niedziela, 19 listopada 2017

8 miesiąc

Ta młoda dama skończyła ostatnio 8 miesięcy. Wciąż nie mogę uwierzyć, że jest już taka duża... Kiedy to zleciało? Czasie... zatrzymaj się!

Niunia raczkuje, albo raczej biega raczkując, po całym mieszkaniu. Wszędzie jej pełno, nie jest w stanie sekundy w miejscu usiedzieć. Większość dnia spędza stojąc, trzymając się jedną rączką czegoś i chodzi przy meblach. Jest prawdziwym wulkanem energii.

Lęk separacyjny trwa w najlepsze i nie zanosi się na to, by miał dobiec końca. Ośmielę się nawet stwierdzić, że jest coraz gorzej. Na chwile obecną nie mogę od Julki odejść nawet na krok. Od razu wpada w histerię i mnie goni, czepiając się nogawki. Przy wykonywaniu jakichkolwiek obowiązków domowych pomaga nam nosidło. Z chustą się nie polubiłyśmy, ale nosidło ergonomiczne okazało się strzałem w dziesiątkę. Niestety, mimo to, mieszkanie wygląda stale jak po przejściu huraganu, ale jestem w stanie cokolwiek ugotować czy sprzątnąć jedynie w taki sposób. Córka ostatnio w dodatku zasypia prawie tylko na mnie. Gdy już zapadnie w głębszy sen mogę ją odłożyć, jednak do usypiania jestem niezbędna (O lęku separacyjnym możecie przeczytać we wpisie gościnnym napisanym przez Anikę Pietruszko >TUTAJ<)

Mamy już dwie, piękne dolne jedynki i właśnie idą nam 4 kolejne ząbki. Górne jedyneczki już się prawie przebiły, a w ślad za nimi podążają także dwójki. Ząbkowanie także okazało się dla nas niezbyt łaskawe i córka słabo je znosi. Płacze strasznie, czasem nie chce jeść...

Julka coraz lepiej radzi sobie ze  stałymi posiłkami. Wcina prawie wszystko co jej zrobię. Prawdziwą skarbnicą przepisów okazała się dla nas książka oraz blog alaantkowe BLW, którą serdecznie polecam wszystkim rodzicom. Dzięki temu moja córka je smacznie, zdrowo oraz różnorodnie, a i ja na tym korzystam, regularnie od niej podjadając. Okazałam się być o wiele lepszym kucharzem niż się spodziewałam i co dzień sama siebie zadziwiam (a co, pochwalę się wam).
Niunia zaczęła zjadać naprawdę dużo, a co za tym idzie zmniejszyła się ilość spożywanego przez nią mleka. Do odstawienia jednak wciąż daleka droga, w końcu mleko jest podstawą wyżywienia przez pierwszy rok życia maluchów, ale widzę już jak zmienia się stosunek w ilości stałych posiłków do tych mlecznych.

Jula chętnie bawi się zabawkami, a jeszcze chętniej wszystkim tym, co nimi nie jest. Kapcie, butelki, odkurzacz, pilot, siatki, folia bąbelkowa- to najlepsze gadżety. Dobrze, że zabawki też ją interesują, bo miałabym poczucie, że wyrzucamy pieniądze w błoto, haha. Potrafi też się już sama napić, oraz sprawnie włożyć sobie smoczka do buzi. Oczywiście próby podejmowała już wcześniej, ale dopiero teraz to całkowicie opanowała.
W końcu nauczyła się lądować na pupie zamiast na głowie, po tym jak straci równowagę stojąc. I całe szczęście, bo wcześniej kończyło to się ciągłym płaczem. Już nawet zaczęłam się zastanawiać czy jej kasku nie kupić.

