środa, 10 maja 2017

Rowerzysto, uważaj!

Odkąd pamiętam słuchałam notorycznie narzekań, na rowerzystów w Polsce. Kierowcy samochodów powtarzali, że utrudniają ruch, nie znają przepisów drogowych i pchają się pod koła aut. Piesi skarżyli się, że są nieostrożni, jeżdżą po chodniku i nie zwracają uwagi na innych uczestników ruchu na drodze i przechodniów. Przejeżdżają przez pasy, nie zatrzymując się, nie rozglądając, często prawie lądując na masce samochodu.
Wiedziałam, że takie sytuacje się zdarzają, jednak zawsze powtarzałam, że każdy powinien uważać. 
Sama nie jeździłam regularnie, choć oczywiście zdarzyło mi się poruszać rowerem po mieście. Na ulicę jednak nigdy nie wyjeżdżałam sama, ponieważ nie czułam się dość pewnie. Robiłam tak więc tylko w towarzystwie mojego taty- wieloletniego kierowcy zarówno auta jak i roweru. Wiedziałam, że zna przepisy i wie jak się poruszać, aby nie utrudniać nikomu ruchu. 
Swoją największą kolarską przygodę przeżyłam mieszkając przez 7 miesięcy w Holandii. Ponieważ nie posiadaliśmy samochodu, rowery były naszym głównym (a właściwie jedynym) środkiem transportu. Warto jednak pamiętać o tym, że Holandia jest o wiele lepiej przystosowana do poruszania się w ten sposób: ścieżki rowerowe są absolutnie wszędzie, wyraźnie oddzielone od chodników. Mają własne pasy ruchu i można się dostać nimi w każde miejsce. Tym sposobem rowerzyści nie muszą wjeżdżać ani na ulicę, ani na chodnik. A nawet tutaj, w Warszawie, jest wiele miejsc gdzie takich ścieżek po prostu nie ma, lub nagle się urywają. Ponadto świadomość w tym temacie w Polsce jest na zupełnie innym poziomie: samochody często zastawiają ścieżki uniemożliwiając przejazd, a piesi spacerują po nich, jakby to była cześć chodnika. W Holandii natomiast ludzie wiedzieli w jaki sposób się poruszać aby było bezpiecznie, a całe miasto było do tego odpowiednio przystosowane. Niestety, u nas tak nie jest, przez to często dochodzi do wypadków i różnych nieprzyjemnych sytuacji. Wina leży po różnych stronach, dlatego każdy oczywiście powinien uważać, niestety często rowerzyści w Polsce uważają się za święte krowy, które mogą robić co tylko zechcą. Kiedy im pasuje uważają się za samochody, a kiedy indziej za pieszych i stosują zasady ich obowiązujące. Często też nie stosują żadnych zasad, lub zwyczajnie ich nie znają. W końcu aby móc jeździć rowerem nie trzeba uczyć się przepisów... Wiele osób nie sygnalizuje działań, jakie mają zamiast wykonać, skręcają znienacka lub się zatrzymują, oraz nie informują innych o swojej obecności za pomocą dzwonka.

Dlaczego o tym piszę? Bo miałam dziś pewną sytuację, która tak wyprowadziła mnie z równowagi, że do tej pory chodzę nieźle wkurzona.
Rano wybraliśmy się w trójkę do przychodni oddalonej od nas o dwa przystanki na szczepienie. Szliśmy po chodniku wzdłuż ulicy, obok którego znajdowała się ścieżka rowerowa. Na jednym odcinku ścieżka ta jest remontowana. Wszystko jest rozkopane i ogrodzone. My znajdowaliśmy się tuż przy prawym krawężniku, a reszta chodnika, z lewej strony, była pusta. Nagle, zza nas nadjechał rowerzysta. Nagle i niespodziewanie, ponieważ nie użył dzwonka (albo go nie posiadał), ani nie krzyknął nawet, że nadjeżdża. Co więcej, z jakiegoś powodu postanowił wyminąć nas z prawej strony i wcisnąć się koło tego krawężnika, zamiast z lewej, gdzie była wolna droga. Nie wiem, co ten człowiek sobie myślał, ale skończyło się tak, że walnął mi w wózek! Rozumiecie to? Wjechał w wózek, w którym było małe dziecko! Ja stanęłam jak wryta, kompletnie przerażona i wściekła, a K. trzymał mocno Julkową limuzynę, aby się nie przewróciła i krzyknął za tym facetem. Rowerzysta zatrzymał się spory kawałek od nas, wydarł się, że jesteśmy nie poważni, że idziemy tędy z dzieckiem po czym... odjechał!! Noż cholera jasna! Serio?
Rozumiem, że wjechał na chodnik, ponieważ ten odcinek jego ścieżki jest w remoncie, ale oczy chyba miał?! Po lewej miał mnóstwo miejsca, w dodatku chyba zauważył przed sobą wózek z dzieckiem?! A mimo to jechał prosto na niego i w efekcie go potracił! W dodatku w żaden sposób nie zasygnalizował, że nadjeżdża. Całe szczęście, że nic się nie stało... Jeszcze miał czelność wydrzeć się na nas, po czym po prostu sobie pojechał. No wybaczcie mi, ale to trzeba być chyba debilem, żeby tak się zachować! Nawet nie chcecie wiedzieć, co miałam ochotę zrobić z tym idiotą...

