poniedziałek, 2 stycznia 2017

Słowa pisane listem


Od jakiegoś czasu zbierałam się do podsumowania ubiegłego roku, tak jak to odbyło się na większości blogów i do spisania jakiś postanowień czy celów na rok następny. Myślałam o tym intensywnie, nawet próbowałam sobie to jakoś ogarnąć na papierze. W końcu doszłam do wniosku, że się wyłamię i tego nie uczynię.
Nie znalazłam nic odpowiedniego, do podzielenia się z wami. Spłycając, można mój rok podsumować wyjazdem do Holandii i powrotem z niej, oraz ciążą. Oczywiście, to tylko część prawdy, jednak żaden etap w moim życiu nie został zakończony, więc nie bardzo mam jak to podsumować. Jednak nie byłabym sobą, gdybym nie skorzystała z okazji, żeby sobie zrobić osobisty rachunek sumienia, a najlepiej wylać z siebie wszystkie przemyślenia i zawrzeć wszystko w odpowiednich punktach w jakimś zeszycie, lub na jakiejś zapomnianej przez świat karteczce. I tak się zbierałam i zbierałam i jakoś się zebrać nie mogłam. Z ratunkiem przyszedł mi pewien post na blogu Mamatywna, gdzie autorka wspomina o podsumowaniu napisanym w liście do samej siebie >KLIK< . Zmotywowana wzięłam się więc do pracy.

Owy list już powstał, powiedziałam sobie tyle, ile powinnam. Podsumowałam na jakim etapie jestem teraz w ważnych życiowych kwestiach i zrobiłam pełny rachunek sumienia. Zawarłam tam też plany i oczekiwania na rok następny, bez stawiania sobie miliona nierealnych celów, ale pisząc jak mogę się poczuć spełniona i zrealizowana. Ale o tym już za rok, gdy otworzę kopertę z listem i go sobie odświeżę.
A treść dzisiejszego postu wzięła się właśnie od tej koperty! Otóż, musiałam jakąś znaleźć. Pewnie wiele z was ma jakieś takie swoje specjalne pudełko, czy skrzynkę albo kuferek, w którym przechowuję różne wspomnienia? Gdzie zbiera dawne listy, bilety, wycinki, zapiski, prezenty, czy inne rzeczy mające wartość jedynie (albo aż) sentymentalną. W każdym razie ja mam. Ale właśnie w tym samym miejscu trzymałam zawsze czyste koperty, tylko dawno tam już nie zaglądałam, ze zwyczajnego braku potrzeby. I faktycznie, kopertę dorwałam gdzieś na dnie, ale chciałabym skupić się bardziej na tym, co "odkryłam" w międzyczasie.

Zacznę od słów. To zawsze od nich wszystko się zaczyna. Ze słowami byłam wyjątkowo związana odkąd tylko sięgam pamięcią. Najpierw czytałam. A może raczej powinnam użyć stwierdzenia pożerałam książki. Później słowa stały się moim prywatnym orężem. Mało kto się ze mną równał, pisałam nieprzerwanie. Wszystko. Począwszy od szkolnych wypracowań, przez pamiętniki, zapiski, listy rzeczy do zrobienia, kupienia, setki opowiadań oraz listy. Tak właśnie, listy. Zawsze widziałam w słowach pisanych jakąś magię. Jakby w momencie zapisania nabierały niewyobrażalnej mocy, głębi i znaczenia. Uważałam, że żadna rozmowa, nie da nam tego, co napisanie listu. Poczucia, że zostaliśmy wysłuchani. Nikt nam nie przerwał, nie zboczył z tematu, nie uniemożliwił nam powiedzenia tego, co chcieliśmy powiedzieć. Ponad to, tak najłatwiej się otworzyć. Piszesz jakby dla samego siebie, nie zastanawiasz się jak to zabrzmi, ani jak ktoś zareaguje gdy o czymś powiesz. Listy mają własne prawa. Jesteś w nich panem i możesz nadać im taki obrót, jaki tylko chcesz. I takimi myślami zarażałam swoich przyjaciół. Pisałam więc do nich listy. A oni mi odpisywali. Jak się okazało przy przeglądaniu mojego sekretnego kuferka, pisałam także do samej siebie. Daty na tych listach i zapiskach wskazują całe lata wstecz. A ja pisałam. O swoim marzeniach, planach i celach. O tym gdzie aktualnie jestem, a dokąd zmierzam. Pisałam dla innych i dla siebie samej. Wielu z tych osób nie ma teraz przy mnie, wiele rzeczy się zmieniło. Dziś zanurkowałam w tych wspomnieniach, a przy wynurzaniu się miałam łzy w oczach. Zobaczyłam jak daleko zaszłam, o wiele dalej niż przypuszczałam. Porównałam co się we mnie zmieniło, a co pozostało bez zmian. Zobaczyłam jak daleko sięga geneza moich zachowań, całe schematy sprawiające, że stałam się tym, kim dziś jestem. Ile zdarzeń miało na to wpływ. Ile osób. Przejrzałam to wszystko ze łzami i rozdartym sercem. Takie chwile przypominają mi, kim jestem tak na prawdę, dla samej siebie. Nie stłamszona codziennym życiem, rutyną, nudą i szarością. Tylko tak prawdziwie, po przejrzeniu się sobie na wylot. I to wszystko za pomocą kilku listów, sprzed wielu lat. Za pomocą samych słów.

Umocniłam się w przekonaniu, że słusznie zrobiłam pisząc dziś list do samej siebie. Tym bardziej, że w tym nowym roku czeka mnie wyjątkowo wiele zmian. Jak wpłyną na mnie i na ile się sama zmienię? Jak będą wyglądać moje dalsze posunięcia? Czy przytłoczona obowiązkami będę dalej pamiętać kim jestem, tak sama dla siebie?

