wtorek, 6 czerwca 2017

Czy mając jedynaka robimy dziecku krzywdę?

Już gdy byłam w ciąży, kilka razy słyszałam pytania o to, czy chcemy więcej dzieci, oraz dobre rady, by się pośpieszyć z następnym, dla jak najmniejszej różnicy wieku. Spokojnie odpowiadałam, że ciężko mi decydować o następnym, kiedy nawet jeszcze nie wiem, jak to jest z jednym. Po narodzinach Julki liczba takich pytań zwiększyła się kilkukrotnie.
Gdy tylko się z kimś widzimy pada w końcu: "I co, planujecie już kolejne?" Nasza odpowiedź jest niezmiennie ta sama: Nie, jedno nam wystarczy. Większość pytających nie drąży dalej tematu, ale są i tacy, którzy natrętnie próbują nam wmówić, że "oj, teraz tak mówicie, poczekajcie trochę i zobaczycie", "jeszcze wam się zmieni", albo mój hit "ale to nie trzeba planować, samo się zrobi". Może jakaś głupia jestem, ale o ile mnie pamięć nie myli, to samo się jednak nie robi...

Ale tak, nie chcemy mieć więcej dzieci. Wiele z was może mnie przekonywać, że to za wcześnie na taką decyzję, że jeszcze zmienię zdanie, że każdy tak mówił zaraz po pierwszym porodzie, a po paru latach tulił gromadkę maluchów. I ja nie będę się z wami kłócić. Oczywiście, może tak się stać. Nie wiem co będzie za parę lat. Jestem świadoma, że wszystko się może się zmienić, jednak nie chcę, aby inni wmawiali mi, że na pewno tak będzie.

Jestem jedynaczką. Mój K. także jest jedynakiem. Moi rodzice często powtarzają, że bardzo żałują, że nie miałam rodzeństwa, ponieważ nie byłabym sama. Na innych blogach możecie wyczytać jakie są zalety posiadania więcej niż jednego dziecka i dla rodziców i dla ich pociech. Ja jednak chcę wam dziś powiedzieć, co jako jedynaczka o tym myślę i dlaczego uważam, że brak rodzeństwa nie jest dla dziecka krzywdzący.

