poniedziałek, 30 kwietnia 2018

Jedna z rzeczy, której nauczyło mnie macierzyństwo

Zanim zostałam mamą naprawdę niewiele wiedziałam o dzieciach. A jeśli mam być z Wami zupełnie szczera, to nie wiedziałam kompletnie nic! Niestety, jak to często bywa w takich przypadkach, uważałam, że jest zupełnie na odwrót i znam się  na tyle, by wydawać sądy lub opinie. W końcu przez miesiąc pracowałam w żłobku na zastępstwie w wakacje, moja kuzynka miała dziecko, no i oczywiście moja rodzina opowiadała mi, co to ja umiałam i w jakim wieku. Uzbrojona w taki zastęp wiedzy, czułam się gotowa by oceniać osoby, które już matkami zostały...


Roczne dziecko, które jeszcze nie mówi? Chyba ta matka się nim słabo zajmuje. Jeszcze niewiele rozumie, wyciąga rzeczy z szafek, chyba ona nie poświęca mu odpowiednio dużo uwagi i nie wymyśla kreatywnych zabaw. Dwulatek w pieluchach!? Chyba komuś nie chce się uczyć robić na nocnik. Przecież dziecko w tym wielku powinno być odpieluchowane/mówić/chodzić/rozumieć/korzystać ze sztućców i tak dalej i tak dalej... Przykładów mogę mnożyć!
Cóż, bardzo łatwo jest oceniać kogoś, kiedy nigdy nie było się w podobnej sytuacji, a cała wiedza jest jedynie zasłyszana. A z takimi informacjami różnie bywa. Każdy rodzic lubi się chwalić swoim dzieckiem i tak oto gaworzenie zmienia się w rozumne słowa, chodzenie kiedy się trzyma malucha pod pachami staje się chodzeniem, a wysadzanie nic nie rozumiejącego dziecka co pół godziny na nocnik oznacza, że jest już odpieluchowane. Wiadomo, jesteśmy dumne i dla nas nasza pociecha zawsze bedzie najpiękniejszym geniuszem, ale przez takie zasłyszane (i pewnie w większości nadinterpretowane) historie miałam wyrobione zdanie rodzicielstwie i czułam się na tyle obeznana by wydawać sądy na tych, których dzieci jeszcze czegoś nie potrafią. Nie miałam jednak pojęcia o rozwoju dziecka, kiedy FAKTYCZNIE zaczyna robić lub rozumieć pewne rzeczy. Nie miałam pojęcia (choć wydaje się to być oczywiste), że każdy maluch jest inny i rozwija się we własnym tempie, że są pewne szacunkowe granice, podczas których powinny opanować daną umiejętność.

Potem zostałam mamą.
Dowiedziałam się jak to jest być zmęczoną siedzeniem w domu. Dowiedziałam się jak to jest mieć wieczny bałagan, którego nie mam czasu ani siły ogarnąć. Dowiedziałam się jak to jest, gdy próbujesz zająć dziecko kreatywną i edukacyjną zabawą, a ono woli w tym czasi wyrzucać skarpetki z szuflady i lizać lustro. Jak to jest gdy po raz setny próbujesz poczytać mu książkę, a ono wyrywa ci ją z ręki i zaczyna zjadać. Jak to jest, gdy mówisz do dziecka cały czas, śpiewasz, czytasz, tłumaczysz, a ono dalej ma gdzieś mówienie i powtarzanie. Jak to jest, gdy kładzie się z płaczem na ziemi gdy mu się czegoś zabroni... I po raz kolejny, przykłady mogę mnożyć bez końca.

Teraz to widzę. Widzę jak łatwo mi było oceniać, nie będąc w czyjejś sytuacji. Nie wiedząc jak wygląda ich życie na co dzień, jak wygladają ich problemy, jaki charakter i usposobienie mają ich dzieci. Nie wiele myśląc krytykowałam i szufladkowałam. Teraz mi wstyd, że byłam tak głupia.

Wiem jak to jest gdy ktoś cię ocenia, poucza i się wymądrza. Gdy staram się ze wszystkich sił być najlepszą mamą dla swojego dziecka, sprawić by miało wszystko i było szczęsliwe, a ktoś mnie ciągle krytykuje. Gdy inni wywyższają się ze słowami "A co ty tam możesz wiedzieć".
Oceniają mnie osoby bez dzieci, patrząc na moje mieszkanie, moje nieumyte włosy i wyrwane z kontekstu sytuacje. Oceniają mnie inne matki, które mają się za lepsze, bo ich dzieci...(tu wstaw dowolny tekst). Oceniają mnie matki, które mają starsze dzieci, bo one tu już były i według nich wszystko robię źle. Oceniają mnie osoby starsze, którzy pamiętają inne metody wychowywania dzieci. Ciągła krytyka, ciągłe szufladkowanie... Czasem mam ochotę wybuchnąć i przestać spotykać się z jakimikolwiek ludźmi! Zbyt łatwo przychodzi nam ocenianie...

