poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Matka musi dać radę

Kilka godzin po porodzie kobieta opuszcza porodówkę i zostaje przenoszona na salę. Przywożą jej torby z rzeczami, noworodka w tym śmiesznym, jeżdżącym pojemniku (ktoś mnie uświadomi jak to się nazywa?!), zostawiają dwie tabletki paracetamolu na szafce i odchodzą ze słowami: "w razie czego proszę iść do dyżurki". Właśnie, ale właściwie w razie konkretnie CZEGO? Ja np. zastanawiałam się czy mam iść do pielęgniarek zapytać, czy mogę w ogóle wziąć Julkę na ręce. Myślałam, że ktoś mi pokaże jak mam ją podnieść czy przewinąć. Ale była noc, dyżurka znajdowała się na drugim końcu oddziału, a ja doszłam do wniosku, że w końcu jestem już matką, a to jest moje dziecko, więc muszę dać sobie radę.
Na szczęście nie było źle i sobie poradziłam.
Później jest powrót do domu. Nowa rzeczywistość, więcej obowiązków, a w razie czego nie będzie już obok pielęgniarek i położnych do których można by się zwrócić. Ale od porodu minęło 48h, więc kobieta na pewno jest gotowa na powrót do domu i zajęciem się maluchem, w końcu musi dać sobie radę. A jeśli sobie nie daje? O tym lepiej nie mówić, niech się nauczy że trzeba sobie radzić (mój wpis o depresji poporodowej przeczytacie tutaj -> "Depresja poporodowa - trzeba o tym mówić!").
Ale tu się to nie kończy, a wręcz jest tego tylko coraz więcej...

Nieprzespane noce? Trudno. Skoki rozwojowe? Ząbkowanie? Norma, musisz przetrwać. Dziecko chce być cały dzień na rękach? Noś. Dopomina się o cyca? To siedź i karm.
Ale nie łudź się, że to wszystko. A gdzie masz obiad? Nie zrobiłaś zakupów? Czemu te podłogi się kleją? Ale masz znowu kurz na szafkach! Kiedy ostatni raz myłaś kuchnię? Jak to nie masz czasu? Czy ja dobrze słyszałam, że nie dasz rady? Przecież teraz masz wolną chwile! Ale jak to nie masz już siły?
Oj chyba słaba z ciebie matka...

W końcu taka PRAWDZIWA matka da radę. Da radę urodzić naturalnie, karmić piersią przez dwa lata. Da radę sprzątać codziennie korzystając jedynie z ekologicznych środków czystości (a jakże by inaczej, w końcu nie chce zabić dzieci chemią!). Gotowanie? Oczywiście, 3 razy dziennie, w końcu kanapki nie przystoją na śniadanie czy kolację, jak to wstawić na Insta? Obiad z samych bio, eko i fit produktów. Najlepiej z takich, które same uprawiamy i uzbieramy o świcie. Full Natural. Tylko amarantus, goja i jarmuż (nikt nie będzie zaglądał do szafek i nie odkryje twojej kolekcji czekolady i chipsów). Nie ma, że wymaga dużo czasu i niejednokrotnie pensji dyrektora dużej firmy. W końcu masz męża, dziecko zapakuj w chustę i jedziesz (przyznam wam, że do tej pory nie odkryłam jak kobiety są w stanie sprzątać czy gotować z maluchem w chuście, mi ten tobuł uwieszony przy brzuchu przeszkadza w większości czynności).

A co jeśli tego nie robi? Co jeśli w wolnych chwilach leży z książką, albo nawet mniej ambitnie odpoczywa, przed telewizorem lub laptopem? Co jak na obiad zrobi zwykłe schabowe, albo zamówi pizzę, bo zabrakło jej czasu albo sił na gotowanie? Co jeśli jej dziecko zje danonka? Co jeśli mija już drugi tydzień jak obiecuje sobie, że jutro zajmie się generalnym sprzątaniem? Co gdy potrzebuje przerwy, odpoczynku i nie chce zadowalać wszystkich wokół?
Nic, dopóki nie napisze o tym w internecie. Wtedy znajdzie się ktoś kto jej wytknie. Że nie dba. O dom, o męża, o dziecko. Że leniwa i wszystko fufu niezdrowe. W końcu na instagramie wszyscy tacy idealni...

Każda z nas wie, że tak na prawdę nie musi. Świat się nie zawali jak śmieci poczekają dwa dni aż je wyniesiesz. Nic się nie stanie twojemu dziecku jak puścisz mu bajkę. Wszystko będzie ok, jeśli nie masz na dziś obiadu, albo na szybko kupiłaś gotowe pierogi. Jak dziecko zamiast malinowych kosteczek z kaszy jaglanej zje raz słoiczek. I my gdzieś podświadomie o tym wiemy.
Jednak z każdej możliwej strony bombardują nas informacje o tym co musimy. Mamy wrażenie, że nie okażemy się być dobrą matką i żoną, jeśli nie udowodnimy tego całemu światu. A świat ten, wysokie ma wymagania...