Po pierwsze nigdy nie czułam się samotna. Towarzystwa mi nie brakowało: rodzice mieli znajomych z dziećmi w podobnym wieku, a ja łatwo nawiązywałam przyjaźnie na placach zabaw, wyjazdach czy w przedszkolu. Uwielbiałam towarzystwo rówieśników, ale także osób dorosłych, a ponadto potrafiłam bawić się sama. Nie doskwierało mi to, ani nie przeszkadzało. Wiadomo, dobrze gdy dziecko ma kogoś do zabawy, jednak nie koniecznie musi to być brat czy siostra.
Wśród znajomych i rodziny widziałam wielokrotnie wojny między rodzeństwem: mamoooo, a on mi przeszkadza, mamooo, a ona nie chce mi dać zabawki, a on zabrał, uderzył, popchnął, przezwał, nie chciał się ze mną bawić itd... można długo tak wymieniać. Potem przychodził rodzic rozwiązać problem. I co? I często sprawa była rozpatrzona niesprawiedliwie, bo jedno jest najstarsze, inne najmłodsze, albo jest chłopcem czy dziewczynką. Tak, wiem, że to nie jest nagminne i że obecnie rodzice starają się sprawiedliwie wszystkim tłumaczyć, ale domyślam się, że to musi być niesamowicie trudne kiedy słyszysz"mamooooo" 236 raz w ciągu jednego dnia. I tej biednej matce nerwy puszczają, nie ma już siły kolejny raz wyjaśniać i idzie na łatwiznę: odpuść młodszemu, odpuść dziewczynce itp.
Powiem wam co usłyszałam niedawno od aż kilku (!!!) matek mających więcej niż jedno dziecko. Powiedziały, że mitem jest to, że dzieci się kocha po równo. Aż nie mogłam w to uwierzyć! Przecież każdy zapewnia, że miłość do dzieci się mnoży, a nie dzieli i że dzieci się kocha jednakowo. Jednak kilka z nich przyznało, że choć z tym usilnie walczyły, mają swojego ulubieńca. Szerze wam wyznam, że mnie to przeraziło. Nie wyobrażam sobie tego, że mogłabym woleć kogoś od Julki, albo że moje potencjalne drugie dziecko byłoby mniej kochane od pierwszego... Pewnie większość z was mających dwójkę lub trójkę dzieci zapewni mnie, że kocha je po równo i się jednak da. Wierzę wam, ale i tak się boję. Boję się, że przy następnym dziecku, każde z nich coś straci
. Julcia przestanie być oczkiem w głowie, mającym moją 100procentową, niepodzielną uwagę. A młodsze w przeciwieństwie do niej, w okresie niemowlęcym nie będzie miało mnie na wyłączność. Niby to dla dzieci zdrowe, niby nie są później rozpieszczone, ale na chwilę obecną widzę to jako krzywdę dla nich. 
Czytam blogi wielu matek, którym właśnie rodzi się druga pociecha. Czytam o ich rozterkach, problemach i trudnościach jakie je spotykają. O wyrzutach sumienia, że nie maja tyle czasu dla każdego dziecka z osobna ile by chciały. Czytam o buntach i zazdrości wśród starszaków, o płaczach, krzykach i histeriach, byle tylko zwrócić na siebie uwagę.  O takich co piszą listy pożegnalne do rodziców, w których przepraszają, że chcą uciec z domu, ale nienawidzą swojego rodzeństwa.  Przy każdej takiej opowieści serce mi się rozrywa na pół, nie wyobrażam sobie co muszą przeżywać te matki i nie chcę się o tym przekonywać na własnej skórze. 
A co z tym rozpieszczaniem? Przyznam, że nie widzę nic złego w rozpieszczaniu własnych dzieci, pod warunkiem, że zachowujemy przy tym umiar i rozsądek. Nie musi od razu być rozpuszczone jak dziadowski bicz, a po prostu kochane. To zależy od nas, rodziców, i od naszego sposobu wychowania. Ja byłam rozpieszczanym oczkiem w głowie tatusia, ale często wyciągano wobec mnie surowe konsekwencje, musiałam się stosować do wielu zasad, dzięki czemu miałam dużo pokory. Od najmniejszego uczono mnie dzielenia się z innymi. Zauważyłam, że dzięki temu, że w domu nie musiałam z nikim rywalizować, często przychodziło mi to o wiele łatwiej niż osobom z rodzeństwem. Byłam nauczona współpracy, a nie rywalizacji. W domu nikt mi nic nie zabierał, nie musiałam walczyć o swoje, więc później o wiele łatwiej było mi się pogodzić z tym, że mam się podzielić z kimś. Tego samego chciałabym nauczyć swoją córkę. 
Nasza decyzja ma także pewną egoistyczną przyczynę. Uważam, że ciąża, poród, pierwsze wspólne dni, oraz cały okres niemowlęcy są niesamowite wyjątkowe i cieszę się, że mogłam je przeżyć, jednak nie chciałabym tego robić ponownie. Każda matką wie, że ciąża wcale nie jest łatwym okresem. Teraz ominęły mnie wymioty, opuchnięte nogi i rozstępy, ale kto wie czy za drugim razem miałabym tyle samo szczęścia (nie mowiąc o piersiach które pewnie bym sobie mogła po tym zarzucić na szyję jako szalik). Procz tego za pierwszym razem nawet nie przeszło mi przez myśl, że cokolwiek może pójść nie tak. Że mogłabym poronić, albo że dziecko mogło by być chore. Dopiero będąc w ciąży na każdym kroku słyszałam o wszelkich problemach z donoszeniem, powikłaniach, a w końcu sama trafiłam na patologię ciąży i miałam wywoływany poród zdałam sobie sprawę, że to dotyczy także mnie. Za bardzo bym się bała, że po raz kolejny usłyszę: dziecko nie rozwija się, jest zagrożenie dla zdrowia życia, może dojść do uszkodzenia mózgu, albo coś jeszcze gorszego. Bałabym się, że pół ciąży spędzę leżąc w domu, albo co gorsza w szpitalu. Co wtedy byłoby z Julką? Nawet nie chcę o tym myśleć... Cieszę się, że tym razem wszystko było dobrze, jednak nie chciałabym znowu ryzykować.