Słyszę, że to źle że śpimy z dzieckiem i muszę ją natychmiast oduczyć, bo jest już za duża (mimo iż uwielbiamy współspanie i wcale nam się nie śpieszy). To źle, że nie zostawiam jej na noc z dziadkami, żeby sie przyzwyczajała. To źle, że jeszcze nie korzysta z nocnika. Źle, że nie pozwalam jej jeść chipsów. Źle, że zamiast zupek, wolę jej dawać drugie dania obiadowe. O złych porach daję posiłki. Źle, że na dużo pozwalam. Źle gdy się czymś nie przejmuję, oraz źle gdy się przejmuję. Generalnie, nie da się dogodzić. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie krytykował.
Trzeba jedynie uwierzyć we własne metody, siły... w siebie samą i we własne dziecko. Wsłuchać się w jego potrzeby i usposobnienie. Oraz we własne. Dążyć do tego by to nasza rodzina, my oraz nasze dzieci, była szczęśliwa, a nie ktoś inny...

I należy pamiętać o jednej ważnej kwestii... O empatii. Ja nauczyłam się nie oceniać innych. Nawet tych, którzy bezmyślnie krytykują mnie. Pamiętam, że nie znam pełnej sytuacji, nie wszystko wiem. Staram się więc zrozumieć. Nie wtrącać się (przynajmniej do chwili gdy dziecku nie dzieje się krzywda, oczywiście!), nie wymądrzać, nie pouczać. O ile świat byłby wspanialszy gdybyśmy się nazwajem nie oceniali, a wielu osobom przychodzi to niestety zbyt łatwo...

7 komentarzy :

  1. Powiem tak: oceniać jest łatwo, gorzej jest znosić krytykę. Każdy wychowuje swoje dziecko jak umie, w końcu chce dla niego najlepiej.NO bo który rodzic nie chce? Przy pierwszym dziecku popełnia się najwięcej błędów - wiem z własnego doświadczenia! To robiłam źle, to nie tak, tamto to już w ogóle przesada! Ja robiłam swoje. Wiadomo, ze krytyka bolała.Zastanawiałam się czy jestem dobrą mamą. Ale gdy widziałam zadowolone, zdrowe dziecko sama byłam szczęśliwa. Robię "swoje" jak potrafię najlepiej. Mam gdzieś co mówią inni. Każdy ma swój pogląd, niektórzy pozostali w dawnej epoce - trudno. Ja wiem co dla mojego dziecka jest dobre i jego dobrem się kieruję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy w końcu nabiera tego dystansu. Tylko szkoda, że to właśnie kobiety kobietom tak dogryzają przytykami do macierzyństwa i to nie tylko te bez dzieci do matek. Jakby zapominały jak to było, gdy ich dziecko było małe.

    OdpowiedzUsuń
  3. To rodzice wiedzą co dla dziecka jest najlepsze, to.oni je wychowują. Najgorsze jest to, że mamy często zamiast się wspierać, rzucają na siebie jadem i krytykują się wzajemnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Całe szczęście, że nie miałam okresu, w którym sugerowałam się (albo przejmowałam) opinią innych. Takie słuchanie osób dookoła jest bardzo destrukcyjne! Macierzyństwo nauczyło mnie tego, że to ja wiem najlepiej jak ma być, więc nie muszę nikomu nic udowadnia oraz mało mnie interesuje co inni mówią :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz rację, że należy wsłuchać się przede wszystkim we własne i w dziecka potrzeby... krytykowania warto nie brać do siebie, ale według mnie lepiej określić jasno pewne granice i zasady.

    Pozdrawiam i zapraszam do oglądania nowych wzorów innowacyjnych kocyków dla dzieci z wielowarstwowej bawełny - tym razem w kotki :) https://edreamsstyle.wordpress.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. oj tak łatwo oceniać pewne rzeczy na szczeście redukuje życie i to jest najcenniejsza lekcja jaką możemy od życia wziąść a każde dziecko jest inne ja tam widze sama po swoich trzech synach....:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Macierzyństwo jest pięknym ale również bardzo wymagającym okresem w życiu. Każdy spogląda na to inaczej, dlatego ta odmienność zdań.

    OdpowiedzUsuń

Recent Posts

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.