Dlaczego o tym piszę? Ostatnio sama zaczęłam wariować. Wiele z wolnych chwil spędzam w internetowej społeczności matek, przeglądając blogi o parentingowej tematyce, fora i różne grupy. Wiele ciekawych rzeczy się dowiedziałam, wiele rad usłyszałam, tych dobrych oraz tych złych. Poznałam odmienne punkty widzenia różnych osób, a także znalazłam wiele inspiracji na kolejne tematy na bloga.
Niestety, nie zawsze jest tak pięknie.  Niezależnie od tematu i sytuacji, zawsze znajdzie się ktoś mądrzejszy, taki najbardziej idealny co potrafi jedynie innych krytykować. Znajdzie milion rzeczy, które musisz robić, uważać, stosować. Sprawi, że poczujesz się bezwartościową osobą i wyrodną matką. Powiesz, że starczy tego nie słuchać. Ale jak długo tak można? Po jakim czasie słuchania takich rzeczy nasza bariera padnie i w końcu nas to ruszy? Mnie niestety już ruszyło. Potrzebowałam kilka dni przerwy od internetu, aby odzyskać wiarę w siebie i swoje siły. Czasu, aby odkryć, lub przynajmniej przypomnieć sobie jaką chcę być matką. Nie idealną. Takie nie istnieją, możemy je jedynie znaleźć w internetowej rzeczywistości.
Zauważyłam tez, że wiele osób lubi zarzucać młodym matka, że nie zadają pytań i nie słuchają rad. Możliwe, że faktycznie tak właśnie jest, ale czy ktoś się kiedyś zastanowił dlaczego? Nie dlatego, że pozjadały wszystkie rozumy i każda ma się za Alfę i Omegę macierzyństwa, a dlatego że nie chcą zostać po raz kolejny poniżone, zlinczowane i ocenione. A właśnie w ten sposób niestety kończy się większość sytuacji, gdy świeżo upieczona mama szuka pomocy...

Wiele kobiet dziś stara się dobitnie podkreślać to, że macierzyństwo również jest pracą. Powstało wiele akcji opisujących ten temat, jedne humorystyczne, inne całkiem na poważnie. I ja całkowicie się z tym zgadzam. Także nie SIEDZĘ w domu na tyłku relaksując się cały dzień, tylko wykonuję swoją pracę. Z dyspozycyjnością 24/dobę. Jednak zauważyłam, że często mówiąc o tym pokazujemy właśnie, że kobieta-matka ZAWSZE MUSI dać sobie ze wszystkim radę. Żartobliwe obrazki ukazują panie w fartuchach z upiętymi włosami, dwójką lub większą gromadką rozbrykanych dzieci, niekończącym się gotowaniem, praniem, sprzątaniem, prasowaniem, noszeniem zakupów i milionem innych rzeczy, z którymi codziennie dają sobie radę. W ten sposób same sobie dajemy do zrozumienia, że jeśli odpuścimy którąś kwestię, to oznacza, że źle wykonujemy swoja pracę. W końcu matka musi całą dobę bez odpoczynku zajmować się domem i pociechami, inaczej chyba zaniedbuje swoje obowiązki?

Ja często wyrzucam sama sobie, że nie daje rady podołać wszystkiemu. Ale dość. StopKrytyceMam!
A ty? Odpuszczasz sobie czasem?
#StopKrytyceMam #JaKuraNiedomowa

17 komentarzy :

  1. Mnie strasznie irytują teksty, że nic nie zrobione, pieluch prać nie trzeba, słoiczki są, a ja zmęczona. Jakoś nikt nie widzi ile energii mają moi synowie i że zdarzają się noce, że łącznie śpię 3-4 godziny, bo młody ząbkuje. Nikt nie widzi, że siedzę z nimi od rana do wieczora i mogę mieć zwyczajnie dość. Macierzyństwo to ciężka praca. Piękna, ale ciężka. Dzięki, że nie przemilczałaś tego tematu - sama lepiej by go nie ujęła ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Najgorsze jest to że najbardziej krytykują mamy których kiedyś ktoś skrytykował. Czasem mam wrażenie że sprawia im to ogromną frajdę. Takie poniżenie, pokazanie że ktoś jest gorszy.
    Ja odpoczywam. Kiedy Ada śpi, ja leżę czytam książkę bądź oglądam tv, lub po prostu śpię. Nie wstydzę się tego choć wiem i odczułam te spojrzenia innych matek. Jak to!? Jak można nie latać z ścierką po mieszkaniu jak dziecko nie śpi?
    Uwierz można.

    OdpowiedzUsuń
  3. Matka to człowiek orkiestra, tańczy, śpiewa, recytuje, czasem tańczy i stepuje :).