Tak wygląda ta kwestia okiem jedynaczki i K. tutaj całkowicie się ze mną zgadza. Wiem, że wiele osób może mieć odmienne zdanie: część z nich bardzo ceni sobie rodzeństwo, które posiadała, a inni byli samotnymi jedynakami. Jednak uważam, że w znacznym stopniu to zależy właśnie od rodziców i od tego, jak wychowają dziecko. 

A wy? Macie rodzeństwo?
 Jak wygląda ta sprawa z waszej perspektywy, jako siostry, brata, jedynaka lub rodzica?
 Opowiedzcie mi w komentarzach :)

29 komentarzy :

  1. Sam mam siostrę,ale wątpię żeby to jakoś szczególnie wpłynęło na moje dzieciństwo... Hmmmm,ale gdybym sam założył kiedyś rodzinę,na co szanse mam marne,to marzę o dwójce a nawet i trójce,choćby z tego względu że gdy dzieci w domu jest więcej to razem się bawią,dla dziecka kontakt z drugim dzieckiem jest ważny,przynajmniej takie wnioski wyciągam obserwując moją chrześnicę... Po za tym więcej dzieci to większe wsparcie na starość :-) Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fefin miał być jedynakiem, ale po 3 latach jakoś tak wyszło, że się zaszło. Całą ciążę zamartwiałam się, że a) nie pokocham nowego dziecka tak mocno jak Fefina b) pokocham je bardziej i Fef będzie pokrzywdzony. Traz z perspektywy 2 lat mówię: mieć dwoje dzieci jest fajnie, każde kocha się bardzo mocno, ale zupełnie inaczej. Kiedy widzę jak się bawią i mają swoje sprawy :P to wydaje mi się, że to dobrze, że mają siebie. Moja mama jest jedynaczką i mówi, że dopiero z wiekiem zobaczyła jak bardzo brak jej brata czy siostry - nie ma z kim porozmawiać o rodzicach czy dzieciństwie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem jedynaczką i choć nigdy mi to nie przeszkadzało, to nie chciałam, żeby mój syn był jedynakiem. Dzisiaj, kiedy patrzę na moje dzieci, na to jak się lubią i kochają, a czasami nawet namawiają przeciwko rodzicom, czuję jedynie wielką radość. To, że z racji posiadania kilkorga dzieci poświęcamy im mniej uwagi, wychodzi im akurat na dobre - są bardziej samodzielni ;)
    Ja również nie kocham wszystkich moich dzieci tak samo. To niemożliwe. Każde z nich jest inne i z każdym z nich mam trochę inną relację. Nie mam jednak swojego ulubieńca ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzisz Karolina, wszystko rozbija się o to, że każdy ma prawo do własnego wyboru, do życia według własnych reguł. Ty wybierasz jedno. Ktoś może pięcioro dzieci. A jeszcze ktoś inny nie decyduje się w ogóle na dziecko. Po prostu. Nie chce mieć dzieci. I każde z Was ma do tego jak największe prawo. Tak, jak Ty masz prawo nie rozumieć jak można kochać inaczej, mniej czy bardziej, drugie dziecko, tak ktoś może nie rozumieć tego, że Ty decydujesz się nie mieć drugiego. Tak jak ja nie gustuję w nagich piersiach wystawionych do karmienia tuż przed moim nosem w kawiarni, tak ktoś innym może nie akceptować tego, że zabieram córkę ze szkoły w czerwcu i wysyłam ją na prawie cały miesiąc nad morze. Dopóki żadne z nas nie cierpi z powodu cudzych wyborów, dopóty jest ok. My mamy jedną córkę. Chcieliśmy więcej, ale nie jest to możliwe. Ja mam straszą siostrę. Ale nie uważam, że rodzeństwo jest gwarancją czegokolwiek. Znam rodzeństwa, które nie rozmawiają ze sobą od lat. I nie będą rozmawiać. A jedno i drugie ma całą masę znajomych i nie czują się samotni. Tak że to nie jest kwestia samej zasady, ale charakterów, wyborów i okoliczności. Pozdrawiam mocno

