wtorek, 17 października 2017

7 miesiąc

I oto kolejny miesiąc za nami. Wpis z jednodniowym opóźnieniem, jednak wczoraj miałyśmy istne urwanie głowy. Zresztą nie tylko wczoraj, tak wyglądał cały nasz ostatni miesiąc. Co w tym czasie się u nas działo?

Rytm naszego dnia stał się całkowicie podporządkowany rozszerzaniu diety. Musiałam zorganizować dodatkowy czas na gotowanie, sprzątanie po jedzeniu, oraz chodzenie po różnych sklepach w celu poszukiwania odpowiednich produktów. Julka po miesiącu nauki jedzenia radzi sobie doskonale. Początkowe krztuszenie znikło, córka je bardzo chętnie i z ochotą próbuje nowych rzeczy. Z tygodnia na tydzień widzę ogromne postępy. Całkiem sporo trafia do brzuszka, coraz lepiej radzi sobie z przełykaniem. Można już także zauważyć, które produkty smakują jej bardziej, a na które nie ma ochoty. Niestety dalej ciężko mi jest się zorganizować, mimo to nie żałuje, że zdecydowałam się na BLW. Jula jest samodzielna i w niesamowitym tempie nabiera nowych umiejętności. Mimochodem rozszerzyliśmy także swoją dietę o nowe produkty, wiele artykułów zamieniliśmy na zdrowsze odpowiedniki, a ja nabieram nowych zdolności kulinarnych.

W tym miesiącu pojawiły się także pierwsze ząbki. Julce przebiły się dolne jedynki i teraz sobie rosną, niestety moja córeczka bardzo źle znosi ząbkowanie. Całę szczęście w nocy nie ma problemów ze spaniem, za to w dzień męczymy się okropnie. Ciągle płacze, wrzaski i piski. Coraz częściej czuję się absolutnie bezsilna, a Jula zanosi się, całą czerwona i spocona, tak bardzo, że mam wrażenie że się zaraz udusi. Z tego powodu czasem nie ma ochoty na posiłek stały, albo ja nie mam możliwości go przygotować. Całe dnie walczymy z bólem i tymi zębami. Szczerze przyznam, że mam dosyć. Jestem po prostu zmęczona. Tak mi żal Julki, gdy widzę jak strasznie się męczy i jak źle to znosi... Czekam aż te zęby wyją do końca i mam nadzieję, że przy następnych będzie chociaż trochę lepiej.

Mniej więcej tydzień temu Julka podjęła pierwsze próby raczkowania. Idzie jej coraz lepiej, ale o wiele chętniej wstaje na nogi. Łapie się mebli, lub wszystkiego co ma pod ręką i wstaje. Trochę mnie to przeraża, ponieważ Julka ma dopiero 7 miesięcy, ale skoro jej nie pomagam i robi to sama, to niech sobie ćwiczy. Chwieje się, a jak próbuje się puścić rączkami i stać sama to kończy się upadkiem, ale w końcu się nauczy. Próby utrzymania się w pozycji stojącej zajmują jej wiele czasu w ciągu dnia, a raczkowanie traktuje jak ostateczność, kiedy bardzo zależy jej by się gdzieś dostać.

Z tego co widzę, pojawił się u Julki lęk separacyjny. Nie daje mi zniknąć sobie z oczu. Gdy tylko widzi ze wychodzę z pokoju wpada w taką straszną histerię, że ciężko ją później uspokoić. Cały czas chce na ręce, albo ładuje mi się na kolana. Nie chce też jeździć w spacerówce. Od razu zaczyna się płacz, dopóki nie wezmę jej na ręce. Młoda waży już 7,5kg więc po paru godzinach noszenia ręce mi odpadają... Chusta się u nas średnio sprawdziła, więc kupujemy nosidło, może będzie lepsze.
Nie mogę jej z nikim zostawić, nawet na 2-3 godzinki. Wpada w szał, aż nie przyjdę i jej nie wezmę. Zrobiła się z niej taka mamusiowa-przylepa. Gorzej, że nic nie mogę zrobić...

Z milszych aspektów, w ostatni weekend Jula pierwszy raz widziała morze. Była wpatrzona jak zahipnotyzowana. 4godzinną podróż zniosła bardzo dobrze, w zasadzie większość przespała. Jadła razem z nami w restauracjach, zwiedzała Gdańsk (niestety nie w wózku, a na rękach) i uśmiechała się do wszystkich mijanych osób.

To był najtrudniejszy miesiąc jak do tej pory. Oczywiście, nie cały czas było tak źle. Julka jest pogodna i uśmiechnięta (gdy jestem w zasięgu wzroku i nie bolą ją dziąsła), potrafi sama się bawić, cały czas gaworzy, wygłupia się i popisuje. Budzi mnie co rano skacząc po mnie i gadając mi do ucha, a gdy tylko otworzę oczy prezentuje najpiękniejszy uśmiech na świecie. Bardzo dużo spacerujemy i podziwiamy naszą złotą, polską jesień. Dużo się wygłupiamy, Jula uwielbia wszelkie łaskotki, samoloty i inne wspólne zabawy. Niestety, to ząbkowanie, lęk separacyjny, może także kolejny skok (w tym już się sama gubię), próby gotowania i sprzątania przy rozhisteryzowanym dziecku mnie szczerze wykańcza. Nie mam ani czasu ani siły ani chęci do pisania. Marzy mi się, aby mieszkanie było posprzątane tak, abym w czasie Julkowej drzemki mogła po prostu odpocząć i poczytać książkę. Potrzebuję przerwy... Wiem, że w tym miesiącu wyjątkowo narzekam i że wcale nie jest aż tak źle. Jednak w tym miesiącu mam też wyjątkowo mało czasu i sił, a Julka wyjątkowo dużo płacze i marudzi. Musimy to przetrwać. Odpocznę, lepiej się zorganizuję i ta chandra może minie.

Chcesz przeczytać więcej?
"6 miesiąc"
"BLW- nasze początki"
"Dobra organizacja, a macierzyństwo"

8 komentarzy :

  1. Mega postępy!
    Pozostaje życzyć cierpliwości i pociechy ze szkraba. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratulujemy z Zu nabycia kolejnych umiejętności! :) co do lęku separacyjnego, on chyba nie przechodzi dopóty, dopóki dzieć nie uda się do przedszkola :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej, to już 7 miesięcy ?! Ale ten czas szybko zleciał. Pamiętam, jak po raz pierwszy przedstawiałaś córcię czytelnikom na blogu - a tu już taka duża pannica :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czas leci jak szalony, cudny słodziak :) U nas dziś 2 miesiące u najmłodszej córci :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Leci, leci. Dopiero moja Zuzia miała 7 miesięcy, a już ma prawie 5 lat!

    OdpowiedzUsuń
  6. O, morze ma cudowny wpływ na dzieci! Jakoś tak je zaczarowuje. Może to regularne fale, może szum a może nieskończona piaskownica :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Niech rośnie zdrowa <3
    Jak to się mówi - małe dziecko - mały kłopot :)
    Ale powiem szczerze - trudno mi to potwierdzić. Skoki rozwojowe czasami dają nam popalić... czego rodzic nie wytrzyma? :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Piekny wiek, chociaż bardzo trusdny dla Mamy :-)
    Zdrowia Wam życzę :-)

    OdpowiedzUsuń

Recent Posts

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.