Jak wiem, że nikt nie jest idealny, że wielu rowerzystów uważa, a często wina nie leży po ich stronie. Jednak faktycznie zbyt często swoją nierozważnością i nie znajomością przepisów powodują wypadki. W moją znajomą kiedyś wjechał jak szła chodnikiem i skończyła ze złamanym obojczykiem! No ludzie, bądźmy poważni. Sport to zdrowie, ale nie jesteście sami, patrzcie jak jeździcie, a w szczególności uważajcie na pieszych i dzieci! Dziś jeden wjechał mi w wózek, w którym była moja 8-tygodniowa córeczka! 

A jakie jest wasze zdanie o rowerzystach? Mieliście jakieś nieprzyjemne sytuacje? A może sami jeździcie? Opowiedzcie mi w komentarzach :)

23 komentarze :

  1. Ludzie czasem zachowują się jak święte krowy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewno sam jeszcze dzieci nie ma...

    OdpowiedzUsuń
  3. Faktycznie kiepska sytuacja. Ją do tej pory byłam po tej drugiej stronie i narzekałam i na pieszych i na kierowców. Jednak rowerzyści też nie są świeci. Rok temu wpadł mi taki jeden na maskę samochodu, całe szczęście że jeszcze nie ruszyłam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nieciekawa sytuacja :/
    Ja jako niepewna rowerzystka raczej unikam jazdy po mieście. Wybieram bezpieczne trasy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Tym wpisem przypomniałaś mi jak kiedyś wjechała na mnie rowerem jedna dziewczyna.
    Efekt był taki, że straciłam przytomność i co prawda obudziłam się po kilku minutach, ale tak wystraszyłam tę rowerzystkę, że nie odjechała póki się nie upewniła, iż wszystko ze mną ok.

    Cóż, rowerzyści często nie uważają. Jeżdżą po chodnikach mimo, że po drugiej stronie ulicy jest ścieżka rowerowa...

    OdpowiedzUsuń
  7. Myślę,że często problemem jest niedostowanie ścieżek rowerowych, a raczje ich niewystarczająca ilość. Ale rzeczywiście, trzeba uważać!

    OdpowiedzUsuń
  8. Koleś w stu procentach nadawał się do rytualnego skopania tyłka. No aż mi ciśnienie skoczyło, jak to przeczytałam! Przyznam - jako kierowca nie lubię rowerzystów. Jeśli jeżdżą ścieżkami - jest ok, ale na drogach poza miastem mocno utrudniają ruch. Jeśli sama jeżdżę rowerem po Warszawie, to tylko ścieżkami albo chodnikiem, ale uważając, żeby nikogo nie uszkodzić.

    Pamiętam, że miałam podobne wrażenia podczas wycieczki do Holandii. Byłam w szoku, że subkultura rowerzystów jest tak liczna i uprzywilejowana (o wiele bardziej niż przechodnie). Ale ja jednak wolę piechotą ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Niesty takie sytuację są nagminne, sama mam często. Mieszkam na wsi, a tu jest ogólna samowolka. Wszędzie jadą, po środku, w poprzek i po pijanemu ;-(

    OdpowiedzUsuń
  10. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobrze że dziecku nic się nie stało :) Ja tak w Krakowie miałam na Karmelickiej, poszłam do restauracji żeby coś zjeść, jak wychodziłam wjechała we mnie rowerem dziewczyna na chodnik. Obie żeśmy się przewróciły. Na szczęście poza otarciami nic się nie stało. Nie potrafię zrozumieć czemu nagminnie po chodniku na Karmelickiej jeżdżą rowerami :( Kurde jakbym była w ciąży albo z dzieckiem na pewno bardziej nerwowo bym zareagowała.

    OdpowiedzUsuń
  12. Prawda jest taka, że ludzie czasami uważają się Bóg wie za co, jak świete krowy

    OdpowiedzUsuń
  13. Rowerzysta rowerzyście nierówny. Jeżdżę rowerem i staram się to robić rozsądnie i z głową, tym bardziej, że mam w foteliku dziecko. Nie wszędzie da się dojechać ścieżką rowerową, czasem kończy się ona niespodziewanie albo jest zastawiona i wtedy - zgodnie z przepisami - jadę ulicą razem z samochodami, bo nie mam wyboru. Nie jest to mój ulubiony moment wycieczki, ale nie mam wyjścia, bo chodnik jest dla pieszych i za jeżdżenie po nim można zwyczajnie dostać mandat.
    A z pozytywów dodam, że mam ostatnio same pozytywne doświadczenia na linii rowerzysta-kierowcy, bo zamiast chamstwa, trąbienia i przepychania spotykam się z samymi miłymi reakcja, włącznie z grzecznościowym zatrzymaniem się i wpuszczeniem mnie (rowerzystki) do ruchu przez samochód.