    OdpowiedzUsuń
  4. A najgorsze jest to, że to głównie kobiety sobie nawzajem narzucają, że wszystko ma być na tip top. Te, które odmawiają sobie prawa np. do odpoczynku w imię wyższej idei, chcą taki styl narzucić innym. Trzeba żyć po swojemu :)

    OdpowiedzUsuń
  5. wiesz napisze tak jak męża nie ma w domu to wiem że mam więcej chwil dla siebie, dla dzieci wtedy nie zawsze musi być posprzątane nie zawsze mus być coś ekstra zjedzone czasami coś szybkiego. Kiedy jest mąż muszę wszystko na czas musi być wyprane wyczyszczone itd. bo jak tylko odpuszczę to jestem leniwa bo nic nie robię więc robię czasami nawet udaje by się nie czepiał... to chora sytuacja i powinna czasami przestać udowadniać wszystkim w około że jestem wartościową mamą... i wiesz co dużo jakoś tak do mnie dotarło kiedy przeczytała książkę M. Witkiewicz Szkoła żon

    OdpowiedzUsuń
  6. Kobiety same wbijają się w poczucie winy. Same sobie narzucają, że muszą być najlepsze. Mamy problem, żeby odpuścić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Za bardzo chcemy być taki matkami samowystarczającymi, samodzielnymi. Dom posprzątany, wszystko poprasowane, obiad gorący na stole, ciasto w piekarniku, dziecko czyste i zadowolone, a my pięknie ubrane, prosto od fryzjera ze świeżym manicure. Tak się nie da, nawet jak ktoś bardzo chce, w końcu musi odpuścić, tylko najgorsze jest, że jak taka kobieta odpuści to i tak nie przyzna się przed innymi, że tak zrobiła, tylko opowiada, że przecież można. Bo jak nie my matki, to kto?

      Usuń
  7. Ja się chyba otarłam o depresję przy pierwszym dziecku. W szpitalu zero wsparcia. Ale to długa historia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Na szczęście mnie depresja piprodowaomibela. Choć zdarzały się chwilę smutku i frustracji szczególnie po pierwszej ciąży. Z drugą było inaczej ponieważ na młodszego synka czekałam kilka lat i miałam inne nastawienie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie można pozwolić sobie na myślenie że jak nie jest idealnie to to tylko nasza wina. po drugie myślę że w ej sytuacji również otoczenie jest winne ewentualnym problemom

    OdpowiedzUsuń
  10. Coraz częściej widzę, że wiele mam ta presja po prostu wkurza.

    OdpowiedzUsuń
  11. Presja na matki czasami jest tak wielka, że nie zniosłoby jej wielu mężczyzn.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie ma co przejmować się opiniami innych. Nikt nie jest robotem, a idealne życie nie istnieje ☺

    OdpowiedzUsuń
  13. Mnie strasznie denerwuje, jak ktoś mi wytyka, że znowu mam bałagan, albo, że coś nie do końca zrobiłam. Moje młodsze dziecko cały dzień jest na rękach a starszak, jak nie chodzi do przedszkola, jest nie do wytrzymania. Wulkan energii. Odpocznę chyba w grobie...

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie znoszę tego jak mi ktoś mówi jesteś matką to musisz. Te czasy już się skończyły i trzeba o tym mówić głośno i wyraźnie to żaden wstyd czasem nie dać rady. Tylko właśnie my matki ustawiamy sobie wzajemnie tak wyśrubowane wymagania. Kiedyś dajmy na to nasze matki miały głęboko gdzieś co było na śniadanie byle ono było i żebyśmy głodni nie chodzili. Nikt nikogo nie oceniał po tym co ma na talerzu bo tego się tak nie pokazywało i to były pod tym kątem uważam dobre czasy. Dlatego powinniśmy przestać oceniać wtedy będzie nam wszystkim lżej i będzie w okół dużo więcej szczęścia i mniej deprechy

    OdpowiedzUsuń
  15. Podpisuje się pod wszystkim, część rzeczy jakbyś mi z głowy wyjęla. Patrzę na Twoje wpisy i zauważam że do podobnych wniosków dochodzilysmy na podobnym etapie macierzyństwa :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Tak jak ktoś już w komentarzach pisał - to najczęsciej my same wmawiamy sobie co musimy. To ja po dniu, gdy "tylko" ugotowałam (bo przecież to MUSZĘ zrobić), pobawiłam sie z Alą, wyszłam na spacer, pozmywałam to twierdzę, że NIC nie zrobiłam w ciągu dnia. Bo mam wysokie wymagania względem samej siebie. Chociaż często posiłkujemy się jedzeniem na mieście (nie, nie jak burżuje po drogich restauracjach, raczej stawiamy na miejsca z polską kuchnią), sprząta od dawna mój partner a ja od czasu do czasu umyje coś dokładniej (bo on np. w ogóle nie przeciera drzwi czy kontaktów).

    OdpowiedzUsuń

Recent Posts

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.