wtorek, 29 sierpnia 2017

Czy ty również jesteś nieodpowiedzialną matką?

Nie wiem jak wy, ale ja coraz częściej odnoszę wrażenie, że według niektórych powinnam zamknąć się sama w mieszkaniu i z niego nie wychodzić. W końcu, skoro jestem matką i siedzę z dzieckiem w domu, to właśnie to powinnam robić, prawda? I to najlepiej sama, umęczona, w końcu to dla dobra malucha!

O co mi właściwie chodzi? Ostatnio usłyszałam, że jestem bardzo nieodpowiedzialną matką. Dlaczego? Ponieważ wychodzę z dzieckiem, także wieczorami, np w gości. Zapraszamy także znajomych do siebie i zdarza się, że wychodzą dopiero po północy. A inni są wyraźnie w szoku, że dalej udaje nam się prowadzić jakiekolwiek życie towarzyskie. Przyznam, że nie wiem czy chodzi o zazdrość, czy o mentalność, czy o wyimaginowany wizerunek idealnej Matki-Polki-Umęczonej...

Ku naszej wielkiej radości, nasi znajomi nie odwrócili się od nas po narodzinach Julki, jak to podobno często bywa. Wiadomo, to pewnych rzeczy muszą się teraz dostosować. Np oczywistym dla mnie jest, że przy dziecku nie urządza się mocniej zakrapianych imprez, ani hulanek. Nie szlajamy się też (tak, takie określenie ostatnio usłyszałam odnośnie siebie) po dziwnych miejscach razem z małą.
Gdy goście przychodzą do nas, wieczorne rytuały nie ulegają żadnej zmianie. Kąpię Julkę o stałej porze, karmię, przebieram w piżamkę. Na koniec gasimy górne światło, włączamy Szumisia i dajemy smoczka. Mała bez problemu zasypia, a my możemy wtedy dalej siedzieć sobie i rozmawiać z gośćmi. Czy coś w tym złego?
Do tej pory trzy czy cztery razy zdarzyło nam się wrócić trochę później do domu. Kilka razy byliśmy na grillu u moich rodziców (jakieś 10 minut od naszego domu), a raz u znajomych, którzy mają malutkiego synka, jeszcze mniejszego od naszej córy.Wtedy dbałam o to, aby wziąć dla Julki przebranie i wszystkie niezbędne gadżety i położyć ją spać o stałej porze, z tą różnicą, że w wózku zamiast łóżka. Na razie nie było z tym żadnego problemu: butla, piżamka, smoczek, bujanie, przygaszenie światła i spokojny sen aż do rana.

Rozumiem to, że wiele dzieci ma problem z nowymi miejscami i osobami. Wtedy czują się niespokojne, zdenerwowane, są rozdrażnione nową sytuacją i to może być dla nich trudne. Ale gdy widzę, że moja córcia nie ma z tym żadnego problemu, a my podchodzimy do sprawy rozsądnie, znając ograniczenia i przyzwyczajenia Juli, drażni mnie takie ocenianie.
Jak podkreśliłam na początku, nie wyobrażam sobie, kolokwialnie mówiąc, chlania przy małym dziecku, to nie podlega żadnej dyskusji. Starannie mamy przemyślane czy z danego miejsca możemy wrócić trochę później, czy lepiej przed porą spania, a każdą decyzję dostosowujemy do okoliczności. Mimo to, usłyszałam niedawno wykład, jaką to jestem nieodpowiedzialną matką, że szlajam się z dzieckiem po nocy i je tylko stresuje. Ta osoba nawet nie zadała sobie trudu, żeby poznać szczegóły: to gdzie byliśmy, o której wróciliśmy i jak to zniosło nasze dziecko. Ale co tam, wyrok należy wydać!