Tak więc słowa zawsze były dla mnie szczególne. To za ich pomocą określamy to, jak widzimy świat. Żadne zdjęcie nie odświeży nam wspomnień tak wyraźnie, jak uczynią to słowa. Prawdziwi ludzie istnieją bardziej w listach niż na fotografiach. Pewnie żaden fotograf się ze mną nie zgodzi i też będzie miał w tym swoją własną rację. Moje serce jednak było od zawsze związane z pisaniem. To właśnie słowa były moim schronieniem i to one ukazywały najprawdziwszą mnie. Odzierały z maski jaką się zakładałam dla innych ludzi, ale także chroniły i były moją definicją domu. A czasem nawet każdą definicją. Stąd także pomysł na bloga. Pisanie zaczęło schodzić na dalszy plan, zepchnięte przez sprawy życia codziennego. Jednak tutaj mogę znowu być sobą i się prawdziwie realizować i otwierać. Dostałam kopa do działania i mega zastrzyk motywacji. Teraz dążę do tego by iść na przód, by się rozwijać, by nie stać w miejscu.

Zamiast podsumowania roku, stworzyłam dla was najbardziej osobisty wpis do tej pory, mówiący skąd się tu wzięłam i dlaczego do was piszę. A teraz witam was w Roku 2017 i wiecie co? Coś czuję, że to będzie naprawdę dobry rok.
Dziękuję tym, którzy są tu już ze mną i mam nadzieję, że będziecie mnie dalej wspierać w tej drodze :) No i oczywiście, że będzie was coraz więcej.

13 komentarzy :

  1. Ja w tym roku pierwszy raz zdecydowałam się na takie podsumowanie i postanowienia, umieściłam na blogu - słowo się rzekło. Mam nadzieję, że to zmotywuje mnie do wytrwania w założonych celach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie masz pojęcia jak zrobiło mi się miło, to piękne móc być dla kogoś inspiracją, chociażby odrobinę, dziękuję za tę wzmiankę! :). Mąż wrócił z pracy, zabrał małego, a ja mogłam się zanurzyć w Twoich słowach. Myślę kochana, że teraz to Ty będziesz inspiracją jak nie słowa pisanego, to na pewno wielu przemyśleń. Widać, że ten wpis jest inny od pozostałych, to nie zapis wydarzeń, to czysta, głęboka, kobieca refleksja. Rozumiem o czym mówisz, pisząc o mocy słów, mocy listów. Sama mając naście lat pisałam, oj ile ja pisałam! Listy do siebie i przyjaciół, ukochanych. Mam masę wierszy (te popełniam nawet do dziś ;)), opowiadań i bajek :). To prawda, że pisząc kształtujemy rzeczywistość, naszą rzeczywistość, taką, w którą nikt nie ingeruje. Pozdrawiam słońce! Mamatywna :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy pomysł, myślę że sama też powinnam napisać taki list :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja nie robię postanowień, a i z podsumowaniami słabo w tym roku, to może też na list się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie czas na podsumowanie kolejnego roku blogowania jest z okazji urodzin bloga. Wychodzi więc na to, że... mam jeszcze kilka dni na jego przygotowanie ;)
    Już się nie mogę doczekać co z tego wyjdzie. Uwielbiam podsumowania!

    OdpowiedzUsuń
  6. no własnie też miałam takie coś zrobić za to jeszcze kilka lat temu w nowy rok czytałam swój blog no ale 15 lat blogowania nie daje szans na przeczytanie wszystkich notek ale z 2 lata wstecz albo chociaż rok... chyba do tego wróce :D Dziękuję za przypomnienie o tym :p

    OdpowiedzUsuń
  7. Listy to świetna sprawa, ale jakoś nie lubię robic podsumowań :) Kiedyś pisałam coś w formie listu do córki, ale niestety przestałam :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli niestety, to zawsze można do tego wrócić i wznowić pisanie :)

      Usuń
  8. Samych dobrych chwil w Nowym Roku! :) melodylaniella.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. słowa mają ogromną moc, zwłaszcza dla ludzi empatycznych i z wyobraźnią ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. W ostatnich latach podsumowywałam raczej z przymrużeniem oka. W rym roku tego nie zrobiłam. Zamiast podsumowań mam plan, realizuję według niego cele. Widzę efekty, nie potrzebuje zbierać tego w całość, bo na bieżąco widzę :)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Przed Tobą wspaniały rok. Pełen wyzwań i niewiadomych. Życzę Ci by przyniósł Ci przede wszystkim spełnienie. A list polecam napisać również do dziecka :) spisać, jak się czułaś w ciąży, jak wyglądało Twoje oczekiwanie. Schować i dać w odpowiednim momencie :)

    Ciepło pozdrawiam.
    ps. tez pisałam tony listów, długaśnych listów :) pamiętniki, kalendarze szalonego małolata, kolekcjonowałam pamiątki, potem pisałam w gazetce uniwersyteckiej i tak piszę bloga, i do magazynu :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Widzę,że mamy wiele wspólnego. Też mam pudełko wspomnień,w którym są moje ulubione listy.Mam sporą kolekcję epistolograficzną z minionego stulecia 😉. Może kiedyś trafi do muzeum? Bardzo mi bliski jest ten Twój wpis. Życzę Ci, abyś nadal z taką wrażliwością tworzyła teksty i miała na to czas też po porodzie...

    OdpowiedzUsuń

Recent Posts

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.