miesięcy, a trzecia aż się dziecko nie urodzi i pewnie coś w tym powiedzeniu jest :P
UsuńOdemnie raczej nic "pocieszającego" albo "na rozpęd" nie dostaniesz bo z moją ciążą było inaczej... Teraz żałuje ale wtedy średnio się nią cieszyłam więc czym wolniej płynął czas tym lepiej...
OdpowiedzUsuńMoje obie dłużyły mi się strasznie... pierwsza z terminem na grudnia, gdzie już doczekać się nie mogłam by urodzić przeciągnęła się strasznie. Druga z terminem na sierpień, niby dni mijały szybciej, więcej aktywności latem, ale upały dokuczały i też już miałam dość
OdpowiedzUsuńJak urodzisz czas przyśpieszy podwòjnie.Korzystaj ze świętego spokoju i snu. Dziecku pewnie ciasno,więc się tak bardzo nie rusza. Też tak miałam w pierwszej ciąży...
OdpowiedzUsuńMnie także od pewnego momentu się dłużyło, brzuch generalnie nie rósł jakoś super. I faktycznie gdzieś w 7 miesiącu ruchy były już słabiej wyczuwalne, z prostego powodu, maluszek miał coraz mniej miejsca :) u Ciebie jest podobnie, to całkiem normalne! I pamiętam to odczucie, że nie wiem jak to było bez malucha w brzuchu, wydawało mi się abstrakcyjne nieuważanie na brzuch! Jeszcze troszeczkę :) zima zła przyszła, a i z nią chandra i zniecierpliwienie ;). Buziaki słońce!
OdpowiedzUsuń