Według mnie pojawienie się dziecka wcale nie musi oznaczać końca życia towarzyskiego. Wiadomo, wygląda to zupełnie inaczej niż kiedyś: takie spotkania są rzadsze, zdecydowanie spokojniejsze i dostosowane do małej. Przede wszystkich teraz zwykle do inni przychodzą do nas, właśnie po to, by Julę położyć normalnie spać. Na spotkanie z koleżankami udaję się w ciągu dnia, tak by o godzinie 20.00 zbierać się już do domu, nawet jeśli to oznacza, że będzie trwało 'tylko' dwie godziny (w końcu większość osób pracuje do popołudnia).
Dużo osób narzeka na to, że po pojawieniu się dziecka ich życie towarzyskie umarło. Z tego co mi wiadomo (z opowieści innych rodziców) często to wina znajomych: odcinają się od osoby która ma dziecko, nie chcą dłużej utrzymywać kontaktu, wymigują się od spotkań, wiecznie szukają wymówek i 'nie mają czasu'. Przyczyn może być wiele. Niektórym wydaje się, że przez cały czas będą musieli słuchać tylko o dzieciach, kupach i pieluchach. Oczywiście, trudno jest całkowicie pominąć temat nowego członka rodziny, ale po sobie widzę, że zawsze chętnie korzystam z okazji, gdy w końcu mogę porozmawiać o czymkolwiek innym. No bo ile można w kółko mówić o tym samym? Trzeba się trochę oderwać i skupić dla odmiany na dorosłych tematach. Dla mnie, to czysta przyjemność. Jednak wiele osób zakłada chyba, że przy spotkaniu się z rodzicem, pozna wszystkie szczegóły koloru i konsystencji każdej kupy z osobna, więc sobie odpuszczają. Jeszcze inni nie chcą godzić się na ograniczenia związane z dzieckiem. W końcu nie można się nachlać, wydzierać czy w żaden inny sposób "wyszaleć" przy takim maluchu, więc bezsensu się spotykać. Cóż, mogę skwitować to jedynie stwierdzeniem, że takie zachowanie jest dziecinne i może nawet lepiej, gdy takie znajomości się weryfikują.
Ale zdradzę wam, że często 'wina' leży po stronie właśnie rodziców. To oni unikają wszystkich możliwych okazji do spotkań ze względu na dziecko. Nie chcę wydawać sądów, w końcu ktoś może mieć pociechę która nie toleruje obcych, jest high-need-baby, denerwuje się w nowych miejscach, ma straszne kolki. Może być masa przyczyn faktycznie utrudniających takie wyjścia pomimo wszelkich chęci. Czasem jednak warto się zastanowić czy to maluch nie daje możliwości, czy to my nie mamy ochoty i zasłaniamy się wymówkami.

Ja biorę Julkę wszędzie, gdy tylko mam taką możliwość. Nie chcę by posiadanie dziecka było dla mnie utrudnieniem, ani bym zaczęła ją obwiniać za to, czego już nie mogę. Oczywiście, wiele rzeczy się zmieniło i w pewnych kwestiach bycie matką mnie ogranicza. Jednak ze wszystkich pozostałych staram się korzystać. Im więcej robię, tym mniej mam poczucia że coś mi ucieka. Jestem szczęśliwsza. A w końcu szczęśliwa mama, to szczęśliwe dziecko.

I po raz kolejny wszystko sprowadza się do nie oceniania innych ludzi. Nikt nie zna lepiej własnego dziecka i wszystkich okoliczności, ale osądzać lubi każdy. Nie chcę być uznawana za złą matkę, tylko dlatego, że nie zamknęłam się umęczona w domu! #StopKrytyceMam

A jakie wy macie podejście do tego tematu? Zdarzyło wam się zostać w ten sposób ocenionymi? Uważacie, że przy małym dziecku można wychodzić i zapraszać gości, czy jednak się nie powinno? 
A może także jesteście nieodpowiedzialnymi rodzicami, którzy uczestniczą w życiu towarzyskim?

#JaKuraNiedomowa #StopKrytyceMam

Chcesz przeczytać więcej?
Inne wpisy z serii #StopKrytyceMam znajdziesz tutaj:
Matka musi dać radę
"Młoda, w dodatku z jednym dzieckiem, co ona może wiedzieć?" 

15 komentarzy :

  1. Świetnie napisane. Sama jestem mamą dwójki dzieci (3 lata i 2,5miesiąca) i często zapraszamy znajomych, co weekend jeździmy do rodziców. Mając dzieci naprawdę nie warto się ograniczać, no bo i po co :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam całkiem podobnie. Nie wyobrażam sobie zamknąć się w domu praktycznie na własne życzenie bo dzieci też pragną przygód nawet jeśli to spotkanie z przyjaciółmi lub spacer.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mamy podobne podejście :). Moja Dominika ma dopiero 6 tygodni, a już zaliczyła imprezę urodzinową trwającą do 2 nad ranem (prawie całą przespała). Do nas też goście przychodzą o różnych porach i nie widzę w tym problemu. Gdybym zaniedbywała dziecko, to byłoby się do czego przyczepić, ale skoro jest czyste, przebrane, nakarmione i uśmiechnięte to nie zostaje nic innego jak olać opinie osób trzecich :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super. W końcu ktoś nie boi się powiedzieć, że mama to też człowiek i ma prawo wyjść z domu do znajomych. Dziecko, to nie jest ograniczenie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niby czasy idą do przodu a poglądy co niektórych wciąż stoją w miejscu. Bo najlepiej kobietę zamknąć w domu i niech siedzi z dzieckiem i zajmuje się domem. Oczywiście, dla dobra dziecka. Bo sama matka nie ma pojęcia co jest dobre dla jej dziecka. Nie widzę nic złego w tym, że prowadzi się życie towarzyskie mając dziecko. W końcu to w żadne sposób nie krzywdzi dziecka a matka czuje się dużo lepiej psychicznie bo od siedzenia samotnie w domu można tylko zwariować. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. też kilka razy miałam okazje z pierwszym dzieckiem być na domówkach u nas było tylko kilka ze względu że mieszkaliśmy w kawalerce a synek spał z nami w jednym pokoju. Fajnie że nadal masz kontakt ze swoimi znajomymi super że masz takie możliwości :D a ludżmi się nie przejmuj zawsze będą gadać czy to z zazdrości czy poprostu bo sami tak nie pomyśleli i nie mieli okazji sie zabawić przy dziecku