    OdpowiedzUsuń
  5. no to tak. brata mam. Nie tak fajnego jakiego ma on, ale mam:) różnica 4 lata, więc miał on swoich kolegów, a ja swoich. chociaż byłem natrętnym gówniarzem, który zawsze pchał się do starszych. Sam mam jedno dziecko jak narazie. Nie wiem czy będziemy mieli kolejne. Pierwsze na starcie miało sporo "przygód" więc strach zostaje. To, że inni pytają kiedy następne mnie strasznie irytuje. Niech sami sobie zrobią jak im mało. Wolę mieć jedno świadomie, niż kilkoro z wpadki. Tak jak moja znajoma,która ma dwójkę i oboje z wpadki, a tak się zarzekała, że nie będzie miała dzieci.. roczniaka karmi chipsami itp. kij z nią zresztą.:P jak mnie pytają kiedy będe miał drugie, to odpowiaqdam, że wtedy jak pierwsze zacznie się do rachunków dorzucać. Też nie uważam, że jedno dziecko to błąd.

    OdpowiedzUsuń
  6. Każdy powinien robić tak, jak wydaje mu się najlepiej - bez oglądania się na innych.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja mam siostrę, mąż jest jedynakiem. Widzę u niego ten "syndrom" :) Moja córka jest jedynaczką, bez naszej zgody, nie z naszego wyboru :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam siostrę, 7 lat starszą. Nasze stosunki nigdy nie były udane.. Za duża różnica wieku. Jeśli los pozwoli to chciałabym mieć drugie dziecko. Ale żeby różnica nie była większa niż 5 lat.

    OdpowiedzUsuń
  9. Każdy z nas ma prawo do wyborów. Ważne by robił je świadomie i w z godzie z samym sobą. Jedni uważają że posiadanie jednego dziecka to robienie mu krzywdy bo wychowuje się egoistę. Drudzy że posiadanie więcej niż jednego dziecka to robienie krzywdy gdyż uwagi siłą rzeczy poświęca się mniej i w ogóle wszystko się dzieli między dzieci.Ludziom się nie dogodzi ale nie o to chodzi a to by samemu być szczęśliwym :) Ja np. po pierwszym porodzie zarzekałam się że nigdy więcej nie chce przechodzić przez poród, itd. ale kobieta zmienną jest...teraz nie wyobrażam sobie by mogło być inaczej- chłopców mam dwóch, trzeciego dziecka nie planuję. Fakt kocham moich chłopców nieco inaczej, ale żadnego mniej.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dla mnie to kwestia indywidualna. Ja póki co mam jedno dziecko, ale kiedyś chciałam mieć trójkę. Co prawda, raczej nie będzie już to możliwe, ale czas pokaże. Ja mam taki syndrom, że wydaje mi się, że kolejnego dziecka nie potrafiłabym pokochać tak mocno, jak pierwszej córki. Chociaż z drugiej strony, wiem że to nieprawda. Nie uważam jednak, że kwestia bycia jedynakiem, czy posiadanie rodzeństwa jest wymiernikiem szczęścia. Znam sporo jedynaków, którzy mają wielu przyjaciół i są bardzo szczęśliwi, a jednocześnie znam osoby, które mają rodzeństwo i mimo to czują się samotne. Wszystko zależy od człowieka i jego podejścia, a nie od sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bo to zawsze zależy od punktu siedzenia. Fakt jest taki, że jak jesteś jedynaczką, to nie wiesz jak sprawa wygląda z tej drugiej strony. Tak samo jak ja - mając siostrę, nie wiem jak to jest być jedynaczką. Dlatego wypowiem się tylko z mojego punktu widzenia: posiadanie siostry to najlepsze co mnie w życiu spotkało. Serio, nie ma na świecie drugiej takiej osoby, która rozumiałaby mnie tak dobrze jak moja własna siostra. Jej mogę o wszystkim powiedzieć, ze wszystkiego się zwierzyć, podzielić się radościami i wiem, że będzie się z nich autentycznie cieszyć.
    Dzieci, mając rodzeństwo uczą się niejako koegzystować w społeczeństwie. Wszystkie kłótnie czy niesnaski między rodzeństwem - one są BARDZO potrzebne, właśnie po to, żeby w dorosłym życiu umieć się kłócić konstruktywnie czy dochodzić do swoich racji. Najgorsze co może się przytrafić to rozstrzyganie kłótni między rodzeństwem przez kogoś z zewnątrz (rodziców na przykład). Rodzeństwo umie się doskonale samo pogodzić.
    Tak więc z mojej perspektywy: nie chcę, żeby moje dziecko było jedynakiem, bo wiem jak super jest mieć rodzeństwo. Ja nie twierdzę, że rodzicom jest łatwo, bo obecnie też jestem przerażona wizją posiadania kolejnego "huraganu", ale wiem że dam radę - dla mojego dziecka właśnie :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja uwazam, ze to w ogole nie ma znaczenia, czy ktos jest jedynakiem czy ma rodzenstwo. Mozna wychowac dobrze zarowno jedynaka jak i dziecko ktore ma rodzenstwo.