    OdpowiedzUsuń
  14. widzisz, trafiłas na dupkowatego rowerzyste! grrrr nie dziwie sie ze sie wkurzyłaś :( ja bym miala tak samo na twoim miejscu, niestety, spacerowac kolo rowerzystów jest ciezko, a najciezej koło dzieci rowerzystów. Nawet jesli rodzic mowi "umazaj na panią z wózkiem", to dziecko potrafi w cieibe walnąć. Ja sie najbardziej denerwuje wtedy, kiedy ide trasą gdzie jest zakaz jazdy rowerem np. pole mokotowskie, a wiesz co? czesc rowerzystów ma to gdzies, mija sie po trawnikow i czasem potrafi zadzwonic bezczelnie dzwonkiem ...

    OdpowiedzUsuń
  15. Najważniejsze, to zachować pełną czujność, jak najdujemy się a drodze. Zarówno jako kierowcy, jak i rowerzyści, czy piesi. Pozdrawiam Klaudia J

    OdpowiedzUsuń
  16. też byłabym wściekła na taką sytuację oj to prawda rowerzyści są nieobliczalni ale ja ile razy byłam po tej drugiej stronie gdzie jest ścieżka rowerowa po niej chodzą ludzie pomimo dzwonka tamują drogę prośby przepraszam też nie skutkują... zamiast nawzajem być dla siebie mili i pomagać to utrudniamy sobie nawzajem życie jedni się mszczą na drugich...

    OdpowiedzUsuń
  17. niefajna sytuacja :( ludzie sa czasem okropni

    OdpowiedzUsuń
  18. Czasami jest tak, że rowerzyści denerwują, a czasami denerwują rowerzystów. Życie. Niemniej trzeba używać mózgu 😉

    OdpowiedzUsuń
  19. Wiesz co mnie irytuje do granic możliwości? Mamy w dzielnicy piękne ścieżki rowerowe. Wyraźnie wydzielone. Co robią rowerzyści? Jadą chodnikiem bo nie chce im się zjechać na drugą stronę ulicy na ścieżkę i k**** dzwonią na matki z wózkami żeby im ustąpiły z drogi!!!
    Nie raz próbowałam z tym walczyć a jednocześnie czułam lęk, że nie chcę narażać mojego wózka z dziećmi na kolizję.
    Nie trafię jako kierowca i pieszy, że rowerzysta raz jedzie ulicą, a potem gdy jest czerwone światło to zjeżdża na pasy jako pieszy.
    Wiem, że to nie fair robić dpowiedzialność zbiorową, ale nie cierpię rowerzystów bo są świętymi krowami!!!

    OdpowiedzUsuń
  20. Niegdyś sama sporo jeździłam. Najbardziej wkurza mnie brak stosowania przepisów dotyczących omijania rowerzysty w odległości minimum 1 metra. Prawie cie taki zachęca a jak już uda mu się nie zachaczyc to siła podmuchu Spycha cie na pobocze

    OdpowiedzUsuń
  21. Ja dużo jeżdzę na rowerze. Też czuję się niepewnie na jezdni. Jadę po niej tylko wtedy, gdy nie ma ruchu. Jeżdżę po ścieżkach rowerowych i tych wspólnych drogach dla rowerów i pieszych. Czasem jeżdżę po chodniku. Niezależnie od tego, którędy jadę, zawsze uważam i gdy przejeżdżam obok pieszego, zwalniam i mam ręce na hamulcach, a w szczególności przy dziecku. Niestety zauważyłam, że czasem piesi widząc mnie na chodniku, specjalni wchodzą na środek, abym nie mogła ich wyminąć. Muszę kilka razu dzwonić i mówić przepraszam. Naprawdę nie jestem wariatem rowerowym i gdy widzę pieszego to zwalniam na tyle, że tym tempem mogłabym rower i prowadzić idąc przy nim, a jednak zdarzają się i takie zachowania.

    OdpowiedzUsuń
  22. A dodam jeszcze, że często na ścieżce rowerowej chodzą ludzie lub rodzice puszczają 3-4 letnie maluchy na rowerkach. Czasem nawet jeżdżą wózki. Muszę ich wymijać, wjeżdżając na chodnik. Już nie wspomnę o tym, jak często samochody parkują zastawiając taką ścieżkę.

    OdpowiedzUsuń
  23. Moja znajoma ostatnio dostała mandat za brak oświetlenia jadąc późnym wieczorem, po ciemku rowerem bez oświetlenia. Dopiero po otrzymaniu mandatu zrozumiała, że była naprawdę niewidoczna dla kierowców. Wiem, że mandat opłacała przez stronę https://zaplacmandat.pl i wiele wniosków z tego wyciągnęła.

    OdpowiedzUsuń

Recent Posts

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.