    OdpowiedzUsuń
  7. Gościmy się rzadziej niż kiedyś, ale festiwale wszelakie, nocne zwiedzanie muzeów, noc kultury etc są na porządku dziennym/nocnym. Różni się tylko od wyjść bezdzietnych tym, że nie możemy usiąść w knajpce i piwa się napić bezkarnie :). Młody pierwsze wyjście do restauracji zaliczył jak miał 4 m-ce. :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobrze napisane. Ludzie uwielbiają wydawać wyroki bez dokładnego zagłębienia się w sprawę. Zresztą... niech się lepiej nie zagłębiają, bo to nie ich sprawa ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jeśli udaje się godzić jedno z drugim, a samo dziecko nie jest bardzo wymagające czy np. high need baby to ja nie widzę problemu ani zdziwienia w tym temacie :) Brawo za znajomych, bo skoro trwają przy Was nadal są wartościowymi ludźmi. Mnie się ukróciło, pouciekali wraz z narodzinami pierwszej córci.

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziwi mnie to, że ludzie mają problem z życiem towarzyskim od czasu pojawienia się dziecka. Doskonale pamiętam, że kiedy byłam mała, życie towarzyskie moich rodziców kwitło najmocniej. W pokoju obok odbywały się tańce, a ja bez problemu zasypiałam. Kiedy byłam nastolatką, bardzo mi tego brakowało. Mam wrażenie, że jeszcze w latach '90, gdy mieli po trzydzieści parę lat chciało im się bawić i spędzać czas z przyjaciółmi. Potem przyszła proza życia i nawet ciężko było ich zmobilizować do tego, by kogoś zaprosili albo by gdzieś wyszli.

    Sama nie jestem osobą bardzo towarzyską. A już mój mąż jest raczej mrukiem i domatorem :) Nie mamy więc wielu okazji do zapraszania znajomych, ani też sami nie mamy gdzie wychodzić, ale znam ludzi, którzy żyją z dziećmi tak jak żyli wcześniej i jakoś doskonale potrafią pogodzić życie towarzyskie z rodzinnością :)

    OdpowiedzUsuń
  11. To wszystko zależy też w jakim wieku urodzisz dziecko. Mi np. już najzwyczajniej nie chce się chodzić na imprezy i siedzieć gdzieś do nocy.
    Uważam jednak, że od czasu do czasu to nic złego. Inaczej gdyby miało się to powtarzać co drugi dzień.

    OdpowiedzUsuń
  12. Dziecko nie powinno stać się przeszkodą do życia towarzyskiego. Trzeba tylko zadbać o dobrą organizację😉

    OdpowiedzUsuń
  13. Najważniejsza jest organizacja! Oraz zachowanie naszego dziecka ... moja mała do niedawna bardzo ciężko usypiała w miejscu innym niz swój pokój. Teraz na szczęście jest coraz lepiej i coraz łatwiej można wyjechać bez obaw.

    OdpowiedzUsuń
  14. Ojjj tak! Dziecko to nie koniec świata, a jedynie małe zawirowanie :) Ja uwielbiam dorosłe życie i pieluszki nie uderzyły mi do głowy. Najzabawniej jest to, że jak się spotykam z koleżankami to one nawet nie zaczynają rozmawiać ze mną o dziecku, bo wiedzą, że w gronie dorosłych nie rozmawiam o bobasach ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Moje dzieci to już stare konie ;) ale kiedyś z 4-miesięcznym synkiem poszłam na wesele :) Miałam go odstawić do koleżanki, ale młody przespał całą imprezę, obudził się tylko na karmienie. Dużo z nim podróżowałam. Potem jak urodziła się młoda, to już było trochę trudniej.

    OdpowiedzUsuń

Recent Posts

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.