Kluska waży już 8,5kg, włoski jej w końcu troszkę urosły i nie wygląda jak mały łysolek. Buzia jej się nie zamyka, powtarza zbitki sylab, gaworzy, piszczy, buczy, mruczy i wydaje chyba każdy możliwy dźwięk. Znowu stała się dużo bardziej pogodna (bardziej niż w poprzednim miesiącu, który właściwie cały przepłakała, możecie przeczytać o tym >TUTAJ<), bawi się, śmieje, cieszy. Oczywiście nie mogę odejść za daleko, muszę być w zasięgu wzroku, a najlepiej w zasięgu jej obślinionej ręki. Więc większość dnia bawimy się razem na podłodze, albo Julka się bawi sama a ja czytam książkę, chodzimy na spacery, a gotujemy i sprzątamy w nosidle. Generalnie dopiero teraz rozumiem co to znaczy być 24/7 z dzieckiem. Wcześniej, nawet przebywając z nią całe dnie, nie miałam problemu z wolnym czasem dla siebie, a obecnie córka absorbuje 200% mojej uwagi. Cóż, trzeba przetrwać też etap i cieszyć się nim póki trwa, bo skończy się o wiele szybciej niż się spodziewam. A wtedy pewnie zacznę tęsknić za tą małą przylepą mamusi.

Jakiś czas temu przesiadłyśmy się w nowy wózek. Nasz poprzednik okazał się nie być strzałem w dziesiątkę. Był dla Julki za duży, niewygodny, córka ciągle zjeżdżała i dostawała histerii, w dodatku mnie nie widziała. Spacery to był koszmar. Teraz jeździmy Cybexem iris m-air i to chyba ten jedyny. Na razie jest nam super. Wygodne, kubełkowe siedzisko, możliwość jazdy przodem do mnie, duży kosz, a całość jest dalej lekka. Minusem na pewno jest amortyzacja, jednak w mieście doskonale się pojazd sprawdza.Teraz idąc na spacer odpoczywam- to właśnie moja chwila relaksu w ciągu dnia. Przyznam się wam jeszcze po cichu, że mi także brakowało widoku Julki w wózku. Tak, mimo iż widzę ją cały dzień i czasem mam ochotę wysłać w kosmos, to jak w czasie dwugodzinnego spaceru siedziała tyłem do mnie tęskniłam za jej uśmiechem, za jej spokojną buzią gdy śpi. Teraz więc obu nam jest lepiej.

Przyznam, że w tym miesiącu postanowiłam troszkę wyluzować. Bo stresie i nerwach, jakie odczuwałam przez ostatnie tygodnie byłam po prostu wrakiem człowieka. Wymęczona do granic możliwości i wiecznie sfrustrowana. Tym, że wszędzie bałagan, że nie mam super obiadu dla Julki, że znowu nie dodałam wpisu na bloga, że znowu czegoś nie zdążyłam zrobić. Teraz częsciej zamiast biegać w kółko zdenerwowana, próbując ogarnąć dom lub bloga- siadam przy książce, idę na spacer lub do koleżanki. Więcej czasu poświęcam dzięki temu Julce, a więc i ona mniej płacze, a więcej się cieszy. Kurz i brudna podłoga mogą poczekać. Posty także. Jest więc lepiej.

Oby było coraz lepiej. Zobaczymy co przyniesie następny miesiąc.

6 komentarzy :

  1. Blog nie zając nie ucieknie. Sama miałam okres nerwowy i wyluzowałam, blog czekał na powrót lepszych dni. Lepiej poswięcic czas sobie niż się zamęczać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobrze, że wyluzowałaś, dziecko w tym okresie bardzo potrzebuje mamy i to szczęsliwej, uśmiechniętej, a nie zestresowanej i nerwowej. Z biegiem czasu będzie lepiej :) Ja mam dwie dziewczyny i wiem co mówię :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dokładnie, zgadzam się z dziewczynami :) Najważniejsze abyście wspólnie spędzały czas i cieszyły się z tego. Pisanie jest ważne ale nie najważniejsze. Córcia jest wspaniała i te jej oczka jak dwa groszki. Mój synek mając 8 miesięcy, raczkował. Dobrze to pamiętam. Jak już opanował tę umiejętność, szybko stanął na nogi. Teraz ma 2,5 lat. Zęby wszystkie mu wyszły, jednak i u nas było ciężko. Gdy szły mu jedynko, to cztery na raz. Z reszta uzębienia było podobnie. Na szczęście mamy to za sobą. Pozdrawiam Was cieplutko :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z czasem, to już tylko lepiej i do przodu :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Pamiętam jak mój synek się urodził i nawet nie wiem kiedy te 4 lata minęły :)
    Mogłabyś kliknąć w linki w najnowszym poście TUTAJ ? Dzięki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzieci tak szybko rosną. Dopiero co były takie malutkie, a tu już niemal dorośli :).

    OdpowiedzUsuń

Recent Posts

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.