    OdpowiedzUsuń
  13. Miały rację, dzieci nie kocha się jednakowo, bo nie są jednakowe a my jesteśmy tylko ludźmi. Pomyśl sobie jedno dziecko masz wrzaskliwe, któremu się nic nie podoba i ciągle masz z nim problemy, a drugie jak do rany przyłóż miłe, uśmiechnięte, zawsze zadowolone. Myślisz, że kochałabyś je tak samo i nie miała ulubieńca??? :D

    OdpowiedzUsuń
  14. Mam siostrę i nie oddałabym jej za żadne bycie jedynaczką :) :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Cyba wszystko zależy od sytuacji. Mam dwie siostry i bardzo się z ego cieszę. Znajomi to jedno a rodzeństwo zawsze będzie blisko jeśli zadbamy o dobre relacje. Mąż jest jedynakiem i ma rewelacyjny kontakt z moją rodziną. Poniekąd zastępuje mu jego własną. M od początku wiedzieliśmy, że będziemy mieć dwójkę dzieci. Myślę, że to bardzo indywidualna decyzja. Trzeba zdawać sobie sprawę po prostu z czym wiąże się posiadanie zarówno jednego jak i większej ilości dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam trójkę rodzeństwa i zawsze chciałam być jedynaczką =D Wiec krzywda to chyba niewielka. Prawda jednak jest taka, że samotnie przez świat źle iść. I widzę po swoich dwóch pociechach, że było warto drugi raz się pomęczyć a ciąży nie miałam łatwej, porodu (cesarka) też.

    OdpowiedzUsuń
  17. Powiem tak... mam siostrę młodszą o 6 lat. Zawsze była między nami wojna spowodowana byt dużą róznicą wieku. Tak do dziś zdania nie zmieniłam, 6 lat to za dużo. Teraz mam dwójkę dzieci Córka 3 lata, syn 2 miesiące. Póki co jest dobrze, siostra zapatrzona w brata jak w obrazek i wzajemnie, zobaczymy jak będzie dalej. Co do miłości kocham ich jednakowo. Pewnie, że zdarzają się lepsze i gorsze dni, nerwy itd. I mimo, że czasem krzyknę na starszą to kocham ich tak samo.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ja jeszcze 2 lata temu zarzekałam się e nigdy nie będę mieć dzieci. I co? Mam teraz obok siebie Bąbelka - gdybym mogła to już chciałabym drugie. Tak się zakochałam. Wiem że jeżeli zdrowie pozwoli to chce aby moja córka miała rodzeństwo.
    Czy pokocham drugie dziecko?
    Kurcze - nigdy bym nie powiedziała że można tak kogoś kochać :) Czuję że Bąbelek odkryła we mnie ogromne pokłady miłości :)
    A że ty decydujesz się na jedno dziecko to twoja sprawa i twój wybór :) nikt nie powinien wchodzić Ci do łóżka. Każdy decyduje za siebie.

    OdpowiedzUsuń
  19. Uważam, że decyzja o drugim dziecku nie powinna nikogo obchodzić
    ja musiałam do niej dojrzeć - właśnie jestem z drugiej ciąży i jestem pełna obaw ale i dobrych myśli

    OdpowiedzUsuń
  20. To sprawa jak najbardziej indywidulana każdej pary ... ale wiem, że nie mówi się słowa nigdy, bo to nigdy może jeszcze się zmienić i to w najmniej spodziewanym momencie :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Mam młodszą siostrę ale nasze kontakty zaistniały dopiero gdy obie byłyśmy dorosłe. Nawet z takim stanem rzeczy uważam, ze nic lepszego nie może rodzic podarować dziecku jak rodzeństwo.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja mam rodzeństwo, ale masz maluch póki co nie wszystko jest jeszcze przed nami.. ;)

    OdpowiedzUsuń
  23. Również jestem jedynaczką i jestem szczęśliwa. Poza tym od wielu osób usłyszałam, że łamie stereotypy bo w ogóle nie jestem samolubna, potrafię poradzić sobie w życiu a to wszystko zawdzięczam rodzicom, którzy mnie świetnie wychowali. Mam rodzeństwo cioteczne, rodzeństwo męża, przyjaciół - nie czuję się samotna.
    Może trochę mniej na temat - ale chciałam polecić Ci ksiażkę "Zatrzymać dzień". Dużo informacji o macierzyństwie, miłosci, przyjazni i motywacji <3

    OdpowiedzUsuń
  24. Ja mam dwie siostry i są moimi najlepszymi przyjaciółkami. Trzymamy się razem i zawsze możemy na siebie liczyć. Wiem jakim darem jest rodzeństwo, ale nie uważam, żeby jedynak był pokrzywdzony. Mój Juluś jest jedynakiem, bardzo szczęśliwym, nie samolubnym, ma braciszka ciotecznego, z którym wychowuje się bardzo blisko, nawet wołają do siebie "bracie" ;)Nie zawsze szczęśliwa rodzina to musi być 2+2 czy więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja jestem jedynaczką i kiedyś obiecałam sobie, że będę miała co najmniej trójkę dzieci. Życie potoczyło się jednak tak, że mój syn ma 11 lat, a o drugim dziecku nie myślę (przez 9 lat nie było kandydata na tatusia, a teraz nie jestem na to gotowa). Chcieć może bym i chciała, ale zdaję sobie sprawę z tego, że tak naprawdę wychowałabym dwójkę jedynaków...

    OdpowiedzUsuń
  26. Osobiście uważam, że może jako dziecko nie odczuwa się braku rodzeństwa, rodzice na wyłączność, są koledzy i koleżanki. Jednak kiedy dorastamy potrzebujemy kogoś z kim możemy porozmawiać, poużalać się na partnera, pogadać o dzieciach, a wtedy koleżanki się rozjeżdżają, zakładają swoje rodziny i nie mają zbytnio czasu, a rodzeństwo jest na zawsze. Kiedy rodzice odejdą, pozostaje siostra czy brat. Z partnerem też nigdy nie wiadomo jak się w życiu ułoży. Oczywiście bywają skłócone rodzeństwa. Jednak ja ciesze się że mam siostrę.

    OdpowiedzUsuń
  27. Podejmiecie decyzje, jaką uznacie za najlepszą dla Waszej rodziny. Wszystkim ciociom-dobrym radom podziękujcie za troskę, ale to nie one będą wychowywać i utrzymywać Wasze potencjalne dzieci.

    OdpowiedzUsuń
  28. Jestem jedynaczką i czuję się szczęśliwa :)

    http://przystanek-klodzko.pl/

    OdpowiedzUsuń
  29. Ja mam 34 lata i 2 rodzenstwa (jestem najmłodsza) zawsze rywalizowalismy o uwagę i aprobatę rodziców. Tylko mojemu bratu sie udało. W sumie on nie musiał się starać nigdy. Jako dorośli ludzie mamy swoje rodziny i dzieci i tylko wnuki od brata są lepiej akceptowane.My nie jezdzimy do siebie (rodzenstwo) widujemy się gdy jestesmy u rodzicow. Dalej chce zeby mnie matka przytulila a ojciec pogadal i posmial się jak to robi z moim bratem. Moja siostra prawie tam juz nie jezdzi do rodzicow. A ja jezdze bo chce zeby mnie tez wsparli dobrym slowem...ale ciagle sie zawodze a pozniej w domu placze i tak w kolko. Mysle ze powinni miec tylko 1 dziecko. Ja i moja siostra jestesmy te "złe". Czasem zaluje ze mnie urodzili.

    OdpowiedzUsuń

Recent Posts

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.